Ostatnie zapewnienie

178 15 2
                                    

Po tym, jak Matthew wyszedł z pokoju Carter w celu otworzenia niespodziewanemu gościowi, Brytyjka niemalże od razu została na powrót pochłonięta swoimi własnymi myślami. Kobieta siedziała na łóżku, wpatrywała się tempo w ścianę i myślała. Choć docierały do niej stłumione dźwięki rozmowy, dobiegającej z korytarza, to rudowłosa nawet nie próbowała podsłuchać o czym jej ojciec konwersuje z przybyłą do ich mieszkania osobą. Nie interesowało jej to. Od pewnego czasu, nie interesowało jej nic, co nie było związane z Fernando, a że szanse na to, że jej ojciec rozmawiał z kimś o Hiszpanie były naprawdę znikome, to zdecydowała, że nie ma co marnować czasu na podsłuchiwanie. Zamiast tego wolała rozpamiętywać, jak to cudownie było spędzać czas z kierowcą Astona Martina, przytulać się do niego, całować go, czuć podniecenie, gdy...

— Carter – do uszu Brytyjki nagle dobiegł głos, który od razu wyrwał ją z zamyślenia. Głos, który od dawna tak bardzo chciała usłyszeć. Za którym cholernie tęskniła.

W pierwszej chwili panna Everly myślała, że jej chory, przemęczony ciągłym rozmyślaniem umysł robił sobie z niej żarty. Nie było przecież takiej możliwości, żeby Fernando stał w jej pokoju, z wielkim bukietem czerwonych róż w dłoni i mieszanką bólu, ulgi i radości malującymi się na jego twarzy. Nie było takiej możliwości, że Hiszpan przyleciał ze Szwajcarii do Wielkiej Brytanii i teraz stał w pokoju Carter. To było zbyt piękne, romantyczne i filmowe, aby mogło być prawdziwe. Jednak wbrew temu, że przeciążony ostatnimi czasy umysł rudowłosej nie mógł pojąć, tego, co się właśnie działo, realia były takie, że Fernando naprawdę stał w pokoju Carter z bukietem róż w rękach. Naprawdę tam był, a co za tym idzie – panna Everly póki co wcale nie oszalała.

— Carter, słońce... jesteś tam? – z ust Alonso wypłynęły kolejne słowa, na które dwudziestolatka choć chciała, nie potrafiła odpowiedzieć. Kobieta kilkukrotnie otwierała i zamykała usta, usiłując przy tym przywitać się z Hiszpanem, ale żadna z tych desperackich prób nie przyniosła zamierzonego efektu. Aparat głosowy Carter najzwyczajniej w świecie nie chciał z nią współpracować.

— Odezwij się proszę, zaczynasz mnie przerażać – powiedział czterdziestodwulatek z niepokojem przyglądając się przy tym siedzącej na łóżku kobiecie.

Pomiędzy Hiszpanem, a Brytyjką na kilka chwil zapanowała głucha, niekomfortowa cisza.

— Co tutaj robisz? – zapytała Carter, a w jej oczach zaczęły formować się łzy. Kobieta nie wiedziała jednak, czy zbierało jej się na płacz z radości, że po tak długim czasie znowu zobaczyła mężczyznę, w którym bez pamięci się zakochała, czy może też ze smutku, że nie może do tegoż mężczyzny podbiec i namiętnie go pocałować. Choć bardzo chciała rzucić mu się na szyję nie miała przecież do tego prawa. Straciła je z chwilą, gdy Fernando z nią zerwał.

— Przyjechałem, bo chciałem cię zobaczyć i z tobą porozmawiać. Przyjechałem, bo pomimo tego, że to ja z tobą zerwałem, chcę spróbować cię odzyskać. Przyjechałem bo... – mężczyzna uciął w połowie zdania. Choć Hiszpan był gotowy na wypowiedzenie tych dwóch, ważnych słów i wiedział, że byłyby one szczere, to wydawało mu się, że ta konkretna chwila nie byłaby najodpowiedniejszą na tak poważne wyznania. Carter zasługiwała na coś lepszego, bardziej romantycznego.

— Bo co? – rudowłosa zadała kolejne pytanie.

Serce kobiety zaczęło bić szybciej, co swoją drogą zdarzało się zawsze, gdy przebywała ona w otoczeniu Fernando.

— Wydaje mi się, że wiesz – odparł mężczyzna po chwili namysłu.

— Tak, wiem, ale chcę to od ciebie usłyszeć. Jeśli chcesz, abyśmy mieli jeszcze jakąkolwiek szansę, to musisz powiedzieć to tu i teraz. W przeciwnym razie możesz nie pokazywać mi się więcej na oczy, a te kwiaty, które tak kurczowo trzymasz, mogą wylądować w koszu – powiedziała twardo Carter, na co Hiszpan wciągnął ze świstem powietrze. Mężczyzna nie spodziewał się, że panna Everly w tak wyrachowany sposób postawi go pod ścianą.

— Carter, to nie jest dobry moment na takie... – Hiszpan próbował dyskutować, jego wypowiedź została jednak ukrócona przez stanowczy gest ręki Carter oraz jej srogi wzrok, który gdyby mógł zabijać, to zostawiałby za sobą trupy na prawo i lewo.

— Mowię poważnie Fernando. Nie mam humoru na zabawę w kotka i myszkę. Złamałeś mi serce zrywając ze mną, a ja pomimo tego jak wiele bólu mi zadałeś, nie potrafię o tobie zapomnieć. Dlatego też jestem w stanie dać ci jedną, ostatnią szansę, ale żeby tę szansę zyskać, musisz tu i teraz powiedzieć, dlaczego tak naprawdę do mnie tutaj przyjechałeś. Zasługuję na prawdę i nie chcę więcej być twoją zabawką, którą możesz pieprzyć w łóżku czy też na stole, jak akurat masz na to ochotę. Jestem człowiekiem, który ma uczucia i zasługuję na szczerość – Carter, zanim zdążyła ugryźć się w język, wyrzuciła z siebie wszystko, co leżało jej na sercu, gdy już się to stało, kobieta poczuła, jak ogromny ciężar opada z jej serca. Był to ciężar zmarnowanych szans i niedokończonych spraw.

— Wiem, że zasługujesz na szczerość. Zasługujesz na wszystko, co najlepsze i to właśnie dlatego cię zostawiłem. Jak ostatni tchórz postanowiłem się wycofać, bo nie sądziłem, że taki stary dziad jak ja może dać ci szczęście, na które zasługujesz – powiedział Alonso gorzkim tonem głosu. Mężczyzna, po tym, co usłyszał nie tylko od panny Everly, ale również od jej ojca, doszedł do wniosku, że musi postawić na szczerość. W przeciwnym bowiem razie wróciłby do Szwajcarii z niczym, a nie takie były przecież jego plany.

— Kurwa jego mać! A może w końcu przestaniesz snuć najróżniejsze domysły i zaczniesz mnie słuchać? Ja jestem młoda, to fakt, ale nie jestem ani głupia, ani naiwna. Wiem, czego chce od życia i wiem, z kim chce to życie spędzić. Nie utrudniaj nam więc tej cholernej sytuacji i powiedz po jaką cholerę do mnie przyjechałeś! Powiedz, po cholerę pokazałeś mi się na oczy po tak długim czasie, jak ja w końcu zaczynałam przyzwyczajać się do braku ciebie i leczyć z tej nieszczęsnej miłości! – wykrzyczała Carter, która z powodu wielkich emocji straciła panowanie nad własnymi nerwami.

— A co jeśli ja nie jestem dla ciebie dobry? Co jeśli za dziesięć lat będziesz żałowała, że wybrałaś mnie? Co jeśli zmarnujesz ze mną swoją młodość i zaczniesz mnie nienawidzić jak sobie to w końcu uświadomisz? – Hiszpan dał głośny upust wszystkim swoim obawom.

Fernando naprawdę kochał pannę Everly. Znalazł miłość w najmniej spodziewanym momencie, wtedy, gdy przestał już jej szukać. Poddał się i pogodził z tym, że do końca życia będzie sam, że nie będzie miał żony i dzieci. To właśnie wtedy ta młoda, piękna i przebojowa kobieta zawojowała jego życiem. Carter pokazała mu jak piękna może być miłość, na którą w gruncie rzeczy zasługuje każdy.

Alonso nie wiedział, kiedy dokładnie zakochał się w córce swojego PR-owca. Było to w dniu, gdy pierwszy raz ją ujrzał, a może doszło do tego w trakcie wakacji na wyspie Strollów? Hiszpan nie znał odpowiedzi na to pytanie i miał przeczucie, że nigdy jej nie pozna. To jednak w żadnym wypadku mu nie przeszkadzało. Fernando nie musiał wiedzieć, w którym momencie zakochał się w Carter, ponieważ jedyne co tak naprawdę się liczyło, to fakt, że ją kochał. Kierowca Astona Martina był zakochany w tej dwudziestoletniej Brytyjce do szaleństwa i nic, nigdy by tego nie zmieniło. Nie przestałby darzyć jej tym ogromnym, pięknym uczuciem nawet gdyby próbował. Jaki był więc sens w walce z wiatrakami i sprawianiu cierpienia nie tylko sobie, ale również kobiecie, którą kochało się prawdziwą, czystą i niezwykle silną miłością? Nie było w tym najmniejszego sensu i Fernando w końcu sobie zdał z tego sprawę. To właśnie dla tego, wbrew temu co podpowiadał zdrowy rozsądek Hiszpan pojawił się pod progiem mieszkania Matthew z zamiarem wyciagnięcia z Carter ostatecznego zapewnienia, po którego usłyszeniu, planował podjąć jedną z najważniejszych decyzji swojego życia i wyznać tej cudownej kobiecie swe uczucia.

— Tak się nigdy nie stanie. Dla mnie zawsze będziesz najcudowniejszym, co mnie spotkało. Nie ważne czy będziesz miał pięćdziesiąt czy siedemdziesiąt lat. Dla mnie dalej będziesz tą samą, wspaniałą osobą – Carter odpowiedziała na zadane wcześniej przez Fernando pytanie, a jej słowa były właśnie tym ostatnim zapewnieniem, którego mężczyzna potrzebował.

— Kocham cię – wyznał Fernando, wpatrując się przy tym prosto w oczy rudowłosej. Hiszpan wypowiedział te dwa, brzemienne w skutkach słowa i nawet jeśli by chciał, to za nic w świecie nie mógłby ich cofnąć. Carter je usłyszała. Nie było możliwości odwrotu. Nie można było już stchórzyć. 

Boyish feelings // Fernando AlonsoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz