Zemsta i fobie

103 19 11
                                    

Drzwi trzasnęły za nami z hukiem.
Byłam wściekła.

- Co to miało być, Jensen?

Mężczyzna uniósł zdziwiony brwi.

- Przedstawiłem cię tak, jak zapowiedziałem.

- Przedstawiłeś? - Wyrzuciłam w górę ręce parskając nieprzyjemnie. - To było przedstawienie?

- A niby co innego i dlaczego się tak pieklisz?

Myślałam, że para wyjdzie mi uszami. Dlaczego się TAK PIEKLIłAM!? Dlaczego!?

- Zrobiłeś z tego operę mydlaną!

Przewrócił oczami.

- Tylko ty tak uważasz.

Byłam zła, cholernie zła. Nie miał prawa robić ze mnie jakieś pieprzonej bohaterki. Nie byłam nią. Nie dla nich.

- Miałeś mnie przedstawić i na tym skończyć. Nie chcę się z nimi zaprzyjaźniać, miałam grać podwójną agentkę i tyle, a nie jakąś waszą wybawicielkę.

Patrzył na mnie przez chwilę z powagą, ale najwyraźniej to, co mówiłam było dla niego zabawne, bo nagle zaczął się śmiać i poluźniając krawat pokręcił z politowaniem głową.

- Nie jestem pewny jakie masz mniemanie o moich ludziach, ale oni nie będą się z tobą przyjaźnić. Zrobiłem to, żeby choć trochę cię tolerowali. Suche fakty by im nie wystarczyły. Muszą uwierzyć, że dażę cię jakimiś... - przez moment szukał odpowiednich słów. - Głębszymi uczuciami. Inaczej nie przeżyjesz nawet tygodnia.

Wzięłam głęboki wdech, bo to, co mówił właściwie miało sens. Może byłam zbyt pochopna atakując go, ale to, co wygadywał o mnie do swoich ludzi było dla mnie tak cholernie bolesne i nierealne, że nad sobą nie panowałam. Bolesne, bo tak naprawdę to FBI powinno tak o mnie mówić, że byłam ich i że do nich przynależałam, w końcu poświęciłam dla nich całe swoje życie. Wszystko. Czułam się zdradzona. Myślałam, że byli moimi przyjaciółmi. Nierealne, bo cała ta sytuacja wydawała się tylko moim kolejnym chorym snem.

I choć czułam, że miał rację, nie byłam w stanie mu podziękować. Prędzej połknęłabym język.

- Czego ty ode mnie tak właściwie oczekujesz?

- Teraz?

Skinęłam głową.

- Teraz jedyne o czym marzę to, żebyś się chociaż na chwilę zamknęła i dała mi w spokoju pomyśleć.

- Nie muszę się w ogóle do ciebie odzywać! - sarknęłam ze złością.

- Byłbym wdzięczny.

Niemal tupnęłam nogą. To on mnie tu sprowadził! Wcale się o to nie prosiłam! Odwróciłam się do mężczyzny plecami z zamiarem wyjścia. Następnie złapałam za pierwsze lepsze drzwi i szarpiąc nimi znalazłam się w... łazience.

- Jeśli o mnie chodzi możesz sobie tam posiedzieć - zawołał wesoło za moimi plecami.

Nie odpowiedziałam. Nie miałam zamiaru dać mu tej satysfakcji. Za to weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi z głośnym trzaśnięciem. Niech spada.

Rozejrzałam się dookoła. Pomieszczenie wyłożone było jasnymi kafelkami, a czystość jaka tu panowała, aż raziła w oczy.
Po lewo nad umywalką wisiało ogromne lustro, a obok wieszak z recznikami. Po prawo natomiast znajdował się rząd białych szafek ze złotymi uchwytami.
Jednak największą uwagę przykuwała ogromną wanna ze złotymi nogami znajdująca się na wprost wejścia, nad którą wisiał obraz jakieś gołej parki. I nie był to jakiś bohomaz tylko prawdziwe dzieło sztuki.

Historia Mojej MiłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz