15. SPOTKANIE PO LATACH.

1.9K 75 26
                                    

Rozdział 15

Dalej nie dowierzałam. Myślałam, że to był sen. Jeśli tak, to nigdy nie chciałam się z niego wybudzać. Rozmawiałam z moją mamą. Moją kochaną najukochańszą mamusią.

Pamiętam, jak w pamiętniku, który dostałam od niej na urodziny, zapisywałam wszystkie swoje przeżycia. Marzyłam wtedy o tym, żeby po drugiej stronie zobaczyć jej odpowiedź. Tak się nie działo, a ja przestałam wierzyć w cuda i się łudzić. Musiałam zaakceptować to, że nie żyje. Choć przez bardzo długi czas nie umiałam. To było dla mnie zbyt bolesne, a ja z każdym dniem odczuwałam coraz większą tęsknotę.

A teraz.. Teraz miałam ją tak blisko siebie. Miałam jej do opowiedzenia tyle rzeczy. Nawet nie wiedziałam od czego zacząć. Ale jeszcze nie teraz. Wpierw mama musiała dojść do siebie, a mnie niemiłosiernie cieszył fakt, że mam ją obok.

Przez lata nie wiedziałam o piekle, przez jakie przechodziła i nie mogłam z tym nic zrobić. Teraz obiecałam sobie, że zrobię wszystko, żeby poczuła szczęście. Domyślałam się, że to będzie ciężki proces, ale warty wszystkiego. Kiedyś ktoś na nowo pokolorował moje szare życie. Ja obiecałam sobie, że zrobię tak samo z życiem mojej mamy. Będę uszczęśliwiać ją na każdym kroku i chronić przed ojcem tyranem. W końcu zasługiwała na wszystko to, co najlepsze.

- Elizabeth ? - wymówiła moje imię, patrząc na mnie przez dłuższą chwilę jak zahipnotyzowana.

Chyba też nie umiała uwierzyć w to, że po tylu latach udało nam się spotkać. Domyślałam się, że będąc tyle w tym ośrodku, zaczęła tracić jakiekolwiek nadzieje na zobaczenie swoich dzieci. Los bywał przewrotny i często bolało mnie to, jak mnie traktował. Ale jeżeli musiałam przejść przez piekło, żeby teraz mieć w końcu swoje niebo, to było kurwa warto.

Bo kochałam swoje niebo bezgranicznie.

- Tak, mamo. - pokiwałam głową, nie umiejąc przestać płakać. Wysunęłam swoją ręką w stronę kobiety, a ona mocno ją zacisnęła. Tak, jak kilka lat temu. Brakowało mi tego. Jej brakowało mi cholernie mocno.

- Nie wierzę. - szepnęła. Najwyraźniej miałyśmy płacz w genach, bo z brązowych oczu kobiety dostrzegłam wydobywające się morze łez. - Ty.. zmieniłaś się. Zapamiętałam cię.. jako blondynkę.

No tak, naturalnie byłam blondynką. Średnio przepadałam za tym kolorem. Czułam, że nie pasował do mnie i mojej osobowości. Dwa lata temu łapiąc dołka stwierdziłam, że przyda mi się jakaś drastyczna zmiana. Uznałam, że zafarbowanie włosów na czarno będzie dobrym pomysłem, a ja będę miałam matching z moim kotem. Jednak teraz wiem, że to zdecydowanie mój kolor, oddający to, co siedzi mi w głowie; mrok i ciemność.

- Tak.. - zaśmiałam się cicho. - Ale już koniec blond ery.

Zobaczyłam delikatny uśmiech na buzi mamy. Ona się uśmiechała. Lekko, bo lekko, ale to robiła.

- W czarnych.. wyglądasz pięknie.

- Dziękuję. Choć pamiętam, że zawsze zazdrościłam ci twoich loczków. Moje tylko się falują i są nijakie.

- A moje.. - posmutniała, chwytając za kosmyki. - siano.

- Jak będziemy na miejscu, wydobędziemy ci skręt i będzie tak jak kiedyś.

- Dalej.. nie wierzę. Córciu, to się dzieje naprawdę?

Też bym chciała to wiedzieć. Uszczypnęłam się. Mocno. Dalej byłam w aucie z mamą i Oscarem. Nie śniłam.

RED LOVE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz