Minął jakiś miesiąc od śmierci Louis'a, paczka którą miała wysłać jego mama powinna dziś przyjść, nie jadłam ani nie piłam przez co raz wylądowałam w szpitalu. Piłam nurtidrinki a raczej próbowałam bo nie byłam w stanie nic wypić a szczególnie zjeść, Vincent mówił o tym że lekarz ma mi sondę założyć lecz ja i tak ją wyrwę. Chłopaki co jakiś czas przychodzą do mnie ale jedynie zastają mnie płacząca skulona w kłębek, nie odzywam się do nich, najwięcej przychodzi tutaj Dylan i Will. Często jestem przenoszona do któregoś pokoju z braci żebym nie była sama w nocy ale i tak prawie nie śpię.
Jest mi tak cholernie ciężko.
- Malutka, paczka przyszła. - Wszedł do środka i położył ją obok biurka. - Jak się czujesz?
- Okropnie. - Wyjakałam przez łzy, zmusiłam się do pozycji siedzącej i przytuliłam brata. On odwzajemnił gest, posadził mnie na kolana i wtuliłam się w niego jeszcze bardziej.
- Spokojnie bo mnie jeszcze udusisz. - Uśmiechnęłam się przez łzy i napewno to poczuł jak na jego ramieniu moje kąciki ust się podniosły. Zeszłam powoli z niego i podeszłam do kartonu, miałam problem żeby go otworzyć dlatego wziełam nożyczki z biurka. Na górze leżał list który odrazu otworzyłam i przeczytałam, Will uważnie się mnie przyglądał z wyraźnym zmartwieniem na twarzy.
"Hailie jak to czytasz to już nie żyje, wiem że nie mieliśmy takiego super kontaktu od kąd się przeprowadziłaś ale był jaki kolwiek kontakt. Przyjaźnimy się od 10 lat, dalej pamietam jak ci łopatkę w piaskownicy zawsze zabierałem. Nic ci nie mówiłem i tym że miałem problemy, nie obwiniaj się, to nie twoja wina po prostu byłem tchórzem i się bałem prosić o kogokolwiek o pomoc. W tym kartonie są moje rzeczy i zdjęcia z danego okresu naszego życia. Jesteś, byłaś i będziesz dla mni najważniejsza mała Hailie. Kocham cię i nie zmieniaj się.
Louis"
Rozpłakałam się znowu, zaczełam wyjmować kolejną kopertę gdzie były nasze zdjęcia i krótka rozpiska. Pierwsze zdjęcie to było nasze w piaskownicy, miałam ubraną różową bluzeczkę oraz fioletowe getry za to Louis miał niebieska bluzeczkę a szare spodnie dresowe. Z tyłu była rozpiska w którym to było roku itp, było tych zdjęć dużo i wszystkie je przejrzałam i przeczytałam rozpiski. Nasze pierwsze zioło, pierwsze upicie, pierwsze wspólne wakacje, pierwszy dzień szkoły, nasz pierwszy papieros, pierwsza impreza. Było tego okropnie dużo. Miałam dużo wspomnień z nim, zdjęcia tez bym znalazła w albumie.
Nie wiem ile mi czasu zeszło ale na dworze było już ciemno ale Will dalej siedział na łóżku przyglądając się mnie. Chowałam zdjęcia do koperty i w kartonie były dwie bluzy które zawsze mu zabierałam jak było zimno. Były też dwie koszulki, jedna szara a druga ciemno czerwona, tą drugą zawsze ubierałam jak byłam u niego w domu na noc czy po prostu to za każdym razem się przebierałam w tą koszulkę a on się śmiał że wyglądam jak menel.
Poczułam znajome mrowienie pod oczami, zakryłam twarz rękoma i zaczełam płakać, Will odrazu do mnie podszedł i zaczął przytulać. Wziął mnie na ręce i zaniósł do siebie, dalej mnie przytulał, nie wiem ile czasu minęło ale w pewnym momencie zasnęłam z wycieńczenia organizmu.
Nie wiem ile spałam, ale długo bo czułam uginanie się materaca co jakiś czas lub na kilka godzin. Nie chciałam otwierać oczu, chciałam umrzeć. W pewnym momencie otworzyłam oczy, byłam w pokoju Will'a, na łóżku siedział mój ulubiony brat wpatrując się we mnie a na krześle siedział najstarszy.
- Jak się czujesz Hailie? - Zapytał łagodnie Vincent, od kąd jestem w takim stanie zmienił ton i nastawienie do mnie.
- Fizycznie okej. - Powiedziałam wyraźnie, oboje bracia mi się przyglądali.
- A psychicznie? - Dopytał Will.
- Źle. - Powiedziałam cicho że nawet nie wiem czy mnie usłyszeli. Will przytulił mnie, i pocałował w skroń. - Spałaś kilka dni.
- Co? - Zapytałam zaskoczona.
- Pojedziemy do szpitala aby wykluczyć chorobę, Will ci pomoże się umyć i ubrać. Czekam na dole. - Kiwnęłam głową ze zrozumiem a Will zabrał mnie do mojego pokoju. Umyłam się z pomocą brata i ubrałam się, Will wysuszył mi włosy i je wyprostował.
- Skąd wiesz jak używa się prostownicy? - Spojrzałam na niego w lustrze.
- Prostowałem kiedyś włosy. - Uśmiechnął się. Zrobiłam to samo. Zeszliśmy na dół i w salonie siedziała reszta braci.
- Jak się czujesz dziewczynko? - Odezwał się Dylan.
- Źle. - Środkowy brat wstał i przytulił mnie, nie miałam już siły płakać. Vincent wyszedł do garażu a Will za nim rzucając mi że mam zaraz przyjść.
•
Wyszliśmy z gabinetu lekarza, przez to że nie jem mam okropny spadek cukru i witamin. Mam bardzo dużą niedowagę, założył mi sonde i powiedział jak się jej używa. Podjechaliśmy do apteki i Vincent wszedł wykupić wszystko co zalecił lekarz. Bracia mnie namawiali żebym poszła na terapię ale ja stanowczo odmawiałam. Podobno czas leczy rany.
Wróciliśmy do domu i udałam się z najstarszym bratem w celu nakarmienia mnie przez ta cholerną sondę. Nie protestowałam jednak, nie miałam siły.
Oparłam głowę o blat stołu i zaczełam płakać, dziwiłam się że miałam jeszcze czym płakać.Wyrwałam sondę z nosa i wyszłam z kuchni, Vincent pobiegł za mną i złapał mnie za ramię, czułam że czerwona ciecz spływa mi z nosa.
- Hailie co się dzieje? Dlaczego to zrobiłaś? - Trzymał dłonie na moich ramionach a ja przybliżyłam się do niego i wtuliłam się w jego tors.
- Nie wiem. - Vincent wziął mnie na ręce i zaprowadził do kuchni, nie chciałam go puścić lecz mnie do tego zmusił.
- Założę ci sondę, musisz przyjmować jakikolwiek pokarm Hailie. - Spojrzał mi głęboko w moje czekoladowe tęczówki. Kiwnęłam głową a najstarszy brat zaczął mi zakładać rurkę. Było to nie przyjemne uczucie. Vincent dokarmił mój organizm jeszcze trochę i pozwolił mi pójść do pokoju ponieważ było już późno.
Zasnęłam niemalże odrazu lecz obudziłam się o 3:02. Wstałam z łóżka i weszłam do łazienki, oparłam się rękoma o umywalkę i popatrzyłam na siebie. Wyglądałam jakbym wyszła z horroru, miałam chęć sobie coś zrobić dlatego ułożyłam dłoń w pięść i uderzyłam z całej siły w lustro które pękło, kawałki szkła wbiły mi się w kostki. Upadłam na resztę zbitego lustra i zaczełam płakać, długo nie minęło aż Vincent oraz Will wbiegli do mojego pokoju a po chwili do łazienki.
Zastali mnie z lejącą się krwią z ręki, Will odrazu podbiegł do mnie i zaczął przytrzymywać moją dłoń a Vincent pobiegł po apteczkę, gdy wrócił zapalił światło w pokoju a Will mi pomógł przejść z łazienki do pokoju gdzie najstarszy brat wyjmował mi kawałki szkła i opatrzył mi dłoń i kolana.
- Co się stało Hailie? - Vincent złapał mnie za dłoń i zaczął ją gładzić kciukiem.
- Tęsknię za nim. - Wyjakałam ledwo wydając z siebie głos. Will mnie przytulił kładąc moja głowę na jego klatce piersiowej.
W pewnym momencie zrobiło mi się słabo i zamknęłam oczy. Obudziłam się w pokoju Dylan'a, zdziwiło mnie to ponieważ w nocy go nie było. Dylan leżał obejmując mnie ramieniem, nie rozumiałam jak i kiedy tu się znalazłam.
- Jak się czujesz dziewczynko?
- Chyba okej.
Nagle moja głowa opadła a ja zamknęłam oczy. Widziałam ciemność, nic mi się nie śniło. Czy ja umarłam?
★★★
Mam nadzieję że wam sie podoba:)
Dziękuję za tyle wyświetleń oraz gwiazdek<3333!!!
Do następnego!!
CZYTASZ
Rodzina Monet - Samookaleczanie.
Roman pour AdolescentsHailie Monet 14 letnia dziewczynka traci dwie najważniejsze osoby w swoim życiu i trafia do braci w Pensynwalii. Nikt nie znał prawdziwą Hailie. Brunetka umiała wszystko ukrywać przed każdym.