On zawsze był

54 13 0
                                    

- Przykro mi Lizzy, że nie mogłem być na jego pogrzebie. Chciałem, ale sama rozumiesz? - Głos Jena dochodził do mnie z bardzo daleka.

Gapiłam się na zdjęcie przede mną i czułam się tak, jakby ktoś uderzył mnie cegłą w głowę. Dosłownie. I jeszcze poprawił.

Mój tato, który patrzył na mnie ze zdjęcia obejmował Jensena i uśmiechał się przy tym tak, jakby wygrał los na loterii. A Jen... on uśmiechał się tak, że aż zapierało dech. To był prawdziwy, niczym nie wymuszony uśmiech, który praktycznie nigdy nie gościł na jego twarzy.

Obaj siedzieli gdzieś na trawie. Za nimi była rzeka i wędki. Jakby sama ta dwójka na jednym zdjęciu nie była już czymś niewyobrażalnie dziwacznym.

- Lizzy.

Zamrugałam i próbując odgonić łzy spojrzałam prosto w jego oczy.

- Opowiedz mi o tym bez żadnych kłamstw. Bo jeśli wyczuje, że coś kręcisz to wyjdę stąd i już nigdy nie wrócę.

- Akurat w tym temacie nie mam nic przed tobą do ukrycia.

Prychnęłam. To mnie spotkał zaszczyt!

- Poznałem twojego tatę na jednej z akcji. Właściwie to nie ścigał akurat wtedy mnie. Nawet na początku chyba nie zorientował się kim jestem. Coś poszło nie tak. Wiadomo z gangsterami nigdy nie idzie nic tak, jak sobie człowiek zaplanuje. Ktoś dostał łapówkę, może kogoś nie lubił, nie wiem. Jedno jest pewne mieli kreta. Musieli się wycofać, tylko, że było już za późno.

- Zdarza się najlepszym.

- Dokładnie, a twój ojciec był najlepszy. Więc jakoś nie dziwi mnie, że wpadł na pomysł wkroczenia na teren innej mafii, żeby ta, którą akurat rozpracowywał nie mogłam dłużej za nim gonić. Mamy swoje terytoria i szanujemy ich granice. Ale ty to wiesz, prawda?

Przygryzłam wargę. To było szalone. Ale... sama postąpiłabym podobnie. Mniejsze ryzyko wpaść na kogoś kogo nie ścigasz niż zostać u tych, których wkurzyłeś.

- Tak... chyba myśleliśmy podobnie - rzuciłam kwaśno. - Też do ciebie przyszłam.

Uśmiechnął się, ale nie skomentował. Punkt dla niego, że nie robił mi żadnych przytyków.

- Wyjeżdżałem akurat w interesach kiedy mało brakło, a wpadłby mi pod samochód. Moi ludzie oczywiście od razu zareagowali, ale zanim cokolwiek mu zrobili zemdlał. Miał ranę na głowie i stracił sporo krwi.

Zamrugałam przypominając sobie coś istotnego.

- Nie było go kilka dni. Odchodziłam od zmysłów, a potem wrócił do domu ze szwami i powiedział, że wszystko się spieprzyło. Cała akcja. Dziękowałam Bogu, że wyszedł z tego cało i że FBI jest takie zgrane, a on powiedział wtedy do mnie, że to nie FBI mu pomogło, a przyjaciel.

Jen wzruszył ramionami.

- Jeszcze wtedy nie byliśmy przyjaciółmi. Ale potem... Lizzy, gdy poznałem twojego ojca dopiero zaczynałem jako szef mafii. Mój ojciec odszedł, a ja jako jego prawa ręka musiałem przejąć wszystkie jego interesy. Nikt tego nie negował, ale patrzyli mi na ręce. Nawet nie wiesz jakie było oburzenie, że wypuściłem agenta FBI. Przez moment nawet sam myślałem, że to błąd.

Zapadła cisza. Próbowałam jakoś sobie to wszystko ułożyć w głowie, ale nie rozumiałam. Okej, Jen mu pomógł, ale tata był pieprzonym agentem FBI! Nie ufał takim jak on. Nie zadawał się z nimi nawet, jeśli ratowali mu życie!

- I co było dalej?

- Potrzebowałem pomocy, on też jej potrzebował. Zawarliśmy pewien układ. Ja miałem dawać mu cynk na inne mafię, on w zamian miał zacierać w FBI moje ślady.

Historia Mojej MiłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz