rozdział dwudziesty czwarty

19 1 3
                                    

- Panno Brown, cieszę się, że znów mamy okazje się spotkać - oznajmił meksykanin klepiąc blondynkę po ramieniu. Tym razem pomyślał o zakneblowaniu kobiety nie mając ochoty słuchać jej ciętego języka.
Oczy Elizabeth były zamglone, jeszcze kilka godzin temu, kiedy nie chciała wyjść potulnie z domu z ludźmi Nazario, podano jej dawkę środków odurzających.
- Jest mi przykro, że Turner tak słabo Cię chroni, Elizabeth - stwierdził mężczyzna siadając na przeciwko dziewczyny - Znam wiele wpływowych młodzieńców, którzy lepiej by się Tobą opiekowali - uśmiechnął się półgębkiem. Blondynka spojrzała na niego przymrużonymi oczami, splunęła by w jego stronę. Gardziła Nazario zupełnie tak jak Alex i wiedziała, że ten nie zostawi jej samej.
- Co mamy zrobić? Jeżeli nasz plan wypali to Turner będzie tu za pół godziny - zapytał jeden z osiłków przytrzymując kobietę za włosy.
- Obchodźcie się z dziewczyną delikatniej - mruknął Nazario - i zaprowadźcie ją na zaplecze - dodał po chwili wstając.

Alexander wsunął w kieszeń tylnych spodni pistolet, a następnie założył marynarkę. Był gotowy zabić meksykanina, by tylko jego Elizabeth była bezpieczna.
- Co jest, Tony? - odebrał telefon od przyjaciela - To dobra wiadomość - oznajmił po czym się rozłączył. Anthony'emu udało zebrać się kilku ludzi, którzy tak samo mieli dość przekrętów Nazario, tym razem nie widział innego zakończenia dla mężczyzny.

- Elizabeth, pamiętam Cię z klubu Ojca - uśmiechnął się lekko czarnowłosy muskając palcami policzek dziewczyny - Stęskniłaś się? - chłopak wyciągnął knebel z ust blondynki, a ta od razu splunęła.
- Chyba coś Ci się popierdoliło w tej latynoskiej głowie - warknęła, a ten zaśmiał się głośno.
- Ty masz za to latynoski temperament, moja Droga - mruknął  zamykając na klucz drzwi pomieszczenia - Wiem, że liczyłaś na towarzystwo Twojego muzyka, ale nie martw się, niedługo do Ciebie dołączy - mrugnął zawiadacko.
- Pierdol się - westchnęła kobieta czując jak kręci jej się w głowie.

