Udawania ciąg dalszy

151 14 0
                                    

— A widziałeś minę Lance'a? Biedny myślał, że zaraz się pozabijamy. Już szykował się, aby wskoczyć do basenu, gdybym zaczęła cię topić – powiedziała Carter, śmiejąc się przy tym do rozpuku.

Fernando i panna Everly siedzieli w znajdującym się w piwnicy barze i plotkowali w najlepsze, podczas gdy niczego nieświadomi Lance, Chloe i Scotty przebywali na zewnątrz domu, gdzie przy kawie i upieczonym przez Connie cieście, starali się wpaść na pomysł, który pomógłby zażegnać kryzys na linii Alonso-Everly.

— A no widziałem. Normalnie miałem ochotę chwycić telefon i zrobić mu zdjęcie, a następnie je wywołać i oprawić w ramkę. Wyglądał cholernie zabawnie – odparł Fernando, kładąc przy tym swoją dłoń na udzie zielonookiej.

— Jak tak dalej pójdzie, to on przez nas zawału dostanie. Mam wrażenie, że Lance cały czas chodzi jak na szpilkach i nieustannie obawia się, że wywiąże się między nami kolejna kłótnia – oznajmiła Carter, robiąc przy tym cudzysłów w powietrzu, podczas wypowiadania ostatniego słowa.

— Też mam takie wrażenie. Po wyrazie jego twarzy wydaje mi się, że kosztujemy go naprawdę sporo stresu, dlatego też zaczynam się zastanawiać, czy nie powinniśmy przestać z tym udawaniem – oznajmił Fernando, na co panna Everly pokiwała przecząco głową.

— Nah... niech się jeszcze chwile z nami pomęczy. Jesteśmy okrutni, to prawda, ale nie planujemy przecież ciągnąć tego w nieskończoność.

— Nie wydaje ci się, że lekko już przeginamy? – zapytał Fernando.

— Raczej nie, ale nawet jeśli, to zbyt dobrze się bawię, aby wszystko teraz odkręcać – odparła dwudziestolatka, a następnie wzięła łyka soku pomarańczowego.

— W sumie racja. Mi też to sprawia dużo zabawy – zgodził się Hiszpan.

Zarówno Fernando, jak i Carter zdawali sobie sprawę z tego, że to, co robili było po prostu okrutne. Marnowali wakacje swoich znajomych i sprawiali, że zamiast cieszyć się wolnym czasem, to ze wszystkich sił próbowali oni pogodzić dwójkę ludzi, która w gruncie rzeczy nawet nie była ze sobą pokłócona. Pomimo tego, że wiedzieli, że ich działania były po prostu złe, to nie mogli się jednak powstrzymać przed kontynuowaniem tego – w ich mniemaniu – niewinnego żartu. Oglądanie coraz bardziej zdesperowanego i załamanego Lance'a było po prostu zbyt zabawne, aby to przerwać.

— Powiedz mi coś o sobie – poprosił nagle Fernando, przerywając w ten sposób ciszę, która na kilka chwil wywiązała się pomiędzy Hiszpanem, a Brytyjką. Jego słowa spowodowały zaś, że kobieta machinalnie zmarszczyła brwi. Nie spodziewała się bowiem takiej prośby.

— Coś konkretnego? – zapytała.

— W sumie to nie. Po prostu chce trochę o tobie usłyszeć. Znamy się krótko i niewiele o tobie wiem i chciałbym wiedzieć więcej. Głupio tak być w intymnym związku z kimś, kogo się praktycznie nie zna.

— Ma to sens – Carter przyznała rację swemu towarzyszowi.

— A więc tak. Nazywam się Carter i mam brata Riley, ale to już wiesz. Mam dwadzieścia lat. Lubię czarny humor, dobrą whiskey i lody o smaku białej czekolady. Nie lubię brukselek i brokułów. Nie przepadam za nieznanym mi jedzeniem, dlatego zawsze najpierw dokładnie je oglądam, zanim wezmę pierwszego gryza. Jak jestem głodna, to potrafię być naprawdę wredna. Edukacje już zakończyłam. Na studia nie szłam, bo uważam je za stratę czasu. Przez jakiś czas pracowałam jako kelnerka, ale tak bardzo mnie ta praca irytowała, że ją rzuciłam. Miałam spędzić jakiś czas u mamy na wakacjach i zaraz po nich zacząć szukać czegoś nowego. Moja cudowna rodzicielka mnie jednak wystawiła i w taki sposób wylądowałam u ciebie – Brytyjka w skrócie odpowiedziała o sobie.

— Jaką muzykę lubisz? – zapytał Fernando.

— Nie mam ulubionego gatunku, ani artysty. Słucham tego, co wpadnie mi w ucho. Moja biblioteka na telefonie to jeden wielki misz-masz – odparła kobieta, na co Alonso pokiwał głową na znak, że rozumie.

— Ulubiony kolor? – z ust mężczyzny padło kolejne pytanie.

— Fioletowy lub niebieski. Nie jestem do końca pewna, który lubię bardziej.

— Zima czy lato?

— Zdecydowanie lato, ale koniec już o mnie. Czuje się jak na przesłuchaniu. Opowiedz mi może lepiej coś o sobie. Tak w ramach rewanżu – zaproponowała Brytyjka, uśmiechając się przy tym niezręcznie. Nie lubiła bowiem jak ktoś stawiał jej życie na piedestale. Nie przepadała za tym, gdy ktoś się nią mocno interesował. Sprawiało to, że czuła się niezręcznie.

— Ma to sens. Informacje, za informacje – Hiszpan przyznał swej towarzysze racje, a następnie podrapał się po brodzie, zastanawiając się przy tym od czego powinien zacząć.

— No to może zacznijmy od mojego pełnego imienia i nazwiska. Nazywam się Fernando Alonso Díaz. Pochodzę z Hiszpanii i mam czterdzieści dwa lata. Tak samo jak ty lubię dobrą whiskey. Uwielbiam rośliny, a w szczególności lawendę miętę. Kocham też jeść słodycze o smaku mięty i lody miętowe. Moją ogromną pasją i miłością jest motorsport. Uwielbiam kierować pojazdami. Kocham prędkość i adrenalinę. Mój ulubiony kolor to niebieski... i w sumie to by chyba było na tyle, bo nic innego mi na szybko na myśl nie przychodzi – powiedział Fernando, uśmiechając się przy tym szeroko.

— Nie za wiele tych informacji, ale na początek wystarczy – odparła Carter, również uśmiechając się przy tym od ucha do ucha. Choć się tego nie spodziewała, to fakt, że wiedziała nieco więcej o mężczyźnie, który widział ją nago, poprawił jej i tak już dobry humor.

— Jeśli chcesz o coś zapytać, to pytaj śmiało. To, że nie mam pomysłu na to, czym mógłbym się z tobą podzielić, nie oznacza, że nie odpowiem na twoje pytania – Alonso zachęcił kobietę, kręcąc przy tym kółeczka swoim kciukiem na jej odsłoniętym przez krótkie spodenki udzie.

— Okay, w takim razie chciałabym wiedzieć co czujesz gdy wsi... – kobieta urwała w połowie zdania. Usłyszała bowiem trzaśnięcie drzwi i ludzkie kroki, które niebezpiecznie szybko zbliżały się do baru.

— O nie. Ktoś tu idzie – powiedziała, a następnie niewiele myśląc chwyciła w dłoń szklankę ze swoim sokiem, który chwilę później z rozmachem rozlała na koszulkę Fernando.

Mężczyzna, choć początkowo był zszokowany nagłą zmianą zachowania Brytyjki, to szybko się zreflektował i głośno krzyknął, podrywając się przy tym z zajmowanego przez siebie krzesła.

— Do reszty cię już pojebało Ruda Parszywa Wiewiórko? – wykrzyczał, na co panna Everly musiała użyć całej swojej silnej woli, aby nie wybuchnąć śmiechem.

— Tak koszulka była nowa i cholernie droga. Zapłacisz mi za nią – dodał Hiszpan groźnie.

— Ta... ani mi się śni. Było mnie nie obrażać, to byś nie dostał sokiem ty Stary Dziadu bez gorsza taktu – odkrzyknęła w jego stronę Carter i w tym właśnie momencie do pomieszczenia wbiegł biały jak ściana Lance.

Boyish feelings // Fernando AlonsoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz