Rozdział 13
(ciąg dalszy)Oscar chyba doznał wstrząsu, bo przez dłuższą chwilę patrzył na mnie tak, jakby zobaczył ducha. Z kolei ja zaczęłam uświadamiać sobie, jakie słowa chwilę temu padły z moich ust. Boże, przeszły mi one przez gardło. Było źle, bardzo źle. Przepadłam dla tego chłopaka. Oddałam mu całą siebie i serce. Całe swoje serce, do którego wcześniej nikogo nie dopuszczałam.
Elizabeth Black wyznająca miłość. No kurwa, tego jeszcze nie grali.
Brunet wciąż dochodził do siebie, coś długo mu to zajmowało. Najwyraźniej doznał największego szoku świata. Zamrugał raz, drugi, a później moim oczom ukazał się jego zadziorny uśmieszek, wyrażający więcej, niż tysiąc słów. Pamiętam, że jak się poznawaliśmy i tak się uśmiechał, irytował mnie i miałam ochotę powybijać mu wszystkie przednie zęby, jednak po niedługim czasie, zaczął działać na mnie w sposób pociągający. Boże, z tym uśmiechem wyglądał jak pieprzony grecki bóg. Jednym słowem, jak ideał.
- Ja się chyba przesłyszałem. - odezwał się, tym samym przerywając ciszę, która nam doskwierała poprzez jego zawieszenie. - Czy ty właśnie powiedziałaś, że mnie kochasz? - zapytał, wciąż nie umiejąc w to uwierzyć.
Przełknęłam ślinę, czując zakłopotanie. Chciał jeszcze potwierdzenia moich uczuć? No błagam, powiedziałam raz, a to w zupełności wystarczy.
- O kurwa.. - zaklnęłam pod nosem, patrząc w ekran telefonu. Udałam, że bacznie przyglądam się dacie tkwiącej na blokadzie. - Myślałam, że dzisiaj pierwszy kwietnia.
Nie minęła chwila, kiedy mój nadgarstek zaczęła uciskać chłodna z zimna, dłoń Oscara. Chwycił mnie za niego tak mocno, że ponownie wylądowałam w jego ramionach, a przecież jeszcze niedawno się z nich uwolniłam. Moja klatka piersiowa stykała się z jego, a wzrok bruneta dokładnie skanował w ciemności moją twarz.
- Ja i tak wiem swoje. - wyszeptał, brzmiąc co najmniej na wniebowziętego, jakby moje kocham cię, usatysfakcjonowało go najbardziej na świecie, a mój żart z pierwszym kwietnia, był dla niego w jakimś stopniu żenujący. - Miło, że w końcu przyznałaś się do swoich uczuć, Elie. Ja też cię kocham, ale to chyba jest oczywiste.
W jego głosie panowała teraz powaga. Zawsze, kiedy mówił mi te dwa słowa, był śmiertelnie poważny i patrzył prosto w moje oczy. Przeszywały mnie ciarki, zaczęłam dochodzić do wniosku, że Oscar Davids wyznający miłość, to najsłodszy widok, jaki kiedykolwiek widziałam. Mimo swojego groźnego wyglądu, musiałam przyznać, że był cholernie uroczy i kochany. Nigdy nie poznałam chłopaka, który tak by się dla mnie starał. Nigdy też nikt nie robił wszystkiego, bym tylko się uśmiechała.
Był aniołem w przebraniu diabła.
Stanęłam na palcach, by dorównać mu wysokością, bo pomimo moich niecałych stu osiemdziesięciu centymetrów wzrostu, on w porównaniu do mnie był cholernym wielkoludem. Dałabym sobie rękę uciąć, że miał powyżej dwóch metrów.
- Czyli skoro oboje czujemy to samo, to.. - zaczęłam z lekką niepewnością, jednak jak zawsze Oscar nie pozwolił mi dokończyć. Boże, on zawsze się wcinał między moje słowa, jakby nie mógł poczekać i dopiero wtedy się odezwać.
- To ty jesteś moja, a ja jestem cały twój.
Ja jestem jego,
A on jest mój.Myślałam, że zaraz zmiecie mnie z planszy. Uśmiechnęłam się blado, w głębi duszy mając ochotę się rozpłakać. Wzruszyło mnie to. Wzruszało mnie wszystko, co było z nim związane.
CZYTASZ
RED LOVE
Romance,,Bo los sprawił, że chcąc czy nie chcąc, byliśmy na siebie skazani.'' część druga dylogii ,,LOVE''.