Zniecierpliwiony Nazario przechadzał się po biurze, na zegarze wybiła dwudziesta pierwsza, a Turner nadal się nie zjawił. Dopiero huk, który dobiegł go z dołu klubu, wszystko wyjaśnił - Anglik miał ochotę na wyjaśnienie spraw po męsku.
Mężczyzna wyszedł zobaczyć co się dzieje dzierżąc w dłoni broń, a już po chwili lufa zimnego pistoletu dotykała jego skroni.
- Gdzie jest Elizabeth? - zapytał nieprzyjemnie Alex wyrywając broń Nazario z dłoni.
- W lepszych rękach, Alexandrze, na pewno bawi się lepiej niż z Tobą - uśmiechnął się złośliwie meksykanin.
- Zaraz ja zabawie się z Tobą, pierdolony intrygancie. Mów gdzie ona jest, jeżeli nie to rozpierdole łeb Twojej żonie i synowi - warknął.
- Bez nerwów, Turner - czarnowłosy mężczyzna obejmował pasie półprzytomną blondynkę trzymając na jej gardle ostrze noża. Alexander przełknął ciężko ślinę, widok dziewczyny w tym stanie rozrywał jego serce na kawałki.
- Wypuść ją a Tobie i Twojemu Ojcu nic się nie stanie.
- Juan, zrób to co mówi Turner - oznajmił Nazario.
- No nie wiem, to całkiem gorąca laska, nie powinna się zmarnować...
- Rób co mówię, Juan! - zniecierpliwiony mężczyzna spojrzał zły na syna. Gdy ten go posłuchał i puścił kobietę, ta opadła od razu na zimną posadzkę.
- Żartowałem - warknął Turner, a zaraz po tym nacisnął spust pistoletu. Tony zajął się kobietą, gdy rozpłakany jak dziewczynka Juan skomlał nad ciałem Ojca.
- Trzymaj się od nas z daleka, inaczej resztę Twojej rodziny czeka ten sam los, Nazario - muzyk poklepał chłopaka po policzku po czym odwrócił się na pięcie udając się w stronę drzwi.
- Ty pierdolony zbawco świata - czarnowłosy podniósł się z nad ciała Ojca, chwycił za pistolet celując prosto w plecy Turnera.
- Nie! - Elizabeth wyrwała się z ramion Tony'ego osłaniając swoim ciałem Alexa.
- El! - kilka strzałów potem młody Nazario leżał w kałuży krwi, a blondynka w ramionach bruneta uśmiechała się do niego lekko prawdopodobnie nie czując bólu.
- Musimy ją natychmiast zabrać do szpitala.
- Kurwa, pojebało Cię Turner, do szpitala? I co im powiesz, że właśnie braliśmy udział w strzelaninie?
- Nie obchodzi mnie to, Miles, ona może umrzeć! - niósł w ramionach wykrwawiającą się kobietę.
- Właśnie o tym Ci, kurwa, mówiłem! Mówiłem, żebyś dał sobie z nią spokój!
- Przestańcie - Tony zerwał z siebie koszulkę tamując doraźnie ranę na ramieniu kobiety - To tylko niewielka rana, krwawi tak bardzo, bo jest pod wpływem narkotyków - oznajmił ochroniarz pomagając Alexowi położyć dziewczynę na tylnym siedzeniu Mustanga - Ja ją opatrzę - oznajmił.

- Może trochę boleć, Ellie - stwierdził troskliwie Tony łapiąc za szczypce, które przed chwilą zdezyfekował wódką. Alexander czujnie przyglądał się tej dwójce czując że kolejny raz spierdolił sprawę i naraził ukochaną na ogromne niebezpieczeństwo, usiadł na skraju łóżka w którym leżała Brown i upił łyk alkoholu, nawet nie zdążył się przebrać, bo nie chciał spuścić z oczu blondynki choćby na chwilę.
- Na pewno wiesz co robisz? - zapytał Tony'ego, kiedy ten wyciągał ostrożnie kulę pistoletu.
- Wyluzuj Alex, nie robie tego pierwszy raz - mruknął skupiony ochroniarz.
- Nie zrób jej krzywdy.
- Alex - westchnęła Elizabeth spoglądając na niego karcąco.
- Już dobrze - chwycił dłoń Brown muskając ustami jej wierzch.
El syknęła cicho gdy poczuła jak Anthony zszywa ranę, zacisnęła palce dłoni zamykając oczy.
Gdy Tony wyszedł z sypialni, Alexander usiadł na jego miejscu i westchnął ciężko - Nigdy więcej tego nie rób, Ellie - wyszeptał - Nie oddawaj swojego życia za mnie, Kochanie - palcami dłoni powolnie pogładził skórę jej twarzy wpatrując się w niebieskie oczy, które tak bardzo kochał.
- Jestem w stanie oddać swoje życie za Ciebie tak samo, jak Ty za mnie, Alexandrze i proszę, nie zakazuj mi tego. Nie byłabym w stanie bez Ciebie żyć - oznajmiła blondynka dopiero po chwili zauważając, że w brązowych oczach Alexandra pojawiły się łzy.
- Skończę z klubem. Oddam całe udziały Milesowi.

Only Ones Who Know [Elizabeth Brown & Alexander Turner]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz