rozdział 12

1.4K 33 6
                                    

Dla aleksxaaaa

Nie mam pojęcia ile biegłam, ale byłam strasznie zmęczona i jedyne o czym teraz myślałam to znalezienie się w moim łóżku i przytulający mnie Vincent.
W pewnej chwili usiadłam pod drzewem i zaczęłam płakać z bezsilności.
Po jakimś czasie zaczęłam się uspokajać.
Zaczęło się robić ciemno to też poczułam przeszywające mnie zimno.
Nagle usłyszałam szelest, zadrżałam ze strachu, ale mimo to się odwróciłam.
I ujrzałam...

Wielkiego psa. Szczerzącego swe ogromne zębiska psa, który jednym skokiem mógł do mnie dopaść.
I mimo iż wiedziałam, że powinnam była uciekać siedziałam jednak sparaliżowana strachem niezdolna do jakiegokolwiek ruchu.
Czułam, że to już koniec i nic się nie da z tym zrobić.


Pow. Shane

- I po jakiego grzyba ty na nią krzyczałeś?! - wrzasnąłem na Vincenta nie wiele myśląc o konsekwencjach moich poczynań.
- Przecież to jeszcze dziecko, które nie zrobiło nic złego - powiedział Will patrząc na Vincenta karcącym wzrokiem.
Vincent nie odpowiedział, a ja nakręciłem się coraz bardziej.
- Czy ty wiesz co ona teraz przeżywa?! - wrzasnąłem w dalszym ciągu wkurzony. - Przecież ona może dostać załamania psychicznego!
- Ona nie jest nami Vincent, nie jest przyswyczajona do tego, że ktoś na nią krzyczy i właśnie nam to pokazała - powiedział Dylan patrząc w oczy Vincenta.
- Ja wiem, że ona nie jest wami, ale zupełnie mi to wyleciało z głowy - powiedział załamanym głosem Vincent.
- To powinieneś ją teraz przepraszać, a nie tu z nami gadać - warknął Tony, a po jego słowach zapadła cisza.
- Przecież ona może zrobić sobie krzywdę!
Niemal biegem pobiegliśmy do jej pokoju, ale jej tam nie było, zamiast siostry zastaliśmy zato otwarte na oścież drzwi wejściowe co oznaczało tylko jedno:
- Hailoe właśnie uciekła z domu.

Rodzina Monet - Znak dzieciństwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz