Chyba jesteś chory!

113 20 2
                                    

Kiedy obudziłam się następnego dnia pierwsze, co zobaczyłam po otworzeniu oczu to czyjeś stopy.
Przez moment mój mózg przetwarzał zjawisko, które ujrzałam, a kiedy wreszcie styki w mojej głowie zadziałały, jęknęłam.
Dobrze wiedziałam czyje to stopy, ale to nie było najgorsze. Najgorsze było to, że byłam przytulona do nóg ich właściciela.

Z obrzydzeniem odepchnęłam od siebie nogi Jensena i patrząc w dół trafiłam na parę zielonych oczu.
Już nie spał, a po jego minie wyraźnie widziałam, że bawił się moim kosztem w najlepsze.
Powinnam była coś powiedzieć.
Cokolwiek, ale jedyne co byłam wstanie w tej chwili robić to gapienie się na niego. Z tak szerokim uśmiechem było mu cholernie dobrze.

- Lizzy, musisz być naprawdę samotną kobietą skoro kręcą cię nawet moje stopy.

Oczywiście, jak to miał w zwyczaju po otworzeniu swojej przystojnej buźki psuł cały mój nastrój.

- Chyba jesteś chory, jeśli myślisz, że tknęłabym cię, chociaż małym palcem.

Wzruszył ramionami.

- Gdybym się postarał... - Był taki bezczelny!

Usiadłam gapiąc się na niego z góry. Leżał w nogach z jaśkiem pod głową. Bez koszulki.

- Masz zamiar codziennie tak sypiać?

- A co wolałabyś, żebym leżał obok ciebie?

- Jesteś... - Urwałam słysząc puknie do drzwi.

Dwie rzeczy stały się jednocześnie.
Pierwszą z nich była dłoń Jensena na moim nadgarstku. Chciałam się wyrwać, ale mi nie pozwolił. Drugą rzeczą było szarpnięcie przez które wylądowałam obok mężczyzny.

- Udawaj, że śpisz - syknął obejmując mnie ramieniem. Następnie zarzucił na nas kołdrę.

Byłam wściekła, ale wiedziałam, że nie mam wyjścia. Posłusznie zamknęłam oczy i starałam się z całych sił dotykać go jak najmniej.

To był pierwszy raz, gdy leżeliśmy obok sobie tak blisko.

- Czego? - zawołał głośniej, a nasz gość musiał uznać to za zaproszenie, bo wszedł do pokoju.

- Jen przepraszam, że wam przeszkadzam, ale mówiłeś, że chcesz mieć informację od razu po... - urwał - śpi?

Poczułam na siebie spojrzenie i aż przeszła mnie gęsią skórka.

- Śpi. Jakie wieści? - Odpowiedział Jensen przytulając mnie jeszcze mocnej.

Moja twarz otarła się o jego nagi tors. Szlag. Było mi za gorąco. Po co nam ta kołdra?

- Kontenery w dzielnicy ćpunów puste. Nic nie wskazuje na to, żeby ktoś tam ostatnio przebywał.

Poczułam, jak mężczyzna obok mnie się spina. To musiało być coś ważnego. Dzielnica ćpunów? Chyba nie mówili o Mermoond. Al Cappi już dawno temu się z tamtejszej okolicy wynieśli.

- Szukajcie dalej. Nic nie znika od tak.

- Jasne...

Historia Mojej MiłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz