1.

525 17 0
                                    

Lipiec 2022

- Musisz mi pomóc Sarita - pokręciłam oczami słysząc przez telefon głos mojego taty. Jak zawsze był roztrzepany i musiałam mu ratować dupę - Papiery, które są mi potrzebne zostały w moim gabinecie. Proszę cię skarbie. Podwieź mi je do ośrodka.

- A głowy nie zapomniałeś ?

- Czekam Sara.

Westchnęłam głośno i zaklęłam.
Skierowałam się od razu do gabinetu i na biurku znalazłam kopertę z podpisem " TAKTYKA - USA " .
Zabrałam ją i od razu skierowałam się do mojego samochodu.

Z ogromną niechęcią pojechałam do Ciutat Esportiva.

Moim ojcem był sam Xavi Hernández.
Bohater nie jednej duszyczki i zupełnie zasłużenie rzecz jasna.

Choć sama nigdy nie rozumiałam ani nawet nie polubiłam piłki nożnej, to miałam ogromny szacunek dla jego osiągnięć.

Czy był dla mnie dobrym ojcem ?

Cóż.  Większość mojego dzieciństwa go nie widziałam za często.
Mecze, treningi. Sami rozumiecie.

Ale kiedy rozstał się z moją matką, a potem zaproponował mi zamieszkanie u siebie, to nasz kontakt się świetnie odnowił.
Nieraz mnie denerwowało to, że w jego oczach byłam małą Saritą i czasami chciał kontrolować choćby moje wyjścia.
Ale ostatecznie dobrze się stało, że naprawiliśmy wszystko.

Tata całe życie trzymał mnie z dala od kamer, z dala nawet od piłki.
Bywałam na stadionie sporadycznie.
Przy ważniejszych meczach, i tylko dlatego, bo chciałam aby czuł moje wsparcie.

Ogólnie uciekałam od towarzystwa piłkarzy.
A zrezygnowałam z nich dwa lata temu, kiedy jeden piłkarzyna mnie zdradził.
Xavi nawet o niczym nie wiedział.
Nie wiedział, że reprezentant Hiszpanii złamał mi serce.
W przeciwnym razie zniszczył by mu karierę.
Byłam tego pewna.
A ja nie chciałam patrzeć się już nigdy na tego frajera, więc po prostu przemilczałam calą sprawę.

W ośrodku treningowym byłam może z dwa razy w całym swoim życiu.
I to tylko w biurze.
Nie postawiłam nigdy mojej nogi na murawie i miałam nadzieje, że tym razem też nie będę musiała tego robić.

Zaczęłam wydzwaniać do ojca jak tylko wyszłam z samochodu ale ten nie odbierał.
Wiedziałam, że to zły znak.

Wykonałam do niego jakieś milion połączeń zmierzając najpierw do biura, gdzie uwaga uwaga : NIE BYŁO GO.
Zmuszona byłam przeszkodzić w treningu.

Pierwsze, co zobaczyłam to kilku chłopaków podbijających na samym środku boiska piłkę.
Nawet nie miałam ochoty się im przyglądać.

Drugą rzeczą jaką zdążyłam ujrzeć była lecąca w moją stronę z zawrotną prędkością piłka, która po sekundzie odbiła się od mojego nosa.

Upadłam i usłyszałam kilka głosów zbliżających się do mnie.
Tak właśnie myślałam, że coś mi się przytrafi ciekawego jak tylko stanę w tym piekielnym miejscu.

- Bardzo, bardzo przepraszam! Matko!  Ja nie chciałem!

- Jesteś pojebany Gavi! Przecież ty zaraz zrobisz krzywdę samemu sobie!

- Balde język - wreszcie głos, który rozpoznałam uchyliłam jedno oko.
Jakiś gość, z sarnimi oczami spalił buraka, jego ciemnoskóry kolega palnął go w tył głowy. No i on.
Robert Lewandowski.
To jeden z nielicznych piłkarzy, z którymi miałam przyjemność zamienić słowo. Poznałam go i jego zonę, kiedy mój ojciec ściągnął go z Monachium do Barcy. Wpadli z Anią na obiad i zrobili ja mnie ogromne wrażenie. Zwłaszcza on.
Przystojny, wysportowany, pełny kultury facet z krwi i kości. - Sara?

Tu próxima telenovelaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz