Powrót do codzienności

207 11 0
                                    

Fernando doskonale wiedział, że rozłąka z Carter po tym, jak przyzwyczaił się do jej ciągłej obecności będzie trudna. Nie spodziewał się jednak jak bardzo.

Hiszpan znajdował się w garażu Astona Martina. Trwały właśnie przygotowania do kwalifikacji do Grand Prix Holandii, a jedyne na czym czterdziestodwulatek był w stanie się skupić była panna Everly – również obecna w garażu Astona. Kobieta podążała krok w krok za swoim ojcem, który tłumaczył jej najróżniejsze rzeczy.

Choć Alonso wiedział że nie powinien tego robić, nie mógł powstrzymać się od ukradkowego zerkania na rudowłosą. Mężczyzna starał się być nad wyraz ostrożny i był pewny, że nikt nie zwrócił uwagi na fakt, że podejrzanie często przygląda się on młodziutkiej Brytyjce. Tak mu się jednak tylko wydawało.

— Gapisz się Staruszku – z prawej strony Fernando nagle dobiegł go głos Lance'a, który wyrwał mężczyznę ze stanu głębokiego zamyślenia.

— Huh?

— Gapisz się na nią. Widać to gołym okiem. Jeśli chcesz sprawiać pozory, to musisz być o wiele ostrożniejszy – wyjaśnił Kanadyjczyk, uśmiechają się przy tym szelmowsko. Mężczyzna miał spory ubaw z obserwowania jak doświadczony życiowo czterdziestodwulatek zachowuje się jak nastolatek przeżywający swoje pierwsze zauroczenie.

— Nie mam pojęcia o co ci chodzi – skłamał Fernando.

Hiszpan czuł się niezręcznie z tym, że młodszy kolega po fachu przyłapał go na posyłaniu ukradkowych spojrzeń w stronę Carter.

— Oj ty już doskonale wiesz o co mi chodzi – odparł Stroll szczerząc się przy tym jak głupi.

— Masz jednak szczęście, że póki co mamy przed sobą kwalifikacje. Przepytam cię jednak dokładnie po odbębnieniu wszystkich obowiązków. Także szykuj się na porządną spowiedź bo nie odpuszczę dopóki nie dowiem się o wszystkim co wydarzyło się odkąd opuściliśmy wyspę. Jestem ciekawy jak cholera jak rozwinęła się cała sytuacja – oznajmił Lance, a następnie nie dając Hiszpanowi szansy na odpowiedź oddalił się szybko do swojej części garażu.

— Wypoczęty po wakacjach? – do uszu Fernando dotarł inny głos, tym razem należał on do Matthew, który nagle zmaterializował się w miejscu wcześniej zajmowanym przez Strolla.

— Nawet nie wiesz jak bardzo. Te wakacje były wyjątkowo udane. Dawno już nie wróciłem taki wypoczęty – odparł Alonso zgodzie z prawdą, a następnie uśmiechnął się do stojącego naprzeciwko niego Brytyjczyka.

— Bardzo mnie to cieszy. Może łatwiej będzie z tobą pracować, skoro naładowałeś swoje wewnętrzne akumulatory – zażartował Everly, za co zarobił przyjacielskie uderzenie w ramie od Fernando.

— Ze mną zawsze się dobrze pracuje.

— Nie powiedział nigdy żaden PR-owiec – Matthew kolejny raz zażartował, a kierowca Formuły tym razem jedynie się zaśmiał.

— Ale poważnie Nando. Cieszę się, że odpocząłeś. Zasłużyłeś na to po tak dobrej pierwszej połowie sezonu – dodał po chwili Brytyjczyk.

— Starałem się jak mogłem i mam nadzieje, że druga połowa będzie równie udana. Już nie mogę się doczekać jutrzejszego wyścigu. Fajnie byłoby wyszarpać Max'owi zwycięstwo w jego domowym wyścigu – odparł Fernando.

— I to jest coś co możesz spokojnie powiedzieć prasie. No może bez tej wspominki o Maxie – poinstruował Matthew.

— Tak jest szefie.

— A skoro już jesteśmy przy temacie twojego urlopu, to mam nadzieje, że Carter nie zepsuła ci zbytnio planów. Strasznie głupio mi było prosić cię o pomoc, ale sam rozumiesz, że nie miałem wyjścia. Mam nadzieje, że nie była ona dla ciebie zbyt wielkim kłopotem – powiedział Everly, a jego słowa spowodowały, że Alonso głośno przełkną ślinę. Brytyjczyk nieświadomie sprowadził rozmowę na niekomfortowe dla Hiszpana tory, który wypowiadając się o Carter, musiał naprawdę mocno uważać na to, co mówił. Nie chciał bowiem przez własną nieuwagę wypaplać swojemu PR-owcowi prawdy. Taki stan rzeczy mógł mieć bowiem paskudne konsekwencje.

— Nie masz za co przepraszać. Jej obecność umiliła mi czas. W moim domu zazwyczaj przebywam sam i fajnie było mieć drugą osobę obok. Było o wiele żywiej i weselej – odpowiedział Fernando, ważąc przy tym uważnie każde słowo.

— To wspaniale. Każdemu od czasu do czasu przyda się towarzystwo. Nawet takiemu staremu samotnikowi jak tobie – skwitował Brytyjczyk, na co Alonso pokiwał twierdząco głową.

— Cudowna z niej dziewczyna prawda? Dobra i pełna życia. Jak promyczek, który potrafi rozjaśnić nawet najgorszy dzień – powiedział czterdziestoośmiolatek po chwili namysłu, wpatrując się jednocześnie w swoją niczego nie świadomą córkę, która z wypiekami na policzkach podziwiała bolid z numerem czternaście.

Jeśli zaś chodziło o Fernando, to zajęło mu chwilę, aby zorientować się, o kim mówił jego rozmówca. Gdy już się jednak domyślił, to jego twarz oblała się rumieńcem, który na szczęście zniknął szybciej, niż Matthew był w stanie go zauważyć.

— Oj tak. Jeszcze nigdy nie było w moim domu tak żywo i radośnie. Masz naprawdę wspaniałą córkę Matt – zgodził się Hiszpan.

— Dziękuję. Mam nadzieje, że znajdzie ona kogoś równie cudownego. Kogoś kto będzie ją cenił i kochał nad życie. Kogoś z kim będzie szczęśliwa.

— Też mam taką nadzieję – odparł Fernando, choć w jego słowach nie było ani krzty szczerości.

Mogło to być samolubne, ale Hiszpan nie chciał aby Carter znalazła sobie kogokolwiek. Chciał ją mieć dla siebie. To on chciał być tym mężczyzną, który by ją kochał i szanował. To on chciał wywoływać uśmiech na jej twarzy, zasypywać ją prezentami i rozpieszczać. To on chciał być z nią w zdrowiu i chorobie. Radości i smutku. Chciał mieć ją na wyłączność. Pomimo swoich pragnień wiedział jednak, że taki stan rzeczy nie miał prawa bytu. Dzieliła ich zbyt duża różnica wieku, aby społeczeństwo zaakceptowało ich związek. Było to smutne i gorzkie do przełknięcia, ale niestety było prawdziwe i Hiszpan boleśnie zdawał sobie z tego sprawę. 

Boyish feelings // Fernando AlonsoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz