Nie kręć mała

98 13 2
                                    

Czas mijał, a ja nie mogłam złapać siostry Jensena. W dodatku jego zielone oczy zaczęły prześladować mnie każdej nocy, a rano gdy otwierałam własne dzień w dzień moja twarz była wciśnięta w jego stopy. Moje dłonie natomiast najwyraźniej zaczynały nocą żyć swoim własnym życiem, bo za każdym razem, gdy się budziłam,  oczywiście wbrew mojej woli obejmowały Jensena.

Tym razem jednak, kiedy otworzyłam oczy wcale nie miałam przed sobą stóp mężczyzny. I nie powiem chwilę zajęło mi zorientowanie się w tym, że przytulałam nie jego nogi, a nagą klatkę piersiową. I to tak ciasno, że moje piersi ulokowane gdzieś pod koszulką do spania, wbijały się w jego bok. Aż bałam się poruszyć, żeby go nie obudzić.

Leżałam więc i gorączkowo myślałam, jak tu wstać, ale oczywiście nie było to potrzebne, bo on jak zwykle mnie ubiegł.
Najpierw poczułam, jak sztywnieje, a potem wciąga powoli powietrze. Ja w sumie chyba też już nie oddychałam.

Chwila, w której zamarliśmy wydawała się... taka niewłaściwa. On był przecież Jensenem - szefem pieprzonej mafi, którego w normalnych warunkach wsadziłabym za kratki. A ja byłam Lizzy - byłą agentką FBI! W normalnych okolicznościach powinien do mnie strzelić.

W końcu Jensen się poruszył, a ja zerknęłam w górę i trafiłam wzrokiem prosto na jego roześmiane zielone tęczówki.

- Wiedziałem, że...

Podniosłam dłoń do góry i zakryłam mu usta, zanim skończył mówić.

- Jensenie milcz. Po prostu milcz.

Poczułam pod opuszkami jego ciepły oddech. Uśmiechnął się.

- Chciałem powiedzieć ci coś miłego. Jak można być tak opornym na komplementy? - Mówiąc polizał mojego palca językiem.

Zniesmaczona odsunęłam rękę i krzywiąc się wytarłam ją o jego klatkę piersiową.

- Twoje komplementy nie są w ogóle miłe.

Zmrużył oczy i chociaż to było absurdalne żadne z nas się nie odsunęło. 

- Ranisz mnie mała.

- Akurat, bo uwierzę, że bierzesz sobie moje słowa do serca. - Przewróciłam oczami.

- Do jakiego serca? - Spojrzał na mnie z udawaną grozą.

I chyba pierwszy raz posłałam mu prawdziwy uśmiech. Niczym nie wymuszony i szczery.

- No tak! Zapomniałam, że tam... - stuknęłam palcem w jego nagą pierś - jest nieczuły kamień. 

Złapał moją rękę.

- Głaz.

Spróbowałam zrobić zeza, żeby nie pokazać mu, jak bardzo speszyło mnie to, że nie pozwolił mi wyrwać dłoni. Zrobiło mi się jakoś tak bardzo gorąco.

- Taki ohydny i czarny.

- Twoje komplementy za to są miłe. Nie rób tak, bo ci zostanie. 

- Jak?

- Tak! - Sparodiował mojego zeza i to było tak normalne, że wybuchnęłam śmiechem.

- Ależ jesteś głupi! - Spróbowałam usiąść, ale nie było to zbyt proste, bo wciąż trzymał moją rękę, a mnie robiło się coraz cieplej. W dodatku moje serce wykonywało jakieś dziwne salta. - Dlaczego tak właściwie nie śpisz w nogach?

- Ej to moje łóżko! Ty powinnaś spać w nogach.

- Kurde puszczaj moją rękę, bo zaraz...

Nie dokończyłam, bo nagle bez ostrzeżenia pociągnął mnie do przodu i zanim się obejrzałam wylądowałam na jego brzuchu.

Historia Mojej MiłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz