8 - Wypadek i psychiatryk.

3K 68 67
                                    

Na moim łóżku siedział.. Tony.

Tony*

Gdy Hailie sie ulotniła z salonu zapłakana poszedłem za nią, gdy otworzyłem drzwi to jej nie było, wszedłem do środka zobaczyłem światło w jej łazience. Usiadłem na łóżku i martwiło mnie że nie wychodzi już z tamtąd kilka minut, usłyszałem jak używa jakiegoś matelowego pudełka.

Gdy wyszła, na jej twarzy widniało zaskoczenie.

- Coś się stało? - Zapytała niepewnie gasząc światło w łazience i zamykając drzwi.

- Hailie chciałbym ci powiedzieć wszystko, możesz im to przekazać co zaraz ci powiem bo nie umiem im tego powiedzieć dobrze? - Spojrzałem na siostrę która usiadła na huśtawce w pokoju wpatrując się we mnie martwiącym spojrzeniem.

- Dobrze. - Oparła łokcie o nogi i czekała co jej powiem.

Czy ja chcę o tym mówić? Ma swoje problemy będę się jej narzucał.

- A więc zaczęło się to kilka miesięcy temu gdzie zostałem zmuszony przez jakiegoś łebka z maturalnej żeby sprzedawać dragi na imprezach i oddawać mu 80% tego co sprzedałem, chodziło o to że widział jak bije jednego typa do nieprzytomności i on ma tego zdjęcia więc nie miałem wyjścia bo by mnie zgłosił do dyrekcji. I pierwszy tydzień był spoko ale później było gorzej, ludzie znali mnie tylko z tego że jestem dilerem i nie dawałem sobie z tym rady że chłopaki by się dowiedzieli dlatego zacząłem się ciąć. - Hailie ani razu mi nie przerwała za co byłem jej wdzięczny. - Dzisiaj muszę kolejną działke sprzedać.

- Tony, przykro mi ogromnie że ciebie to spotkało. Postaramy ci się pomóc dobrze? Przynieś mi wszystkie twoje ostrza, żyletki czy cokolwiek czym się okaleczasz, chcemy ci pomóc. - Wstała i mnie przytuliła, jej przytulas był ogromnym wsparciem i pocieszeniem. Oddałem gest.

- Okej przyniosę. - Odkleiła się ode mnie i wyszedłem z jej pokoju kierując się do swojego. Czy ja chcę oddawać jej wszystkie żyletki? Nie myślałem więcej tylko wyciągnąłem z zakamarków żyletki i wróciłem do Hailie.

Siedziała na łóżku i wystawiła rękę na znak że mam jej oddać, chwilę się zawahałem ale końcowo jej oddałem. Wierzyłem w to że mi pomogą. Wyszliśmy od Hailie z pokoju, ja poszedłem do siebie a ona zeszła do reszty braci.

Hailie*

Zeszłam po schodach trzymając kawałki metalu w dłoni tak żeby się nie pokaleczyć. Podeszłam do Vincent'a a on chyba zrozumiał że ma wyciągnąć dłoń i ostrożnie podałam mu żyletki najmłodszego brata.

- Tony jest dilerem z przymusu i nie daje rady. - Usiadłam na sofie obok Will'a i schowałam głowę w rękach. Czułam wzrok czterech braci na sobie.

- Co kurwa? - Powiedział zdenerwowany Dylan.

- Hailie wiesz kto mu kazał? - Zapytał mnie lodowato najstarszy brat.

- Nie, powiedział tylko że jest chłopak z klasy maturalnej ale nie powiedział konktetnie kto. - Podniosłam głowę i spojrzałam na każdego z braci, Dylan był wkurwiony, Shane zakłopotany, z  Vincent'a nie umiałam wyczytać kompletnie nic a Will był bezbodźcowy.

Shane chciał coś powiedzieć ale się zahamował, schowałam znowu głowę w dłonie i poleciały mi łzy z oczu.

Czemu za wszystko płacze?

Tony*

Siedziałem na łóżku u siebie i miałem poczucie winy że powiedziałem wszystko mojej młodszej siostrze i oddałem jej żyletki, zacząłem przeszukiwać łazienkę w celu znalezienia czegoś co jest ostre i będę mógł sobie ulżyć. Maszynka. Rozjebałem ją i wyjąłem ostrze, podwinąłem rękaw bluzy i przyłożyłem ostrze do ręki. Zrobiłem kilka głębokich cięć i zawinąłem to niechlujnie w bandaż. Wyszedłem z łazienki i położyłem się na łóżku. Próbowałem zasnąć ale moje próby poszły na marne, wziąłem do ręki szkicownik i ołówek, zacząłem rysować co siedzi mi w głowie.

Po trzech godzinach skończyłem i odłożyłem przedmioty, wstałem i poszedłem zmienić bandaż bo przeciekł. Gdy wyszedłem z nowym bandażem na ręce położyłem się spowrotem na łóżku i patrzyłem się bez jakiegokolwiek sensu w sufit. Nic innego mnie nie interesowało niż sufit w który się wgapiałem, usłyszałem pukanie do drzwi.

- Wejść. - Wymruczałem i do pokoju wszedł najstarszy brat. - Czego chcesz?

- Tony martwimy się o ciebie, jutro masz spotkanie z psychologiem. - Powiedział lodowato opierając się o ścianę z rękoma skrzyżowanymi na piersi.

- Nie jestem pierdolniety żeby chodzić do jakiegoś psychologa! - W jego oczach była obojętność, czy on ma jakieś emocje?

- Nie unoś się na mnie. - Mówił dalej lodowato.

- Wypierdalaj z tąd! Nie będę chodzić do psychologa! - Obróciłem się na bok żeby na niego nie patrzeć a on wyszedł. Po chwili przyszło mi powiadomienie że na moim koncie bankowym było równe zero złoty. Wkurwiłem się ale nie będę odpierdalać jakieś szopki.

Nie będę się prosił o cokolwiek. Mam wyjebane już.

Na kolację nikt mnie nie zawołał, o 21 wyszedłem z pokoju biorąc kluczki od motoru i kierowałem się w stronę garażu oczywiście ktoś musiał zakłócić mój spokój.

- A ty gdzie się wybierasz? - To był Vincent, nie spojrzałem na niego tylko wyszedłem z domu i wsiadłem na motor. On poszedł za mną. - Pytam się coś.

- Chuj cię to interesuje. - Przekręciłem klucz w stacyjce i wyjechałem z piskiem. Jeździłem jakąś godzinę i miałem dość tego życia. Wjechałem w drzewo.

Straciłem przytomność. Widziałem tylko ciemność.

Czy tak właśnie wygląda śmierć? Czy ja umarłem?

Gdy otworzyłem oczy zaczęło mnie razić jakieś światło, zamknąłem oczy i ponowie je otworzyłem. Powtórzyłem tą czynność kilka razy żeby przyzwyczaić się do światła, rozejrzałem się po miejscu w którym się znajdowałem. Szpital.

Przy mnie siedział mój bliźniak który że zobaczył że się obudziłem wybiegł z sali chyba po lekarzy,  nie myliłem się. Zrobili mi jakieś badania i wyszli, po chwili przyszło całe moje rodzeństwo.

- Jak się czujesz Tony? - Oczywiście lodowatym tonem Vincent.

- Zajebiście do póki was nie zobaczyłem. - Gdy powiedziałem te słowa uświadomiłem sobie że tam była moja młodsza jedyna siostra. Kurwa. Wyszła z sali a za nią poszedł Will. Zostałem w sali z bliźniakiem, Dylan'em oraz najstarszym bratem. Miałem ich w dupie.

- Tony jak dojdziesz do siebie, wysyłam cię do szpitala psychiatrycznego. - Spojrzałem na niego wkurwiony, wypalałem w nim dziurę wzrokiem z ognia. Nic mu nie odpowiedziałem, rodzeństwo które wyszło z sali nie wróciło już. Było mi żal i przykro że wypowiedziałem takie słowa przy Hailie, to moja jedyna siostra. Japierdole.

Gdy wyszedłem z szpitala Vincent odrazu zawiózł mnie do wariatkowa i zostawił na 6 tygodni, nic się nie działo oprócz tego że wszyscy mnie wkurwiali i faszerowali mnie tabletkami.

★★★

Przepraszam że taki krótki niż zawsze ale dziś nie miałem zabardzo czasu!!!

Dziękuję za 500 wyświetleń oraz 50 gwiazdek<3!!

Rodzina Monet - Samookaleczanie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz