Kiedy wieczorem Jen wrócił do pokoju siedziałam na JEGO łóżku zawalona kartkami i kolorowymi długopisami - wszystko znalazłam w szafie. I musiałam przyznać, że zielonooki był naprawdę pedantyczny. Jego półki wyglądały, jakby ktoś przeniósł je prosto z wystawy sklepowej. Wszystko ułożone w równą kostkę, powieszone w równym rządku, każda rzecz miała swoje własne miejsce.
Uniosłam głowę i nasze spojrzenia się spotkały. Uniósł pytająco brew, ale pokręciłam tylko głową zawzięcie gryząc długopis, a kiedy zaczął zdejmować z sobie koszulę pochyliłam się nad kartkami, by tego nie widzieć. Czy on już do reszty zgłupiał? Przecież obok była łazienka!
Popatrzyłam na wypisane nazwiska i mrużąc oczy wyplułam z ust długopis, po czym pociągnęłam kolejną linię.
Jego koszula upadła na podłogę, a chwilę później łóżko ugięło się pod ciężarem jego ciała.
- Powiesz mi co robisz?
Zerknęłam na niego. Siedział do mnie tyłem i ściągał akurat buty dzięki czemu, miałam niezły widok na jego umięśnione plecy.
- Szukam zdrajców.
Obrócił się w moją stronę. Wydawał się rozbawiony. Chyba już mu przeszła złość, ale ja nie zapomniałam tego, co mi wcześniej zrobił.
- I jak ci idzie?
- Śmiej się, ale przyrzekam, że znajdę tego drania, który sprzedaje na lewo i prawo moje sekrety.
- Nie wątpię, zastanawia mnie tylko, co wtedy zrobisz.
Jego zielone oczy przewiercały mnie na wylot. I choć powinny mieć w sobie ciepło, (przecież zielony był tak pięknym kolorem) miałam wrażenie, że są skute lodem. Bezwzględnie zimne.
- Jeszcze nie wiem, ale z całą pewnością pożałuje swojego gadulstwa.
Skinął głową, a potem sięgnął po moją kartkę. Miałam ochotę mu ją wyrwać, ale bałam się tego, co może mi za to zrobić. Bałam się, że wie o mnie również inne rzeczy. Rzeczy, które wiedziało tylko FBI.
Westchnęłam.
Byłam głupia, jeśli myślałam, że moje sekrety są u nich bezpieczne.- Same znane nazwiska - mruknął przeglądając moją listę. - Ci skreśleni odpadli z grona podejrzanych?
- Tak. Powiedz mi chociaż czy idę dobrym tropem.
Parsknął, jakbym powiedziała coś zabawnego. Miałam ochotę wyrwać mu kłaki.
Nienawidziłam go.
- Lizzy - wymówił moje imię tak miękko, że omal nie otworzyłam w zdziwieniu buzi. Skurczybyk potrafił być tak dobrym aktorem. - Jesteś szalenie inteligentną kobietą.
Rzuciłam mu spojrzenie pełne wyrzutu.
- To nie jest odpowiedź.
- Jest. - Odłożył kartkę, a potem wstał. - Marnowałaś się w tym FBI. Bliżej ci do nas niż do nich.
Parsknęłam. On chyba naprawdę oszalał, jeśli myślał, że byłam taka, jak oni.
- Myślisz się.
- Wątpię, ale zapewne potrzebujesz czasu, by to zrozumieć. Nie będę naciskał.
Obszedł łóżko, a potem obrócił się w stronę drzwi łazienkowych. Zagapiłam się w przestrzeń.
- Dlaczego? - wyrzuciłam z siebie, ale chyba zbyt cicho, by mnie usłyszał.
Ale on usłyszał. Zawsze słyszał. I słuchał, jak nikt inny. W tym tkwił jego sekret. Ludzie się przy nim otwierali, bo mimo tych okropnie zimnych oczu wydawał się taki szarmancki, a jego twarz nie była twarzą brutalnego człowieka.
CZYTASZ
Historia Mojej Miłości
RomanceLizzy nie do końca wiedziała gdzie podąża w swoim życiu. Miała ciężką pracę w agencji FBI do czasu, aż wszystko się posypało. Jej operacja została spalona, ale udało jej się rozwalić jeden z największych gangów na wybrzeżu słonecznego Miami. To jedn...