rozdział czternasty

34 3 3
                                    

Kolejne dni minęłu obojgu bardzo szybko, większość czasu Alexander spędzał przed laptopem lub telefonując z Milesem, za to Brown zajęła się grą na pianinie, tak jak poradził jej mężczyzna. Miała wrażenie, że robi postępy, a to zachęcało ją tylko do dalszej nauki.
Turner naprawdę ucieszył się, gdy Kane oznajmił, że sprawa z Nazario została wyjaśniona, meksykanin co prawda dostał dodatkowe pięć procent udziałów w Bacio, ale zabolało to bardziej Kane'a niż jego. Z drugiej strony Alexander musiał przyznać, że polubił na tyle mieszkanie pod jednym dachem z Brown, że ciężko będzie mu wrócić do szarej codzienności. Pocieszał go tylko fakt, że Ellie na razie nic nie grozi.
- Jedziemy, El? - zapytał brunet stając w progu salonu, wszystkie rzeczy były już spakowane, a blondynka nadal siedziała przy instrumencie jakby nie chciała się z nim rozstawać.
- Tak - oznajmiła zamykając klawisze drewniną osłoną.
- Słyszałem, że pożegnania są ciężkie, ale jeszcze kiedyś się zobaczycie - mężczyzna objął w pasie przechodzącą obok niego kobietę i razem wyszli z domu.
- Nie o to chodzi, Alexandrze, jesteś pewien, że Nazario na pewno sobie odpuścił? - zapytała cicho zanim wsiedli do samochodu.
- Ellie - chwycił jej twarz w obie dłonie - Nazario jest bydlakiem, ale honorowym, dostał pieniądze i udziały za dwóch półgłówków. Nie bój się, dostaniesz ochronę - oznajmił Alexander - A teraz chodź, Forrest i Bonnie na pewno już szaleją na wieść, że przyjedziemy - brunet musnął skroń Ellie wargami otwierając przed nią drzwiczki samochodu, a następnie sam usiadł na miejscu kierowcy.

- Już są! - mały chłopiec o blond włosach wybiegł przed dom po czym otworzył furtkę, Cody dogonił dziecko po czym wskoczył na blondynkę liżąc ją po twarzy.
- Nie tak Cię wychowałam, Cod - westchnęła Ellie śmiejąc się pod nosem. Alexander chwycił Forresta w ramiona niosąc go do domu, gdzie czekała na nich pozostała trójka.
Zjedli razem obiad, a po posiłku Turner bawił się z dziećmi, które naprawdę go uwielbiały, El przyglądała się z uśmiechem ile przyjemności sprawia mu spędzanie czasu z maluchami.
- Może za kilka lat nasze dzieci będą się bawiły z waszymi - zagaiła Katie spoglądając na Brown, ta niemal zakrztusiła się sokiem pomarańczowym, który właśnie piła.
- To chyba za wcześnie na takie plany, Kochanie - zwrócił się do żony Jamie klepiąc Elizabeth ostrożnie po plecach.
- Ja nawet nie wiem jak nazwać naszą relację - zaśmiała się blondynka czując się zakłopotana.
- Skoro Cię poznaliśmy jest dosyć poważna - stwierdził Cook mrugając do Elizabeth. Na pewno miał trochę racji, byli dla Turnera jednymi z bliższych mu osób, które o niej wiedziały, nie licząc Milesa, który za nią nie przepadał.
- Musimy się zbierać, Ellie - oznajmił Alexander kiedy dzieci w końcu zaczęły bawić się razem. Blondynka skinęła twierdząco głową po czym pożegnała się ze wszystkimi po kolei, kolejny raz obiecując Bonnie, że pojawią się na jej czwartych urodzinach.

Londyn powitał ich deszczową pogodą, co wcale blondynki nie zdziwiło. Smętnie spoglądała na mokre ulice stolicy Wielkiej Brytanii wracając do szkockich wspomnień. Miała wrażenie, że przez te pare dni przyzwyczaiła się do zasypiania i budzenia w ramionach Alexandra.
Zanim brunet odwiózł kobietę do domu, musiał wstąpić na chwilę do Nemesis.
- Chcesz iść ze mną? - zapytał, co zaskoczyło blondynkę - Tylko żadnego stania za barem, pojawiasz się tam jego moja kobieta - oznajmił patrząc na nią wzrokiem nie uznającym sprzeciwu.
- Jestem Twoją kobietą? - jeszcze bardziej zaskoczona blondynka spoglądała na Alexandra spod rzęs nie dowierzając w jego słowa.
- Nie wierzysz? - wysiadł z auta, otworzył jej drzwiczki, a kiedy wysiadła mocno chwycił kobiecą dłoń po czym wszedł pewnym krokiem do klubu, gdzie na razie znajdowali się jedynie jego pracownicy.
- Ellie! - rudowłosa barmanka niemal wyrwała ją z uścisku Alexandra przytulając ją do siebie - Martwiłyśmy się o Ciebie z Kate - westchnęła ciężko. Dopiero teraz Elizabeth zauważyła jak wszystkie oczy są skierowane na nią i Turnera.
- Zaraz wrócę - mruknął brunet widząc, że Sanders nie wypuszcza blondynki z objęć.
- Podsłuchałam jedną z rozmów Kane'a z Turnerem i po prostu od początku wiedziałam, że będziecie razem, Ty cicha wodo - zaśmiała się uroczo Rose.
- Dobrze, że Ty byłaś tego pewna od początku, a ja do teraz nie mogę w to uwierzyć - blondynka pokiwała głową z niedowierzaniem - Będzie brakowało mi pracy z Wami, Sanders - stwierdziła Brown krzywiąc się.
- Nie pozwoli Ci wrócić za bar? Gbur - mruknęła rudowłosa, a Ellie zaśmiała się pod nosem.
- Tylko ze względu na interesy - wzruszyła ramionami kobieta spoglądając w górę, gdzie Alexander rozmawiał z Milesem. Ich spojrzenia się spotkały, a mężczyzna uśmiechnął się lekko po czym wrócił do rozmowy z przyjacielem.
- Naprawdę straciłeś pięćdziesiąt tysięcy i wpływy w Bacio na cześć kobiety, Turner, nie poznaje Cię - westchnął niepocieszony Kane.
- Przestań się mazać, Miles, odbijemy się - oznajmił brunet - Mam zamiar przejąć Bacio szybciej niż Ci się wydaje - mrugnął do niego, a następnie dodał - Widzimy się jutro, Kane - zszedł pośpiesznie na dół po czym usiadł przy barze obok blondynki, kładąc dłoń na jej udzie.
- Poplotkowałyście już? - spojrzał na Rose i Kate, a następnie na Ellie.
- Nigdy w życiu - Sanders przysunęła w jego stronę szklankę z whisky, którą Turner od razu wziął w dłoń.
- Pamiętacie o balu w stylu weneckim za dwa tygodnie, prawda?  Musicie przyjść nieco wcześniej by wspomóc inne dziewczyny przy dekoracjach - powiedział Alexander upijając łyk alkoholu. Sanders westchnęła ciężko wywracając oczami.
- A już myślałam, że szef będzie milszy - uśmiechnęła się słodko wachlując teatralnie rzęsami.
- Niedoczekanie Twoje, Rose - Turner dopił alkohol, nieco rozbawiony słowami rudowłosej po czym złapał Elizabeth za dłoń rzucając "do jutra" na dowidzenia.

- Rose stwierdziła, że od początku wiedziała, że będziemy razem, bo patrzysz na mnie jak na ósmy cud świata - Ellie zapięła pasy bezpieczeństwa uśmiechając się szeroko.
- Zapomniała wspomnieć, że Ty patrzysz na mnie jak na Erosa* - blondynka prychnęła po czym wybuchła śmiechem nie mogąc uwierzyć w to porównanie.
- Nie dodawaj sobie, Alexandrze - stwierdziła rozbawiona.
- Chcesz się przekonać? - bez chwili namysłu ruszył w stronę swojego mieszkania, nie mogąc wyjść z podziwu jak potrafiła droczyć się z nim Brown.
- Może, a może nie - kącik ust pianistki drgnął w lekkim uśmiechu, co jakiś czas zerkała na bruneta, który był skupiony na drodze.

Szybko znaleźli się w apartamencie mężczyzny, gdzie ten od razu skierował się do salonu i włączył gramofon, za którym nieco tęsknił. Zdjął płaszcz przewieszając go przez barowe krzesło i przyciemnił nieco światło. W tym czasie Elizabeth postanowiła wziąć prysznic by odświeżyć się nieco po podróży, totalnie zapominając o jakim kolwiek ubraniu, które mogłoby zastąpić jej piżamę.
- Jakiś problem? - Alexander stanął w drzwiach łazienki patrząc jak Ellie chaotycznie okrywa się ręcznikiem.
- Czy Ty nauczysz się pukać, Turner? - zapytała nieco zawstydzona.
- Jestem u siebie, Kochanie - mrukął - A teraz pozwól, że pozbędę się tego co zbędne - wyciągnął dłoń w stronę blondynki i wsunął dwa palce za materiał ręcznika powoli go z niej ściągając.
- Tak lepiej - stwierdził zaczynając się rozbierać - A teraz weźmiemy ten cholerny prysznic jeszcze raz razem - Elizabeth stała oparta o umywalkę podziwiając każdy zarys mięśni na ciele bruneta dopóki ten krótko odchrząknął.
- Mówiłem, że patrzysz na mnie jak na Erosa, Ellie - uśmiechnął się szelmowsko wciągając kobietę do prysznicowej kabiny.

*Eros - w mitologii greckiej bóg miłości i namiętności seksualnej.

Only Ones Who Know [Elizabeth Brown & Alexander Turner]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz