25 SPOTKANIE PO LATACH

546 36 0
                                    

checkmate

"To było dla niej najlepsze wyjście, żeby dorosła, nieznając Ciebie."

Roman Mayes nienawidził deszczu. A tu, w północnej Szkocji było o niego bardzo łatwo. Nienawidził go od dziecka. Pamiętał moment, w którym znajome dzieciaki zaprosiły go na dwór na wspólne taplanie się w błocie. Był raczej drobnym i spokojnym chłopcem, więc w swoich kolorowych kaloszach chodził po kałużach błota, a do domu miał zaledwie pięć minut. Nie wiedział dlaczego akurat ten moment z jego dzieciństwa tkwił w jego głowie. Nie było ono traumatyczne. Ale za każdym razem, gdy z chmur leci ten przeklęty deszcz, przypomina sobie ten dzień.

A teraz, gdy stał na ganku przy frontowych drzwiach, za którymi znajdowała się Elizabeth Gerard, nienawidził go jeszcze bardziej. Krople spływały mu po włosach, aż pod bluzką na gołe plecy. Powinien zabrać ze sobą parasol. Na myśl, w jak wielkim nieładzie były w tej chwili włosy przeszywał go dreszcz. To był powód, dla których większość ludzi nie znosiło deszczu. Tak uważał.

Przeklął cicho, gdy jeden z jego rudych, w tej chwili mokrych loków spadł mu do oczu. Westchnął ciężko i zapukał do drzwi.

Poczuł się dumny ze swojej odwagi, choć jego nogi miały ochotę zrobić w tył zwrot i uciec jak najdalej stąd.

Ale jeszcze nie stanęli twarzą w twarz, więc pozwolił sobie na chwilę głębokiego oddechu. Zapukał szybko w niebieskie drzwi i przez chwilę zastanawiał się, czy zostały niedawno kupione, czy samodzielnie je pomalowała. Jednak gdy dostrzegł na elewacji plamy po niebieskiej farbie przystał na tą drugą opcję.

- Już idę!

W środku rozległ się kobiecy głos i dźwięk bosych stóp, które uderzały szybko o drewniane panele. Roman oderwał wzrok od ścian domu i w tym momencie spojrzał w oczy Elizabeth.

Była piękna. Zawsze taka była, pamiętał dzień, w którym się poznali. Mimo, iż jej rysy twarzy się trochę zaostrzyły. Jej blond włosy pociemniały i były o wiele dłuższe, niż kilkanaście lat temu. Jednak spojrzenie miała wciąż łagodne i opanowane, wysokie kości policzkowe i dość ciemne, krzaczaste brwi.

- Roman.

- Hej, Lizzie. - Mężczyzna zaśmiał się nerwowo, drapiąc się po szyi.

- Wejdź do środka. - Powiedziała w końcu, po chwili ciszy, gdy on starł nowe krople deszczu, które pojawiły się na czole.

Gdy przekroczył próg, zamknęła za nim drzwi.

- Twoje włosy...

- To nic. - Roman machnął ręka, próbując skupić się na teraźniejszości - Musimy koniecznie porozmawiać.

🌙🌙🌙

Salem zaczęła panikować na myśl o zbliżających się OWTM'ach. Kwiecień dobiegał końca, a ona wciąż zastanawiała się nad swoją przyszłością. Teraz, gdy do testów zostały zaledwie dwa miesiące a w bibliotekach panowały tłumy uczniów, a w każdym kącie dało się wyczuć strach wymieszany ze stresem. Ale Salem, która uczyła się systematycznie odkąd rozpoczął się siódmy rok podzielała ich samopoczucie. Choć powinna być pewna swojej wiedzy.

- Stresujesz się bez powodu, Sal. Zdobędziesz najlepsze oceny.

- Poniosę porażkę.

Lily podniosła wzrok z nad książki i spojrzała z uniesioną brwią na Salem, która twarzą leżała na stole, a jej długie loki dotykały ziemi.

- Nie poniesiesz żadnej porażki.

- Co będę robić po Hogwarcie? - wymamrotała Salem - Ministerstwo nawet na mnie nie spojrzy, gdy zobaczy gówniane wyniki egzaminów na moim świadectwie. Może znajdę pracę jako kasjerka na Pokątnej.

[T] checkmate | James Potter ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz