6.ZAKAZANY OWOC SMAKUJE NAJLEPIEJ.

5.3K 137 251
                                    

Rozdział 6

Nagle, byliśmy w centrum uwagi. Kiedy tylko z naszych telefonów, wibracja rozniosła się po całej auli, wzrok nastolatków, przeniósł się na naszą piątkę. Ciarki przeszły po całym moim ciele, dawno nie czułam tak ogromnej pustki, jak tej nocy.

Nasz szantażysta wrócił..

A jego brak odzewu przez te parę miesięcy, oznaczał tylko jedno..

To była cisza przed burzą
Przed burzą, której piorun może trafić w każdego z nas.

- A wy co? Otrzymaliście wiadomości w tym samym czasie, a wasze miny.. - zaczął ciekawsko Dylan, zerkając perfidnie w mój telefon, jednak w porę, zdążyłam go wyłączyć.

Spojrzałam na roztrzęsionych przyjaciół, puszczając im oczko. To miało oznaczać, że zaczynamy teatr, którego aktorami, jesteśmy my.

Przełknęłam nerwowo ślinę, zaklinając pod nosem. Głośno. Tak, żeby wszyscy tutaj obecni mnie usłyszeli. Kiedy pojawiło się zdjęcie Sarah, a my w tym samym czasie dostaliśmy wiadomości, z pewnością większość z nastolatków, zaczęła łączyć nas z tą sprawą. Musiałam im to wybić z głów.

- Pierdolony kurwa Jack! - wrzasnęłam, zaciskając mocno swoją szczękę. - Debil. - dodałam nerwowo wstając na równe nogi. Zachowywałam się jak idiotka, ale nie zważałam na to, grunt to dobrze grać.

- Tak. - poparł mnie Mike, który od razu zrozumiał do czego zmierzam. - Kretyn, debil...

- Debil kurwa sobie zrobił coś z nogą pijany i oczekuje, że go uratujemy. Idiota leży w rowie!- weszłam Mike'owi w słowo, w końcu nie wiedział , jaki był mój dokładny plan.

Tak, chciałam, żeby wszyscy myśleli, że to Jack napisał do nas i wzywa o pomoc. Nie miałam żadnego, innego, lepszego pomysłu. Dziewczyny i Lucas, zaczęli wszystko rozumieć. Współpracowaliśmy.

- Mike, ty przyjechałeś autem, prawda? - odezwał się Lucas, który wbił w przyjaciela pytające spojrzenie, a kiedy brunet skinął głową, kontynuował. - Jedziemy po tego pijaka. - powiedział twardo blondyn, a ja usłyszałam szept padający z ust Dylan'a w swoich uszach.

- Tak dla przypomnienia, kim był Jack?

- Moim brat..

*ponowny dźwięk wiadomości*

Zamarliśmy, jednak zachowaliśmy zimną krew. Widziałam jak Madeline, weszła w esemesa, ale nawet nie zapoznała się z jego treścią. Tak samo, jak my. Rudowłosa improwizowała. Zmarszczyła swoje gęste brwi, a po wyrazie jej twarzy, szło wyczytać, że była wściekła. Grała.

- Pieprzony Jack nie potrafi nawet wstać! Boże, musimy jechać! - podniosła się z podłogi, odwracając w kierunku drzwi. - Wychodzimy, jeszcze go jakiś dzik zgwałci, a tego byśmy nie chcieli.

- Biedaczek. - wyszeptała Kate, w której głosie można było wyczuć panikę. - Miałby wtedy traumę do końca życia..

- Trauma to za mało powiedziane.. - odparł Mike, a następnie gestykulując dłońmi, dał nam do zrozumienia, żebyśmy jak najszybciej opuścili aulę.

Bez żadnego już słowa, wyszliśmy stamtąd. Nawet nie pożegnaliśmy się z Dylan'em, czy Joseph'em. Musieli nam to wybaczyć. I faktycznie, skierowaliśmy się na parking szkolny, a następnie zajęliśmy miejsca w pojeździe bruneta.

Cała nasza piątka odetchnęła z ulgą.

- Chyba uwierzyli. - westchnęłam, opierając się głową o szybę.

RED LOVE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz