⅔ 9. (nie) MIŁA NIESPODZIANKA.

2.8K 105 104
                                    

Rozdział 9
(kontynuacja)

Kolejna część, bo wymyśliłam fajny pomysł na malutką zabawę z wami;) A jaki to dowiecie się pod koniec tej części ♡

Ostatnio miałam zakończenie półrocza i straszny zapierdziel, dlatego, żeby nie robić przerwy za długiej, ten rozdział dodaje, że tak powiem na raty, ale już niedługo wracam do Was z całymi rozdziałami, dzisiaj zaczęłam w końcu ferie❤️

***

Na posesji nie było żadnego samochodu, to był dla mnie dobry znak. Na szczęście miałam swoje klucze, dzięki czemu nikt nie mógłby mnie podejrzewać o włamanie. Otworzyłam drzwi, zamykając je od razu za sobą. Rozejrzałam się po mieszkaniu, nawet kilkukrotnie krzyknęłam. Odpowiadała mi jedna, wielka cisza. To była pora, w której ojciec wzbogacał swój proftel w pracy. Pobiegłam po szklanych schodach do góry, żeby chwilę później wejść do nieszczęsnego pokoju mężczyzny, w którym jeszcze jakiś czas temu groził mi z broni. Starałam się te złe wspomnienia wyeliminować z głowy, w tamtym momencie były mi zbędne. Nachyliłam się nad sejfem, wpisując właściwy kod, a kiedy się otworzył, moje oczy aż zalśniły widząc masę grubych banknotów. Zaczęłam je brać, wszystkie, po kolei. Tak samo jak zaczęłam chować je do kieszeni skórzanej kurtki. Kradzież pieniędzy z oszczędności ojca, była dla mnie jedynym wyjściem. Jedynym wyjściem, żeby spłacić wszystkie koszta, związane z remontem domu Davids'ów. Kiedy zamknęłam drzwi, udałam się do mieszkania naprzeciwko, a jego widok w środku, przyprawił moje serce o szybsze bicie. Było tam tak strasznie! Nie minęła chwila, kiedy przyjechali ludzie, zajmujący się odnawianiem domów po pożarach. Kobieta w średnim wieku, bacznie przyglądała się zniszczeniom, notując coś w jakimś czerwonym, niewielkim zeszycie, a kiedy skończyła, uniosłam wzrok na jej buzię.

- Ile to wyjdzie?

- Cztery tysiące pięćset dolarów.

- Bardzo proszę. - wręczyłam kobiecie właściwą kwotę.

***

Ostatnie dni minęły mi bardzo intensywnie, a zarazem stresująco. Najgorszym momentem, było dla mnie wyjawienie prawdy Olivii, o tym, w jakim stanie jest ich mieszkanie. Nie chciałam narażać jej na dodatkowy stres, ale też nie chciałam, by żyła w kłamstwie. Z pomocą Jack'a przekazaliśmy jej te informacje w najbardziej delikatny sposób. Nie dostała wylewu, ani nic. Na całe kurwa szczęście. Przejęła się tym wszystkim, ale zapewnialiśmy ją, że jeszcze trochę i jej dom wróci do stanu przed wypadkiem. To była ciężka rozmowa, która kosztowała mnie naprawdę sporo nerwów.

Z Oscar'em o dziwo mój kontakt się poprawił, ciągle pisaliśmy, albo rozmawialiśmy i to nie tylko w obecności Dev'a. Chłopak zdążył już trochę ochłonąć i się uspokoić. A tego popołudnia, siedząc z bratem na krzesełkach w szpitalnych prograch, czekaliśmy aż Oscar otrzyma wypis i do nas dołączy. Chłopiec już nie mógł się doczekać, zaplanował  masę rzeczy, które zrobi z Oscar'em po jego wyjściu. Ja też w tym miałam uczestniczyć. Wpierw mieliśmy iść na jakiś dobry obiad.

- Elizabeth, myślisz, że Oscar'owi się na pewno spodoba? - zapytał w pewnym momencie mój brat spoglądając na kolorową laurkę, którą trzymał w dłoni. Uśmiechnęłam się szeroko zerkając na rysunek wykonany przez chłopca. Narysował roześmianego Oscar'a, a dookoła niego mnie, Olivię, Jack'a i siebie. Na samej górze, czerwonym markerem, napisał wielkimi literami: TĘSKNIMY ZA TOBĄ, OSCARKU!

RED LOVE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz