- Co byś zrobił, gdybyś miał super moce? - zapytał go Taehyung.
Było południe, a oni niedawno wrócili ze szkoły. Usiedli na kanapie przed telewizorem jedząc razem obiad, ugotowany przez ojca Tae. Jego posiłki, były przepyszne, tak było i tym razem. Na ekranie rozgrywała się walka, jedna z tych superbohaterskich, które to tak uwielbiali oglądać.
- Hmm. - zamyślił się wycierając usta z sosu. - Wydaje mi się, że korzystałbym z nich. Znając moje sumienie, w dobrym celu. Na pewno chroniłbym moich rodziców.
- Nuuuudy. - ziewnął żartobliwie Kim, a Jimin za to rzucił w niego ugotowanym ryżem.
- No to powiedz, jak ty byś je wykorzystał, skoro masz lepszy pomysł.
- Szczerze? Nie chce mieć żadnych mocy.
- Wow, ale jesteś inny. Masz racje, to jest ciekawsze, niż mój pomysł. - rzucił sarkastycznie Park.
- Oh zamknij się. - zaśmiali się. - Po prostu to duża odpowiedzialność. Do tego nie ważne co, każdy superbohater traci wszystko ratując innych. To ciężkie życie, jak dla mnie. Ja chce tylko żyć spokojnie, skończyć studia, zakochać się i znaleźć jakąś pracę.
- Jeśli dostanę kiedyś supermoce, obiecuję, że będę cię chronił, aby nic nie przeszkadzało ci w spokojnym życiu. - spojrzał na przyjaciela.
- No mam nadzieję. Jeśli mnie nie uratujesz, to dopilnuje, żebyś stracił wszystko. Mój duch będzie cię nawiedzać.
- Nie przesadzasz trochę?
- Nie musisz się bać, chyba, że masz magiczne moce. - spojrzał na niego z ukosa naśladując przy tym śmiesznego gifa z The Rockiem.
- Wiesz co, już ich nie chce. - zaśmiali się.
- Widzisz. Mówiłem.
Kilka miesięcy później ich codzienność wyglądała zgoła inaczej. Wtedy żaden z nich nie spodziewał się, iż naprawdę może wejść w posiadanie jakiś mocy. Jimin tamtego popołudnia i ten, który już krył się za jednym z drzew w lesie Redwilde byli zgodni w temacie, co by zrobili ze swoimi mocami. Aczkolwiek coraz bardziej wolał zdanie Kima w tym temacie.
Gdy dotarli na miejsce, które Ryujin im podała, na granicy z miastem zauważyli przygotowujących się do walki łowców. Pan Kim, tym razem bez kuchennego fartuszka, stał tam obserwując okolice. Nie wiedzial, skad dzieciak Junga posiadał informacje o tym ataku, ani o innych poprzednich, ale jak na razie każda z jego rad się spełniła, toteż nie miał powodów by mu nie wierzyć.
Yoongi i Myungki musieli niezauważenie ukryć się w najlepszym do ich zadania miejscu. Poniekąd to ich rola była najważniejsza. To oni mieli strzelić i trafić Sana. To im przypadło zakończenie tego wszystkiego. Jimin nie potrafił sobie wyobrazić jaki stres musieli czuć. Nie mogli spudłować. Mieli tylko dwie szanse, po jednej dla każdego.
Park ciągle wypytywał Ryujin przez krótkofalówkę, czy jego rodzice są bezpieczni. Kotka już z zirytowanym głosem tłumaczyła mu, iż nic nie zmieniło się odkąd pytał ostatnim razem, czyli jakieś dwie minuty wcześniej. Lekko spokojniej na pytania reagował Taehyung, który usadowił się w piwnicy, za wszystkimi wzmocnionymi drzwiami i w kręgu utworzonego ze srebrnego proszku. Obok siebie za barierą miał Jungkooka, który dotrzymywał mu towarzystwa. Czuł bezpieczeństwo i to powtarzał Jiminowi. Park był przewrażliwiony na temat bezpieczeństwa swoich bliskich, dlatego chciał wiedzieć, że nic im nie grozi. Nie wybaczyłby sobie, gdyby było inaczej.Gdyby nie łowcy, którzy nagle stali w pozycjach bojowych, Jimin nie zauważyłby zbliżających się wampirów. Nie tylko wampirów. Wilkołaki i czarownice dumnie kroczyli obok krwiopijców. Mimo to grupka wydawała się dość mała. Zbity szyk około czterdziestu istot zbliżał się do granicy z miastem. W ogóle nie zareagowali na łowców broniących granicy. Zatrzymali się niedaleko nich. Po tym rozwinęła się między nimi rozmowa. W tym czasie Yoongi wraz z Myungki szukali Sana.
CZYTASZ
Monster After 8 a.m. #yoonmin #taekook
FanficDwójka bohaterów zostaje rzucona w rzeczywistość, o której istnieniu nie mieli pojęcia. Przez lata wpajane ostrzeżenia nie będą mieć dla nich sensu i sami przekonają się, kto tak naprawdę starszy, gdy nadejdzie noc. Czy będą spać spokojnie z większą...