🌜Rozdział 37🌛

445 7 4
                                    

-Witaj, jestem Vincent-powiedział mężczyzna podająć mi rękę. Ja wstałam i podałam mu swoją, którą lekko uściskał.

-Nemesis Jones-powiedziałam.

-Jones, Jones, Jones.. wiem. Twój ojciec, kapitan Harry Jones jeden z lepszych kapitanów lotnictwa?-zapytał na co pokiwałam głową.-A matka, Charlotte Jones jedną z bardziej znanych projektek mody w Nowym Jorku.

-Wszystko się zgadza-powiedziałam.

-Miło mi się poznać-powiedział bez najmniejszej krzty uśmiechu.

-Wzajemnie-wszystkie słowa które przeszły przez moje usta starałam się wypowiadać z gracją przybierając formalny uśmiech.

Usiedliśmy i zaczeliśmy jeść. Niektórzy prowadzili dyskusję, ja odpowiadałam tylko na pytania skierowane w moją stronę. Tony prawie cały czas trzymał mnie za ręke. W skrócie: tragedii nie było. I obyło się bez większych pytań. Chyba właśnie wygrałam życie na loterii.

Później poszłam z Tonym do pokoju. Byłam wycieńczona. No dobra może nie przesadzajmy, ale określenie zmęczona nie opowiada tego jak na prawdę się czułam. I to wszystko wina tego jebanego stresu. Czasami stresuję się głupimi rzeczami jak na przykład to że się gdzieś spóźnie. Punktualność to mój konik. Nigdy się nie spóźniłam z mojej winy. Nawet przez jakiś korek czy przez to że autobus mi uciekł. Nigdy. I niech tak lepiej zostanie.

Weszliśmy do pokoju Tonego i położyliśmy się na łóżku. Ja przeglądałam telefon a Tony... Tony tak właściwie nawet nie wiem co robił. Usłyszelismy pukanie, i kiedy Tony powiedział „proszę" do środka weszła jego siostra.

-Idziecie z nami coś obejrzeć?-zapytała.

-Jasne-odezwał się Tony.Podniósł się z łóżka i ruszył w stronę drzwi.

-Ja zostanę-dodałam. Zatrzymał się w połowie trasy i odwrócił w moim kierunku.

-Czemu?-zapytał.

-Jestem wykończona i położę się wcześniej spać.

-Okej w takim razie zostanę z tobą.-dodał.

-Idź-odezwałam się

-Co?

-Idź ja zostanę-wyjaśniłam.

-Okej to dobranoc-powiedział po czym drzwi się zamknęły.

Poszłam pod prysznic i spać. Zasnęłam praktycznie od razu.

•Tony•

Poszliśmy do salonu i piliśmy piwo. Standardowo żartowaliśmy że mała Hailie może tylko soczek. Na początku odpadły dziewczyny więc zostało męskie grono. Kiedy Will poszedł spać, Shane nie wiadomo co robił, a Dylan poszedł po piwo przyszedł Vincent.

-O Tony jesteś-powiedział lodowatym tonem.

-Coś chciałeś-zapytałem.

-Tak. Nie chcę żebyś spotykał się z tą dziewczyną.-powiedział na co parsknąłem śmiechem.-Mówię poważanie

-To czysto rzecz biorąc nie możliwe-wyjaśniłem.

-Czemu?

-Jest matką mojego dziecka i nie mam zamiaru jej zostawić z tym samą. Po za tym kocham ją.-oznajmiłem.

-Ale ja mam już cały plan nie martw się. Poczekasz aż urodzi weźmiesz dziecko i zerwiesz jakikolwiek kontakt z nią. Jakiś problem jeszcze?-zapytał.

-Po co?

-No mi się nie podoba-powiedział. Japierdole.

-Ale to mi ma się podobać czy tobie?-zapytałem.

-Nie ale pogrzebałem trochę i jej prapradziadek związał się z siostrą praprababci naszego dalszego wuja, który również jest w organizacji.-wyjaśnił.

-A jej babcia ma przyjaciółkę, która ma znajomą a ta znajoma ma przyjaciela, który ma kota którego zjadł pies. To jest siódma woda po kisielu.-powiedziałem.

-Po porodzie nie spotykaj się z nią-pogroził mi palcem.

-Ależ jak ja cię kochany braciżku zawsze słucham i słuchałem i tak zrobię wiesz.-powiedziałem z słyszalnym sarkazmem w głosie.-Z rana nas tu nie będzie i raczej prędko nie zobaczymy.-wstałem wyminąłem go i poszłem do pokoju.

Kiedy wszełem zobaczyłem Nem która tak słodko śpi. Owinęła się kądrą od stóp do głów pozostawiając otwór na powietrze. Uśmiechnąłem się i poszłem się umyć. Kiedy skończyłem nastawiłem budzik na 5.00 i poszedłem spać przytulając się do mojej księżniczki.

•••••••••••••••••••••••••
Hejka 👋 przepraszam za błędy i do zobaczenia 😁

•Łączy nas tusz•Tony MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz