Razem możemy wszystko

62 11 0
                                    

Fala ulgi jaka mnie zalała była ogromna. W uszach mi szumiało, a kamień, który nosiłam w sercu dosłownie spadł na samo dno czeluści. Jensen obserwował mnie uważnie i prawdopodobnie oczekiwał jakieś dojrzałej reakcji, ale ja niestety nie potrafiłam zachować się porofesjonalnie. Zbyt długo nosiłam w sobie strach i kiedy wreszcie zrzuciłam go z ramion, poczułam się tak cudownie wolna, że jedyne, co mogłam zrobić to... śmiać się. Dosłownie zwijałam się ze śmiechu, a łzy ciekły mi ciurkiem po policzkach.

- Boże to cudownie! - wydukałam, ale nie potrafiłam się uspokoić. - Nawet nie wiesz jak się cieszę!

- Chyba jednak wiem. - Skrzyżował dłonie na ramionach przyglądając mi się z dezaprobatą. - Zaczynam poważnie wątpić w twoje zdrowie psychiczne.

- Och tak! - Wytarłam łzy z kącików oczu. - Z pewnością mi odbija. Tego wszystkiego jest za dużo!

- Pójdę porozmawiać z Garetem, a ty w tym czasie przygotuj się do naszej rozmowy.

Skinęłam głową. Już nie musiałam się bać. Czułam, że mogę powiedzieć mu więcej. Może nie wszystko, ale jednak...

A najcudowniejsze w tym wszystkim było to, że nie musiałam go w sobie rozkochać, bo i bez tego miałam go po swojej stronie. Nic tak nie łączyło ludzi, jak wspólny wróg. Chciałam wiedzieć jak najwięcej. Zrozumieć ich relacje. I to, co zaszło. Dlaczego udaje przed swoimi podwładnymi? I co ma w planach? Bo z pewnością coś miał. I do licha czemu twierdził, że zna mojego ojca? To też musieliśmy sobie raz na zawsze wyjaśnić.

Zanim Jensen wrócił doprowadziłam się do porządku. Nawet zmieniłam bluzkę, bo ta cała śmierdziałam potem. Zbyt dużo się stresowałam, a kosmetyki jakie mi tu oferowano nie wykraczały poza mydło i szampon. Podkradałam oczywiście Jensena maszynkę do golenia i krem. W końcu mieliśmy jedną wspólną łazienkę. Ciekawa byłam czy zauważył, bo nigdy się nawet w tym temacie nie zająknął.

Kiedy drzwi do naszej sypialni otworzyły się ponownie i pierwszy wszedł Jen przygotowałam się na niemiłe spotkanie z Garetem, ponieważ nie pałaliśmy do siebie zbyt ciepłymi uczuciami. Mogłabym powiedzieć nawet, że kiedy nasza dwójka spotykała się ze sobą, temperatura spadała do tak niskiego poziomu, że z pewnością gdzieś na świecie zamarzał jeden pingwin.

Jakże więc byłam zdziwiona, kiedy zamiast Gareta za Jensenem wszedł Nate. Uniosłam pytajaco brwi w kierunku Jena, ale on tylko wzruszył ramionami.

- Cześć Lizzy - przywitał się grzecznie chłopak, a ja spłonęłam rumieńcem, ponieważ przypomniało mi się, jak Jensen nagadał mu, że jedyne miejsce, gdzie mogę go zdominować to łóżko. Oczywiście mężczyzna od razu to wyłapał i z błyskiem w oku posłał mi ten swój krzywy uśmiech. Miałam chęć pokazać mu środkowy palec, ale postanowiłam pokazać im, że potrafię być profesjonalna.

- Cześć Nate, wybacz moje zdziwienie. Po prostu Jen mówił coś o Garecie.

Obaj spojrzeliśmy na siebie. Przez chwilę trwała między nimi jakaś bezgłośna dyskusja na spojrzenia, a potem Nate ustąpił.

- Skoro o tym mowa... - Zaczął Jensen przyglądając mi się uważnie. - Garet tylko teoretycznie jest moją prawą ręką.

Zmarszczyłam brwi analizując to, co powiedział. Przypomniałam sobie wszystkie sytuację, w których widziałam Jena z Garetem i Jena z Nate'm. I powoli zaczynało do mnie docierać, jak mało o nich wiedziałam i jak ciężko było ich rozgryźć. Zaczynałam wątpić w to, że nadawałam się do tej roboty. Tak, udało mi się z Al Cappimi, ale jak sam Jensen powiedział prawdopodobnie ktoś mi w tym pomógł... skrzywiłam się. Jen traktował Nate'a z dużo większym szacunkiem niż Gareta. Powinnam się była tego domyśleć. Zaraz jednak coś przyszło mi do głowy I spojrzałam na nich zdezorientowana.

Historia Mojej MiłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz