6 - Zerwał.

3.5K 70 55
                                    

Obudziłam się dalej wtulona w Vincent'a, on już nie spał, odpisywał na wiadomości. Gdy zobaczył że nie śpię uśmiechnął się do mnie.

- Dzień dobry droga Hailie. - Podniosłam głowę żeby spojrzeć w jego blade niebieskie tęczówki.

- Cześć. - Położyłam głowę spowrotem na jego umięśniony tors i słyszałam spokojne bicie jego serca. Leżeliśmy tak jeszcze kilka minut.

- Hailie ja muszę iść pracować, jakby coś się działo nawet jakaś blachostka zadzwoń dobrze? - Kiwnęłam głową na znak że rozumiem, on wstał i kierował się w stronę drzwi.

- Vince? - Odwrócił głowę w moją stronę. - Kiedy mam kontrolę?

- Dzisiaj o 16. - I wyszedł, spojrzałam na telefon i była 12:38. Wzięłam książkę do ręki i zaczęłam czytać.

Książka mnie tak pochłonęła na tyle że straciłam rachubę czasu, była 14:59. Odłożyłam książkę i wygramoliłam się z łóżka, wzięłam gorsetowy czarny top na ramiączkach i czarne baggy jeansy. Weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i podeszłam do toaletki. Włączyłam prostownice i gdy się nagrzewała zrobiłam lekki makijaż, wzięłam prostownicę i wyprostowałam włosy. Gdy kończyłam prostować włosy akurat wszedł Vincent.

- Zaraz wyjeżdżamy.

- Wiem właśnie kończę włosy prostować. - Wzięłam ostatnie pasemko i je wyprostowałam. Gdy skończyłam wyłączyłam urządzenie i wyszłam z pokoju. Na ręce tym razem miałam czarną rękawiczkę, zeszłam na dół i napotkałam tam Dylan'a.

- A ty gdzie się tak wystroiłaś? - Siedział z Shane'm na kanapie.

- Na randkę. - Oni zrobili oczy jak pięć złoty. - Na kontrolę jadę a z racji że jest ciepło to założyłam top.

Oni przytakneli i szłam w stronę samochodu, bracia wiedzieli że rzadko chodzę w takich topach więc nie zwracali na mnie szczególnej uwagi. Vincent otworzył mi drzwi, podziękowałam mu cicho i sam okrążył pojazd i wsiadł za kierownicę.

- Nie boje się was. - Powiedziałam patrząc na starszego brata, podniósł lekko kąciki ust.

- Ciesze się z tego powodu, lecz to nie będzie dla ciebie łatwe żeby reszcie zaufać jak mi. - Patrzył cały czas na drogę a mój wzrok powędrował również na ulicę.

- Masz rację. - Jechaliśmy już w ciszy.

Właśnie wyszliśmy z gabinetu ortopedy i zdjął mi gips lecz przez tydzień muszę nosić stabilizator. Ucieszyłam się bo funkcjonowanie w gipsie nie należy do najprostszych czynności. Wjechaliśmy jeszcze do sklepu, wykorzystałam sytuacje i weszłam w alejkę z wyrobami tytoniowymi. Wzięłam 4 paczki papierosów i szukałam Vincent'a, był przy alejce z przedmiotami domowego użytku. Gdy mnie zauważył podszedł i poszliśmy do kas samoobsługowych, skasowałam paczki papierosów i zapłaciłam, wzięłam je do ręki i czekałam aż Vincent skończy.

Gdy skończył wziął siatkę do ręki i poszliśmy do samochodu, zakupy spakował do bagażnika a ja usiadłam do samochodu a po chwili też to zrobił. Nie miałam żadnej torby ani nic żeby spakować swoje zakupy więc trzymałam je w ręce, rozmawiałam z Vincent'em na różne tematy.

- Kiedy wrócę do szkoły? - Vincent myślał nad odpowiedzią.

- Może w przyszłym tygodniu. - Odpowiedział i zmieniliśmy temat.

Gdy dojechaliśmy brat wziął zakupy i zaniósł je do kuchni a ja poszłam z swoimi do siebie, położyłam 3 paczki na biurko a jedną wzięłam ze sobą na balkon. Otworzyłam ją i wyciągnęłam papierosa, z parapetu wzięłam zapalniczkę i oparłam się o balustradę. Odpaliłam truciznę i wdychałam ją swoje płuca, moi bracia mieli to gdzieś że pale z resztą Tony też zaczął palić w moim wieku więc nic sobie z tego nie robili. Gdy tak stałam opierając się łokciami o metalową barierkę przyszedł mój ulubiony brat, wszedł na balkon i również się oparł obok mnie. Zaciągnęłam się i odezwałam.

Rodzina Monet - Samookaleczanie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz