Chapter Eight

252 10 15
                                    

Chwilę się zastanawiałam nad decyzją po czym odpowiedziałam:
- Zgoda. - Wszyscy wydawali się naprawdę zdziwieni moją decyzją.
- Naprawdę? - zapytał Steve.
- Nie. Narra - powiedziałam i teleportowałam się do łazienki.
- Co tu się właśnie wydarzyło i gdzie ona jest? - zapytał Tony.
- Nie wiem, ale chodźmy daleko nie mogła się teleportować - odpowiedział Steve i wybiegli z mieszkania.

Wyszłam z łazienki i pogratulowałam sobie mądrości. Naprawdę, aż dziwne, że tak łatwo ich wykiwałam. Wyszłam na balkon i spojrzałam w dół. Avengersi jeździli samochodami i szukali mnie.

Wzięłam torbę i spakowałam do niej wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Wyszłam z mieszkania i włamałam się do pierwszego lepszego samochodu. Postanowiłam pojechać na lotnisko. W połowie drogi stanęłam w korku. Z nudów przeszukałam wszystkie schowki w moim aucie. Natrafiłam na jakiś dowód osobisty. Byłam ciekawa komu ukradłam samochód.

Jakież było moje zdziwienie, gdyż na dowodzie widniało nazwisko: James   Buchanhan Barnes. Postanowiłam narazie się tym nie przejmować i jechałam dalej. Na szczęście dalej nie było korków. Zaparkowałam przed lotniskiem i wykupiłam bilet do Hiszpani.

Rozejrzałam się po lotnisku i moje spojrzenie skrzyżowało się z Buckym. Przeklnęłam w myślach i pobiegłam do samolotu. Musiałam chwilę poczekać i siedziałam jak na szpilkach, bojąc się, że Barnes mnie zauważy. Po paru minutach odnalazł mnie i usiadł na krześle obok. Postanowiłam ignorować jego obecność. Jednak, gdy zobaczyłam, że mój samolot zaraz odleci, postanowiłam zrobić coś tak głupiego, że Bucky będzie siedział przez parę minut w osłupieniu.

Wstałam i zanim zdążył mnie zatrzymać, pocałowałam go.

Złapałam moją torbę i wbiegłam do samolotu. Usiadłam na swoim miejscu i zasnęłam.



Wyjątkowo bez Polsatu, jednak coś się wydarzyło między naszymi bohaterami. Mam nadzieję, że udało mi się was zaskoczyć.
Do następnego rozdziału!

I don't have a heart. Not anymoreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz