14 - Pustka.

2.2K 48 55
                                    

Zastanawiałam się skoro powiedzieli mi że zabiją Matteo to dlaczego żyje? Może go oszczędzili i dali mu jakąś nauczkę? Nie wiedziałam co z sobą zrobić, myślałam o dzisiejszej rozmowie z chłopakiem. Mi już nie zależało, jemu tak.

Zeszłam do salonu gdzie siedział Vincent z Will'em rozmawiając o jakimś tam biznesie ale gdy zobaczyli że przyszłam spojrzeli na mnie.

- Przeszkadzam? - Za każdym razem się ich o to pytam, mam to już w nałogu.

- Nie, droga Hailie. - Spojrzałam w stronę Vincent'a od którego z ust wypłynęły słowa. - Usiądź.

Zrobiłam to co powiedział, siedziałam blisko Will'a.

- Mówiłeś że Matteo nie będzie żyć. - Bracia wymienili spojrzenia.

- Oszczędziliśmy go. - Will jedynie patrzył na moją i Vincent'a wymianę zdań. - Hailie czy ty coś do niego jeszcze czujesz?

- Nie wiem, nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. - Schowałam głowę w rękach i poczułam mrowienie pod oczami.

- Zrób to co podpowiada ci serce. - Do rozmowy dołączył się mój ulubiony brat, który mnie objął ramieniem.

Starałam się odpędzić łzy. Tylko co mi serce podpowiada? Prędzej młodsi bracia zdobędą średnia 5.0 niż podejmę jaką kolwiek decyzję w tej sprawie.  Zranił mnie ale czy dalej go kocham?

Zdjęłam z siebie ramię brata i poszłam przymulona do swojego pokoju. Przebrałam się w jeansy i bluzę, do kieszeni włożyłam paczkę papierosów oraz telefon. Zeszłam na dół, ubrałam buty i nawet nie poinformowałam nikogo że wychodzę.

Wyszłam z rezydencji i szłam przed siebie, dotarłam na urbex, dokładniej opuszczony szpital psychiatryczny. Weszłam do środka i nawet go nie zwiedzałam, weszłam na dach opustoszałego budynku. Usiadłam na szorstkim dachu i wbijałam wzrok w niebo. Jakbym chciała wrócić do domu nawet nie wiedziałam jak, nie znam zabardzo Pensynwalii, lecz nie chciałam tam wracać ani nigdzie indziej iść.

Wyjęłam papierosa z paczki i go odpaliłam zapalniczką którą wręczył mi Tony jak przyłapał mnie na paleniu. Siedziałam tak długo że straciłam rachubę czasu. Czułam totalną pustkę.

Czułam wibrowanie telefonu, co chwilę. Pewnie bracia do mnie dzwonią ale przecież nie wyłączyłam lokalizacji, nie uciekłam to dlaczego jej nie sprawdzą gdzie jestem?

Słyszałam jak samochód podjeżdża, przez chwilę się wystraszyłam ale usłyszałam głos dwóch najstarszych braci. Odetchnęłam z ulgą. Zaczęły mi niekontrolowane łzy spływać po policzkach.

Cały czas ta rozmowa z Matteo nie dawała mi spokoju. Usłyszałam kroki moich braci coraz bliżej, wyciągnęłam telefon z kieszeni. 3:09.

Było zimno ale nie czułam że zmarzłam, nic nie czułam, tylko pustkę.

Kroki i rozmowy moich braci się zbliżyły, wchodzili na dach. Skuliłam się bo czułam kolejną falę łez. Byłam na widoku więc z łatwością podeszli do mnie, a raczej podbiegli, Will odrazu mnie objął a Vincent klęknął przede mną, podniosłam głowę i spojrzałam na najstarszego brata. On wziął moją dłoń i zaczął ją gładzić, nikt nic nie mówił. Po prostu tu byli.

Nie wiem ile minęło od kąd mnie znaleźli, ciężko było mi określić, robiło się już jasno wiec obstawiałam że jest  czwarta. Powoli wstałam a bracia zrobili to zaraz po mnie, Vincent szedł pierwszy a Will chwycił moją dłoń i złączył moje palce ze swoimi. W samochodzie usiadłam z ulubionym bratem z tyłu a najstarszy prowadził.

- Gdzie ty kurwa byłaś?! - Krzyknął Dylan zaraz po tym jak wyszłam z pokoju.

Rodzina Monet - Samookaleczanie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz