8. CHWILA GROZY.

3.3K 126 135
                                    

Rozdział 8

( Będzie dużo powtórek słowa
,,kurwa'', ale jak Elizabeth jest zła
albo się stresuje to nadużywa tego słowa XD)

Nie oddycha

Oscar nie oddycha.
Nie oddycha..

Moje serce roztrzaskało się na milion drobnych kawałków.

Leży w pierdolonej kałuży krwi. - tak mówił Dev.

Po słowach chłopca, w moich myślach pojawił się emocjonalny rollercoaster. Zamilkłam, odebrało mi mowę, przez mój język nie chciało wyjść ani jedno słowo. Łudziłam się, że to sen. Że to tylko zły koszmar. Uszczypnęłam się, żeby wrócić do rzeczywistości, ale to nic nie dało. Ja nie śniłam. To była moja pieprzona, szara rzeczywistość.

Nie dowierzałam. To się kurwa mać nie działo. Nie, nie i nie.

- Dev, o czym ty mówisz? Jak to.. - przełknęłam nerwowo ślinę, czując coraz to mocniejszy ścisk na żołądku. - Nie oddycha?

Usłyszałam głośne sapanie z ust chłopca i pociąganie nosem, płakał.

- Proszę, przyjedź tu. - wykrzyczał przez łzy, niemalże się nimi ksztusząc. - Tak bardzo się o niego boję..

- Zaraz tam będę. Poczekaj, dzwoniłeś po karetkę? - zapytałam chaotycznie, dając chłopca na głośnomówiący. Wstałam z łóżka, biegnąc do szafy, by wyciągnąć z niej jakieś ciepłe dresy.

- Nie, w pierwszej kolejności do ciebie.

Chwyciłam do rąk czarne spodnie dresowe i bluzę.

- Zadzwonię do nich, zaraz do ciebie odzwonię, załatwię to.

Starałam się zachować zimną krew, mimo, że wewnątrz umierałam. Tak cholernie bałam się o Oscar'a, że on.. Boże nie, nie dopuszczałam do swojej głowy nawet takich myśli, a raczej starałam się ich nie dopuszczać. Miałam do domu Davids'ów przeszło dwadzieścia minut. Musiałam zadzwonić po karetkę, liczyły się pierdolone sekundy. On mógł wykrwawiać się właśnie kurwa mać na śmierć.. Nie wiedziałam, co tam się stało, a to przerażało mnie jeszcze bardziej.

Wykręciłam trzy liczby, stawiając telefon na stoliku nocnym. W tym samym czasie, czekając na odezw z drugiej strony, przebierałam się. Właśnie przepychałam przez głowę bluzę z kapturem, kiedy usłyszałam donośny głos mężczyzny.

- Numer alarmowy, w czym mogę pomóc ?

Zastanawiałam się, co dokładnie mogę powiedzieć, w zasadzie to nie wiedziałam zbyt wiele, jednak gonił mnie czas, nie mogłam zbyt długo nad tym myśleć.

- Proszę przyjechać. - zaczęłam, podając właściwy adres. - Natychmiast!

Usłyszałam jak operator mocno uderzał w klawiaturę. Aż za mocno, jak wściekły.

- Proszę wpierw powiedzieć, co się stało. - dodał.

Wyszłam z pokoju, więc przyłożyłam urządzenie do ucha, żeby nie obudzić Jack'a i Olivii, która tej nocy spała razem z moim bratem. Ostatnio Jack, nawet kończąc późnymi wieczorami, zabierał dziewczynę do nas, twierdząc, że chce być jak najbliżej niej i jeszcze nienarodzonych dzieci. Na całe szczęście, gdyby ona zastała Oscar'a.. O mój boże. To nie skończyłoby się dobrze.

- Chłopak.. - szeptałam jak najciszej tylko umiałam. Chwyciłam do rąk buty, nawet ich nie ubierając w środku, zamknęłam po cichutku drzwi, tym samym znajdując się na dworze. - jest cały we krwi i nie oddycha! - oznajmiłam nieco głośniej, kierując się do samochodu.

RED LOVE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz