Chociaż burza kilkukrotnie obudziła nas tej nocy, to wciąż spałem lepiej niż kiedykolwiek w ostatnim czasie. Łóżko w hotelu jest zdecydowanie wygodniejsze od tego w vanie i, gdy otwarłem oczy o jedenastej, nie czułem żadnego bólu w plecach.
Harry od jakiegoś czasu robi coś na telefonie i posyła mi uśmiech, gdy zauważa, że już nie śpię. - Dzień dobry - szepcze, odkładając komórkę. - Już myślałem, że nigdy się nie obudzisz.
Potrząsam delikatnie głową i przecieram oczy. - Ile pieniędzy udało ci się zaoszczędzić dzięki podróży ze mną?
Chłopak unosi brwi. - Niewiele, jak mam być szczery. Nie zabrałem ze sobą zbyt dużo. Czemu?
Stękam cicho. - Cholernie chciałbym tu zostać na jeszcze jedną noc.
Harry kiwa głową. - Jak chcesz. Jestem pewny, że jakoś damy radę. Może się zdarzyć, że będziesz musiał mi trochę pożyczyć, ale na pewno dostaniesz je z powrotem, jak już wrócimy.
- Yay - wypalam z uśmiechem i całuję go w policzek. - Dziękuję.
Brunet szeroko się uśmiecha, przyciągając mnie do normalnego pocałunku. Przez jakiś czas się przytulamy; cieszę się tym, że jego ręka obejmuje mnie w pasie, a jego dłoń spoczywa na moim brzuchu.
- Coś mi się wydaje, że obudziłeś się zbyt późno, żeby zjeść śniadanie - mamrocze.
- Zamiast tego lunch? - Wtulam się w niego jeszcze bardziej, rozkoszując się jego jabłkowym szamponem.
- Jasne, czemu nie. Jakieś inne plany na dzisiaj?
Kręcę głową. - Masz jakiś pomysł?
- Nie - odpowiada. - Jeżeli ci to pasuje, to chciałbym zostać w pokoju. Nic nie robić.
Przytakuję z drobnym uśmiechem. - Brzmi dobrze, jeśli o mnie chodzi.
Siadam i rozciągam ramiona, a potem kark, czekając, aż delikatnie strzeli. - Ew - Harry jęczy, lekko uderzając mnie w ramię. - Nie rób tak. Połamiesz się kiedyś.
Chłopak ciągnie mnie z powrotem w dół, tak że znowu jesteśmy twarzą w twarz, i z uśmiechem zaczyna ostrożnie gładzić mój policzek kciukiem. - Jesteś piękny - mówi cicho, zjeżdżając na moje włosy. Próbuję się nie zarumienić, gapiąc się w poduszkę obok zamiast na niego. Nie radzę sobie z komplementami. - Skarbie, możesz na mnie spojrzeć. Nie uciekaj za każdym razem, gdy powiem coś miłego.
- Masz mnie - mamroczę, co wywołuje u niego lekki chichot. Delikatnie unosi mój podbródek, przez co jestem zmuszony do nawiązania kontaktu wzrokowego; do patrzenia w te zielone oczy, które sprawiają, że jednocześnie mam ochotę się w nich utopić i uciec spojrzeniem.
Nikt nigdy nie zwracał się do mnie tak, jak Harry. Jasne, mówiono mi, że jestem atrakcyjny, przystojny albo wysportowany - kiedy oboje byliśmy pijani i całowaliśmy się gdzieś w klubie. Ale nikt nigdy nie powiedział mi, że jestem piękny. Nie w taki sposób. Patrząc na mnie, jakby rzeczywiście miał to na myśli.
- Mówię prawdę. Nie wierzysz mi, mam rację? - pyta, siadając na mnie okrakiem. Jego usta są zawieszone tuż nad moimi, a chwilę później zaczyna obsypywać mnie drobnymi buziakami. - Jesteś cholernie zachwycający. Wiesz o tym? Myślę, że będę musiał ci to powtarzać codziennie, zaczynając od dzisiaj, dopóki tego nie zrozumiesz. Kocham twoje oczy - rzuca. - Mógłbym na nie patrzeć przez cały dzień. I twoje włosy. Są takie miękkie, że chciałbym w nich zakopać swoje ręce. A twoje...
- Harry - przerywam mu, próbując go z siebie zrzucić. - Koniec.
Chłopak uśmiecha się do mnie łagodnie, muskając opuszkiem palca moją wargę, zanim ponownie mnie całuje. - Naprawdę nie potrafisz sobie radzić z komplementami, hm?
![](https://img.wattpad.com/cover/341950862-288-k231478.jpg)
CZYTASZ
like dandelions in the wind I Larry Stylinson I Tłumaczenie
FanficLouis nie może doczekać się wycieczki, którą planował już od dawna. Wakacje mają być dla niego czasem wyczekanego relaksu i samotności. Wtedy na drodze staje mu Harry, dziwny chłopak ze szkicownikiem pod pachą i podejrzaną obsesją na punkcie dostan...