9 - W końcu.

2.7K 65 8
                                    

Od mojego przyjazdu do psychiatryka minęło 5 tygodni więc zaraz miałem wychodzić, każdy mnie wkurwiał i faszerowali mnie lekami które pomagały. Bójki, wsadzenie do izolatek, rzucanie się na personel było tutaj codziennością. Raz sam byłem w izolatce za to że oglądałem bójkę jakiś piętnastolatków, zamknięty w czterech ścianach bez okna i jedynym przewodem światła była lampa wbudowana w sufit doprowadzała mnie do szału.

Nawet nie wiem która jest godzina, jestem pozbawiony każdego przedmiotu więc nie mam nawet co robić. Rodzeństwo do mnie przyjeżdżało co tydzień w soboty oprócz Hailie, miała mi pewnie za złe co powiedziałem w szpitalu. Dalej mam poczucie winy, jak są tutaj moi bracia a przeważnie jest to mój bliźniak i najstarszy brat to się pytam o młodszą siostrę lecz nic mi szczegółowego nie mówią oprócz tego że mało wychodzi z pokoju a w szkole zostaje dłużej przez treningi do zawodów siatkarskich, była kapitanką drużyny szkolnej. Dowiedziałem się że zaczęła chodzić na halę na treningi z siatkówki i dostała się do ligi oraz ma zawody za 3 tygodnie z jakąś drużyna w Nowym Jorku. Byłem z niej dumny cholernie.

Właśnie wypuścili mnie z izolatki, personel mnie poinformował że mam iść się spakować więc też tak zrobiłem. Gdy dopakowałem ostatnie ubranie moja sala się otworzyła i w drzwiach stanął najstarszy brat. Zamknąłem walizkę a on ją wziął i wyszliśmy. Wolność. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy.

- Jak się czujesz Tony? - Jego głos nie był aż tak lodowaty jak zawsze słyszałem w nim odrobinę łagodzi.

- Dobrze. - Powiedziałem szczerze, naprawdę czułem się dobrze. Może przez tabletki?

- Hailie się o ciebie pytała. - Wiedziałem że nie może przyjechać do mnie z powodu ze treningi ma codziennie po kilka godzin więc nie miała czasu czego nie mam jej za złe.

- A konkretnie? - Spojrzałem na niego przelotnie.

- Jak się czujesz i tego typu. - Jechaliśmy już w ciszy, gdy dojechaliśmy wysiadłem z bratem z samochodu. Widziałem że nie ma Jeep'a Will'a więc pewnie pojechał gdzieś.

Weszliśmy do środka i poszedłem do salonu do Shane'a i Dylan'a. Minęły 3 godziny aż Will wrócił z Hailie, miała niedosuszone włosy i miała torbę sportową na ramieniu. Gadała o czymś z jej ulubionym bratem, gdy mnie zobaczyła zrzuciła torbę na ziemię i do mnie podbiegła, wstałem i rozłożyłem ramiona. Wtuliła się we mnie.

- Tęskniłam. - Mruknęła pod nosem.

- Ja też mała Hailie. - Uśmiechnąłem się i dałem jej buziaka w jej jeszcze wilgotne włosy. Oderwała się ode mnie i usiadła na sofie.

- Zawody są przeniesione na za trzy dni. - Dylan i Shane zrobili wielkie oczy.

- Miały być za 3 tygodnie przecież. - Powiedział środkowy brat będąc dalej w szoku.

- Właśnie wiem, teraz będę siedzieć na hali cały dzień. - Oparła głową o oparcie. - Idę do Vince'a.

Wstała i poszła do biblioteki.

Hailie*

Byłam rozdrażniona tym że zawody są o dwa i pół tygodnia przesunięte. Nie było dużo czasu, zapukałam do drzwi i usłyszałam "proszę", chwyciłam klamkę i weszłam.

- Przeszkadzam? - Zapytałam bo jeśli ma coś ważnego to przyjdę później.

- Nie, usiądź proszę. - Wskazał gestem ręki że mam usiąść naprzeciwko jego. - Coś się stało droga Hailie?

- Zawody są przeniesione na za 3 dni i muszę dłużej siedzieć na hali. - Było słychać że jestem zirytowana tym.

- Rozumiem, dłużej czyli ile? - Oparł się łokciami o biurko i położył brodę na kciukach.

Rodzina Monet - Samookaleczanie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz