rozdział dziesiąty

30 3 6
                                    

Alexander miał wrażenie, że zaczyna topić się w niebieskich tęczówkach wpatrującej się w niego Ellie, podszedł do niej bliżej, a kobieta cofnęła się o krok nadal nie spuszczając wzroku z jego twarzy.
- Naprawdę przepraszam - wyszeptał skruszony, ściągnął przeciwsłoneczne okulary odkładając je od razu na stolik.
- Nie wierzę Ci, Alexandrze - oznajmiła cicho młoda kobieta, Turner nie spodziewał się takiej odpowiedzi, zazwyczaj zwykłe przepraszam wystarczało by udobruchać kobiety, ale nie El.
Jego wargi zadrżały jakby chciał coś powiedzieć, ale z jego ust nie wypłynęło ani jedno słowo.
- Ciężko wierzyć w Twoje przeprosiny, skoro czyny mówią zupełnie co innego - Elizabeth była nieugięta, naprawdę musiał ją zranić wiadomością tekstową, którą jej wysłał podczas przeszukiwań Nemesis.
- Jeśli nie masz mi nic innego do powiedzenia, lepiej będzie, gdy już pójdziesz - stwierdziła pewnie blondynka, choć nie było dla niej łatwe po prostu wyprosić Alexandra. Część serca kobiety chciała by został, najlepiej na zawsze, ale musiała się bronić by nie zostać zraniona kolejny raz zmiennością bruneta.
- Nie - mruknął - Nie mam zamiaru - zbliżył się do blondynki, tym razem odważniejszym i szybszym krokiem. - Przestań, Alex - wyszeptała przygryzając dolną wargę gdy mężczyzna znalazł się na tyle blisko, że pod dłońmi wyczuwała bicie jego serca.
- Mam przestać? - zapytał cicho dotykając opuszkami palców policzka Ellie, powolnie pogładził kciukiem jej usta i nie mogąc się powstrzymać złączył ich usta w namiętnym pocałunku.
Palce dłoni kobiety znalazły się na jego karku drażniąc wrażliwą na pieszczotę skórę.
- Ellie - jęknął cicho mężczyzna w usta blondynki - jesteś moją cholerną słabością której nie potrafię sobie odmówić - sapnął przerywając pocałunek - Po prostu nie potrafię - zajrzał głęboko w oczy Brown odsuwając się od niej - Teraz mi wierzysz? - zapytał, złapał kobiecą dłoń i położył ją na swoim torsie.
Elizabeth skinęła głową czując jak uginają się pod nią kolana gdy tak na nią patrzył.
- Ellie, wróciłam! - Sarah niemal wbiegła radośnie do salonu, ale przystanęła w jego progu zauważając, że przyjaciółka nie jest sama - Przeeepraszam - zachichotała pod nosem Davis.
- Nie masz za co, Alexander i tak miał zamiar wyjść - oznajmiła zawstydzona Brown, jej zaróżowione zdecydowanie to zdradzały.
- Miałem? - zaśmiał się pod nosem spoglądając na blondynkę, uśmiechnął się lekko i złożył całusa na skroni kobiety - Zdecydowanie - brunet wyminął współlokatorkę Elizabeth, założył buty oraz marynarkę i patrząc z uśmiechem na El wykonał dłonią gest telefonu "zadzwoń do mnie" mówiąc to bezgłośnie po czym wyszedł zamykając za sobą drzwi.
- Cholera, Brown, nie mówiłaś, że jest tak cholernie gorący - zaśmiała się Davis patrząc nadal zszokowaną przyjaciółkę.
- Zapomniałam - mruknęła El nalewając sobie wody do szklanki, którą zaraz po tym opróżniła.
- Czemu tak wcześnie wróciłaś?
- Film był nudny więc byliśmy coś zjeść, a teraz idziemy do niego, chciałam zabrać kilka rzeczy, ale widzę że trafiłam na idealny moment - powiedziała Sarah kierując się zadowolona do swojej sypialni by spakować plecak.

Alexander usiadł w salonie nie mogąc przestać myśleć o tym co właśnie się wydarzyło. Najchętniej zabrałby kobietę do siebie by dokończyć to co zaczęli, ale wiedział, że mają na to czas. Na szczęście uwierzyła w jego skruchę, a to był milowy krok na przód.

"Dobranoc, Elizabeth."

"Dobranoc, Alexandrze."

Ellie powolnie otworzyła oczy czując jak mokry nos Cody'ego łaskocze ją w dłoń, zaśmiała się pod nosem widząc jak pies cieszy się, że w końcu się obudziła. Była niedziela, więc nie mając nic w planach, wzięła prysznic i postanowiła zabrać czworonoga na długi spacer.
Na szczęście na zewnątrz nie padał deszcz, był to pierwszy, suchy, poranek od kilku tygodni. Musiała to wykorzystać, dlatego w pobliskim parku zatrzymała się z psem w kawiarni.
- Dzień dobry, Pani Brown - dwóch, wysokich mężczyzn otoczyło blondynkę, a Cody zaczął warczeć złowrogo.
- Znamy się? - kobieta zmrużyła kobiety próbując sobie przypomnieć skąd mogłaby kojarzyć osiłków.
- Nie, ale nasz szef z chęcią by Panią bliżej poznał, proszę iść z nami - Elizabeth czując niepokój przypomniała sobie o słowach Alexa "im mniej wiesz, tym lepiej śpisz". Blondynka poderwała się nagle z krzesła biegnąc przez pustą jeszcze ulice Londynu.
- Szybciej Cody! - teraz biegnąc jak najszybciej umiała, cieszyła się że ojciec kazał jej uprawiać w szkole lekkoatletykę, przynajmniej w końcu na coś się to przydało. Mimo, że zostawiła daleko za sobą mężczyzn, biegła nadal przed siebie, po czym skręciła w jakąś małą ulicę. Oparła się o ścianę oddychając szybko i nerwowo wybrała numer do Alexa, wiedząc, że jest jedyną osobą która może jej pomóc.
- Ellie? Co się stało? - zapytał Turner słysząc jej szept i niespokojny oddech.
- Ktoś mnie śledzi, uciekłam, ale nie wiem czy mnie nie znajdą - sapnęła.
- Gdzie jesteś?
- Grandison Rd.
- Nie ruszaj się stamtąd - słyszała, że Alexander jest już w samochodzie, a jego silnik zawarczał głośno - Nie waż się rozłączyć, nawet jak Cię znajdą, włóż telefon do kieszeni, Elizabeth - oznajmił zdenerwowany.
Tak jak rozkazał Turner schowała telefon do kieszeni spodni. Niemal podskoczyła w miejscu gdy usłyszała kroki, a Cody zaczął znów warczeć.
- Nieźle biegasz, Mała - warknął jeden z osiłków podchodząc bliżej. Nie chcąc narażać czworonoga na niebezpieczeństwo Ellie mocno trzymała smycz.
- Pójdziesz z nami teraz po dobroci czy mamy najpierw sprawić by ten kundel wykrwawił się na Twoich oczach, Brown? - zapytał wyższy z nich.
- To nie kundel, tylko Flat Coated Retriever - oznajmiła mimo strachu Elizabeth.
- Gówno mnie to obchodzi - warknął wyciągając zza skórzanej kurtki broń, El zazdrżała widząc lśniący, czarny pistolet, a potem wszystko zadziało się tak szybko...
Pisk opon, strzały, szczekający Cody, a następnie chłodne dłonie Alexandra otulające jej twarz.
- Ellie, nic Ci nie jest? Nie mamy czasu, nie mamy - powiedział łapiąc ją ręką w pasie. Turner przejął smycz psa, który po chwili wskoczył na tylnie siedzenie Mustanga. Elizabeth nadal w szoku usiadła na miejscu pasażera z przodu zapinając szybko pasy bezpieczeństwa.
- Musimy wyjechać, daj mi swój telefon - kiedy dziewczyna spojrzała na niego nierozumiejąc.
- Trzymaj kierownice - wyrwał jej smartphone z dłoni po czym wyciągnął kartę sim łamiąc ją na pół.
- Alex...
- Nie teraz Ellie, nie mamy czasu na wyjaśnienia - mruknął skupiając się na drodze. Jechali autostradą w ciszy, blondynka nie mogła uwierzyć, że spokojny, niedzielny poranek może się tak skończyć. Alexander bez wyrzutów sumienia zabił na jej oczach ludzi, a ona siedziała z nim w samochodzie nie wiedząc gdzie ją wywozi.
- Powiesz mi gdzie jedziemy? - odezwała się cicho El spoglądając na niego spod rzęs.
Brunet westchnął ciężko - Do Szkocji - powiedział nie odrywając wzroku od ulicy.

Only Ones Who Know [Elizabeth Brown & Alexander Turner]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz