Rozdział 5
Strach zdążył już całkowicie zawładnąć całym moim ciałem. W zasadzie, to nie tylko on. Oscar energicznym ruchem przyciągnął mnie do siebie, a swoje dłonie splótł wokół mojej talii.
Bliskość, jaka nam doskwierała, powodowała w mojej głowie niemałe zakłopotanie, to ono było na podium. Gdyby nie fakt, że miałam na sobie kominiarkę, którą chłopak kazał mi ubrać, z pewnością przeważała by niezręczność. Jednak nie mogłam jej wykluczyć, szczególnie w momencie, w którym brunet patrzył prosto w moje zielone oczy, wtedy poczułam strumyk dreszczy na swojej skórze.
- Powtórzę pytanie. - szeptał, nie odrywając wzroku od moich tęczówek, tak samo, jak uścisku z mojej talii. - Ufasz mi?
Był naprawdę skończonym idiotą, pytając mnie o coś takiego. Przecież doskonale wiedział, że po jego kłamstwach, nie byłam w stanie zaufać mu w ani jednym procencie.- Co to w ogóle za pytanie? - szeptałam, niezrozumiale.
Na twarzy bruneta malował się cwaniacki uśmieszek. Tak, jakby w ogóle nie przejmował się sytuacją, w jakiej z jego winy się znaleźliśmy, a wręcz przeciwnie, z jego buzi wyczytać było można, że był zadowolony ze swojego postępowania. Był dziwnie spokojny i opanowany, a jego uśmiech, w tak śmiertelnie poważnym momencie, mnie przerażał.
- W tej sytuacji musisz mi zaufać. - mówił cicho. - Właściciel pewnie będzie chodzić po pokojach i szukać złodzieja, skryjemy się za drzwiami, a kiedy wejdzie tutaj i zacznie się rozglądać, podstawię mu nogę. Zaliczy glebę, a my...
- Jesteś popierdolony! - odparłam z niesmakiem w głosie, wyrywając się z jego uścisku.
Zlustrowałam go chłodnym spojrzeniem. Mój wzrok mówił sam za siebie, gdyby zabójstwa nie były karalne, przysięgam, zabiła bym go tu i teraz.
Robiąc to, wpakował by nas w jeszcze większe tarapaty, na domiar złego, na klamce drzwi, były moje odciski palców, gdyby policja zaczęła węszyć mogło by być po mnie, ale oczywiście Oscar debil Davids nawet nie wziął tego pod uwagę. Pilnował tylko i wyłącznie swojego tyłka.
- Masz kurwa jakiś inny pomysł? - pytał, jednak w jego tonie, zamiast spokoju, wyczuwalne było wkurwienie. Skinęłam głową na jego pytanie.
- Teraz zagramy na moich zasadach. - ściągnęłam ze swojej buzi kominiarkę, wpychając ją między dłonie bruneta, a następnie pociągnęłam za klamkę. - Patrz na swój telefon, jak dostaniesz ode mnie wiadomość, znaczy, że masz spierdalać stąd. - improwizowałam. Nim chłopak przyswoił moje słowa do swojej mózgownicy, opuściłam pomieszczenie, po cichutku zamykając za sobą drzwi.
Miałam plan, jednak nie stuprocentowy. Musiałam grać na zwłokę. Będąc na pierwszym piętrze, dostrzegłam świecące światło na parterze. Do moich uszu, dostawały się także głośne krzyki, jakieś wiązanki brudnych przekleństw, które przyprawiały mnie o dreszcze.
Wypuściłam głęboki oddech, przechodząc do działania.
Bałam się, ale chciałam jakoś wybrnąć z tego cholernego bagna, w jakim przez swoje dobre serce tkwiłam. Zbiegłam po szklanych schodach, udając spanikowaną jak nigdy dotąd.
- Złodziej! Włamał się do pana! - wrzasnęłam, będąc coraz bliżej rozświetlonego salonu, jednak kiedy postawiłam jedną ze swoich nóg na białych kafelkach, poczułam mocne uderzenie w kostkę. Na tyle mocne, że moja sylwetka zostawiła za sobą jeden, wielki huk, obijający się o podłogę.
CZYTASZ
RED LOVE
Romance,,Bo los sprawił, że chcąc czy nie chcąc, byliśmy na siebie skazani.'' część druga dylogii ,,LOVE''.