Przechodzę przez ulicę, gdy tylko zapala się zielone światło. Mocniej naciągam kaptur, próbując nie zmoknąć jeszcze bardziej. Moja kurtka i spodnie są całe przemoczone od ostrej ulewy.
Biorąc pod uwagę fakt, że mieszkanie Harry'ego znajduje się zaledwie dziesięć minut drogi od uczelni, powinienem dostać się tam szybciej. Przez deszcz muszę iść wolniej niż zwykle, zważywszy na to, że już dwa razy się poślizgnąłem i prawie upadłem.
Jest listopad, więc spodziewałem się, że będzie zimno. Liczyłem jednak na jakiś czarujący śnieg, a nie na burzę i oberwanie chmury.
Wzdycham z ulgą, gdy docieram do bloku chłopaka i wyciągam dodatkowy klucz, który dostałem od niego kilka dni temu.
Po powrocie od rodziców spędziliśmy razem ostatnie dni wakacji. Wiedzieliśmy, że gdy zacznie się rok akademicki, obaj będziemy zajęci. Na początku ciężko nam było się widywać regularnie, bo z nowym semestrem musieliśmy się z powrotem przyzwyczaić do trybu pracy i nauki.
Teraz, gdy nasze grafiki się nieco uspokoiły, zwykle udaje nam się widywać kilka razy w tygodniu. Ten był dosyć zajęty, bo musiałem pomóc Liamowi z przeprowadzką do jego dziewczyny, a Harry poświęcił sporo czasu na uczenie się do nadchodzących egzaminów.
Jest już piątek, a będziemy się widzieć dopiero pierwszy raz w tym tygodniu. Wchodzę po schodach, bawiąc się kluczem w palcach, dopóki nie docieram pod jego drzwi.
- Cześć, kochanie - rzucam na wejściu, żeby Harry nie pomyślał, że jestem mordercą czyhającym na jego życie. Ściągam mokre buty i kurtkę, którą odkładam na szafkę przy drzwiach.
Chłopak nie odpowiada, a w salonie nie świeci się światło, więc postanawiam poszukać go w sypialni. Zastaję go leżącego na łóżku z zamkniętymi oczami. Książka wciąż leży na jego brzuchu, a lampka nocna ciągle się pali. Uczy się zdecydowanie za dużo.
Odkładam książkę na bok, przykrywam go kocem i wyłączam światło. Decyduję pozwolić mu się trochę zdrzemnąć i zamawiam pizzę. Sprzątam też trochę w jego kuchni, zanim wracam do sypialni.
Ostrożnie kładę się obok i przeczesuję jego włosy ręką, żeby go obudzić. - Skarbie - mruczę. - Obudź się.
Brunet delikatnie otwiera jedno oko, uśmiecha się i z powrotem je zamyka. - Hej - stęka. Jego głos jest zaspany. - Przepraszam, zasnąłem.
- Zauważyłem. H, przepracowujesz się.
Chłopak przytakuje. - Wiem. Zrobię sobie przerwę na ten wieczór.
Kiwam głową i pochylam się, żeby go pocałować. Niedługo później słyszymy dzwonek do drzwi. - Pizza - wyjaśniam, na co Harry szeroko się uśmiecha.
Płacę za jedzenie i przygotowuję stół; nalewam nam lemoniady i kładę po kawałku pizzy na talerzach, żeby przynajmniej wyglądało, jakbym zrobił coś sam.
Harry posyła mi szczęśliwy uśmiech, gdy wchodzi do kuchni. Jego włosy są rozczesane i wygląda na nieco mniej nieprzytomnego. - Powiedziałem ci, że masz dla mnie nie sprzątać - przypomina. - Źle się z tym czuję.
- Harry, po prostu wsadziłem naczynia do zmywarki. To nic takiego. A ty za dużo się uczysz, więc chcę o ciebie zadbać. Lubię to, okej?
Brunet przytakuje i podchodzi do mnie, żeby mnie wyściskać. - Okej. Dziękuję - mruczy w moje włosy z uśmiechem.
Przy jedzeniu opowiadamy sobie o naszych dniach, zaczepiamy się stopami pod stołem i słuchamy winylu Arctic Monkeys. Gdy za pierwszym razem odwiedziłem Harry'ego, zupełnie o nim zapomnieliśmy. Zaaferowałem się oglądaniem jego mieszkania, przytulaniem na sofie i całowaniem się w łóżku. Od drugiego spotkania stało się to jednak naszym rytuałem, naszą rzeczą. Teraz w tle zawsze lecą jakieś piosenki.
CZYTASZ
like dandelions in the wind I Larry Stylinson I Tłumaczenie
FanfictionLouis nie może doczekać się wycieczki, którą planował już od dawna. Wakacje mają być dla niego czasem wyczekanego relaksu i samotności. Wtedy na drodze staje mu Harry, dziwny chłopak ze szkicownikiem pod pachą i podejrzaną obsesją na punkcie dostan...