6.

417 16 3
                                    

Nastał dzień wyjazdu Fc Barcelony do Stanów Zjednoczonych.
To oznaczało,że na cały tydzień miałam dom tylko dla siebie, co nie było z drugiej strony takie złe.

Chciałam w końcu oczyścić głowę, bo dosyć dużo w ostatnich dniach się działo.

Gavi na wieść,że sypiałam z jego przyjacielem nie zlinczował mnie ani nic takiego.
Zaczął do mnie pisać, a zeszłego wieczoru wpadł nawet na kolację. Taty na szczęście przy tym nie było, bo miał jakieś sprawy w biurze.

Pedro González także nie dawał mi spokoju. Porozmawiałam z nim, kiedy odebrałam jeden z miliona telefonów i wyperswadowałam,że konczę tą naszą szopkę. On odpowiedział, że jeszcze się przekonamy.

Wracając.
Zostałam zmuszona wstać o 5 nad ranem, bo miałam odwieźć tatę na lotnisko.

Przygotował dla mnie wielką listę z numerami telefonów do jakiś ważnych ludzi, na wypadek, gdyby coś się działo. Bardzo to było kochane.

- Obym niczego nie zapomniał - szybko dopił swoją kawę - Bo będzie tragedia.

Bawił mnie widok Xaviego, który wyglądał i zachowywał się jakby był obłąkany. Zachodziłam w głowę, jakim cudem on był trenerem Barcy. . Chłopaki musieli mieć z nim ciekawe czasy.

- W razie co przecież wszystko ci przefaksuję. Będzie dobrze tato. - objęłam go ramionami a on cmoknął mnie w czoło. - Będę pod telefonem 24 na dobę. Obiecuję .

- Felicia z tobą tu zamieszka ? - upewnił się. Bardzo mu zależało, żebym nie była sama w czterech ścianach. Blondi naturalnie była pomysłem mojego taty zachwycona, ale uprzedziła, że będzie się wymykać nocami do Estebana.

- Szkoda,że Gavi leci z wami bo pewnie jego byś najął jako mojego ochroniarza.

Czerwona twarz taty to był na prawdę piękny widok. Od razu wybuchnęłam śmiechem.

- Smarkacz będzie robić okrążenia...po lotnisku jeszcze dzisiaj - mruknął cicho - Nie bądź zła. To normalne,że się martwię. A Pablo jest zupełnie nieszkodliwy. Może warto by było,żebyście się zaprzyjaźnili ?

Czy mój własny ojciec chciał mnie swatać z jednym ze swoich piłkarzy ?!
Gdyby tylko wiedział, co ja wyrabiałam z Pedro...




Oczywiście wiedziałam,że będę widzieć się z tymi wszystkimi piłkarzynami i sztabem ale jednak na widok Torresa zaczęłam się trochę denerwować.
Gavi mówił mi,że na treningach wszyscy traktują go normalnie dla dobra drużyny.
No ale poza treningami dalej był lekki kwas.
Teraz stał z Alonso i Roberto i o czymś żywo dyskutowali.
Jego dziewczyny nie było obok, bo rodziny zawodników wyleciały dzień wcześniej.

- Trenerze - przy naszym boku znalazł się Alejandro. Kiwnął głową w moją stronę i udawalismy,że nie znamy przy tacie. - Zgłaszam, że jednak nie chce siedzieć z Ansu. Nażarł się grochówki i twierdzi, że nie wie kiedy wybuchnie.

Parsknęłam śmiechem a Xavi pokręcił zrezygnowany głową. Następnie podszedł do dwóch czarnoskórych.

- Jedź z nami Sara - na moim ramieniu uwiesił się w tym samym czasie Pablo - Dlaczego do cholery się nie zgodziłaś lecieć ?

- Bo wasze towarzystwo mnie nie interesuje ? - unioslam brew - Obiecałam ci,że obejrzę mecze w tv więc nie marudź.

Ogromny uśmiech urósł na jego twarzy.

- Cieszę się,że cię do tego namówiłem. Ale powinnaś jeszcze mieć naszą koszulkę jako prawdziwa kibicka. Nie martw się. Zaradziłem temu. W twojej szafie masz prezent od swojego ulubionego zawodnika.

Tu próxima telenovelaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz