rozdział 32

820 40 7
                                    

Pov. Dylan

Czekaliśmy zestresowani na Vincneta, który jakby specjalnie się spóźniał, dodając tym, całej tej sytuacji upiorny nastrój.
W końcu usłyszeliśmy jak ktoś powolnie schodzi po schodach.
Przełknąłem przerażony ślinę.
  - Czekaliście na mnie? - zapytał swoim mocnym głosem.
Nie odpowiedzieliśmy, bo po co? Skoro on i tak wiedział, że nawet jakbyśmy chcieli to byśmy nie uciekli.
Powiem tylko tyle, Vincent jest nieprzywidywalny.
- Ze względu na to, że mała dopiero wróciła do domu, chciałbym jej poświęcić cały ten czas, który mam wolny, więc wy posprzątajcie tutaj. I nie ważcie się z tąd wychodzić dopóki nie skączycie - powiedział grożąc nam palcem przed nosami. - Eugenie będzie wam przynosić jedzenie.
  Wyszedł. Po prostu wyszedł. I my tu mam tak poprostu siedzieć? Co to, to nie! O nie!
Ruszyłem w stronę drzwi i spróbowałem je otworzyć, nie drgnęły.
- A to skubany, on nas zamknął! - mruknąłem z niedowierzeniem w głosie.
- Otwieraj ty skubańcu! - wrzasnąłem mocując się z zamkiem.
Odpowiedziała mi cisza.
- Vincent no! Przecież się lubimy! - krzyknąłem, próbując go przekonać, że niepotrzebie nas tu zamknął.
- Musimy poczekać aż Mała się obudzi, a dziedek Vince zaśnie - powiedział Tony.
- Ale dlaczego tak? - zapytał Shane.
- Wyobraź sobie, że Hailie schodzi na dół my krzyczymy, a na leci po klucz i nas uwalnia. I wszyscy jesteśmy zadowoleni - powiedział Tony.
- Oprócz dziadka Vince - dodał swoje trzy grosze Shane.
- W sumie racja - odparł Tony.
- Nie przewidzieliście chyba jednego: - Jak dziadek Vince śpi to oczywiście z Hailie, a co to oznacza? Że ją będzie przytulał! Już nie raz byliśmy świadkami tego, że Vincent nawet podczas snu jej nie wypuszcza z ramion - mruknąłem.
  - A Will?
- Nie wypuści nas, od samego początku był przeciwny temu pomysłu.
Teraz to Shane podszedł do drzwi i zaczął w nie walić.
- Will otwieraj ty matole! Jest jeszcze tyle rodzajów chipsów, których nie spróbowałem! - wrzasnął.
- A ten tylko o jednym - pomyślałem, próbując wymyślić jakiś sensowny plan, ale nic nie przychodziło mi do głowy.

Rodzina Monet - Znak dzieciństwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz