Rozdział 1
Trzy miesiące później...
Stojąc przed lustrem w samej bieliźnie, patrzyłam ze łzami w oczach na swoje uda. Uda, które pokrywały blizny. Blizny i świeże rany sprzed kilku dni.Samookaleczenie stało się moim uzależnieniem.
Odskocznią od problemów, jakkolwiek to komicznie brzmi. Spływające powolutku stróżki krwi, uspokajały mnie. Samo wpatrywanie się w nie wywoływało we mnie spokój. Jednak i tak, największe odprężenie, czułam poprzez ból.
Żyletka stała się moim przyjacielem, z każdym cięciem, czułam, jak jej ostrze wbija się coraz głębiej w moje drżące ciało, zostawiając po sobie krwawe kreski.
Jednak, zawsze, kiedy zdawałam sobie sprawę z tego, jak mocno siebie krzywdziłam, brało mnie na wyrzuty sumienia. Obiecywałam sobie, że już nigdy tego nie zrobię, lecz moje obietnice były tak naprawdę gówno warte, a potrzeba ukarania siebie - silniejsza.
Mimo, że miałam wokół siebie kochających przyjaciół i brata, to prawda była taka, że Elizabeth Black, od środka była już dawno martwa. Jednak poza nią, nikt o tym nie wiedział.
Nikt nie wiedział, bo każdego jebanego dnia, na swoją twarz nakładałam różne maski.
Tak, jak dziś.
Głośno westchnęłam, podczas ubierania czarnej, dopasowanej sukienki, zdając sobie sprawę z tego, że właśnie zaczynałam rok katorg.
Mimo, że byłam wrakiem, zmuszona byłam robić dobrą minę do złej gry w szkole.
W zasadzie to był mój początek. Pierwszy dzień. Apel. Pocieszała mnie jedynie myśl, że będę w jednej klasie z przyjaciółmi. Miałam nadzieję, że dzięki nim, uda mi się jakoś przetrwać i nie zwariować.
To dzięki nim i Jack'owi się nie poddałam. Miałam w nich wsparcie. Wsparcie, którego potrzebowałam już od bardzo dawna.
Wyszłam ze swojego pokoju, w sumie to sypialni, którą Jack mi odstąpił, a on sam paradował w dużym, przestronnym salonie.
Właśnie wpadłam na niego.
- Jak nastawienie? - pytał, wsuwając płatki z mlekiem, a jednocześnie oglądając coś w telewizji. Nawet nie zwróciłam uwagi co.
Korzystając z faktu, że miałam jeszcze trochę czasu, usiadłam obok niego na kanapie.
- Dupy nie urywa, mam nadzieję, że jakoś to przeżyję.
- Nie jestem gejem i nie żeby coś. - prychnął pod nosem, niemalże krztusząc się śniadaniem. - Ale powiem ci, że w tej szkole jest kilku przystojnych kolesi, może i nie przebijają mojej urody, ale..
- Ale...?
- Z pewnością poznasz w niej kogoś, lepszego od tego całego Oscara.
- Jack, prosiłam cię. - popatrzyłam na niego z mordem w oczach. - Mieliśmy nie rozmawiać o tym człowieku.
- Przepraszam, mogłem urgzyźć się w język. - mówił zakłopotany.
CZYTASZ
RED LOVE
Romance,,Bo los sprawił, że chcąc czy nie chcąc, byliśmy na siebie skazani.'' część druga dylogii ,,LOVE''.