Rozdział 11
POV'S OSCAR
Kilka godzin wcześniej..
Od zakończenia imprezy na łodzi, krążyłem po Miami i okolicach w poszukiwaniu Elizabeth. Widziałem tylko jedną, wielką pustkę, która zdążyła już zawładnąć całą moją głową. Byłem kłębkiem nerwów. Zaczynałem tworzyć same czarne scenariusze. Jej nigdzie nie było.. Wyłączyła swoją lokalizację, a tak ją kurwa prosiłem, żeby udostępniała mi ją przez cały czas.
Jakiś czas temu zdobyłem jej nowy numer telefonu, który swoją drogą , zdążyłem poznać już na pamięć. Dzwoniłem do niej non stop, a jedyne co mi odpowiadało to cisza. Prosiłem przypadkowych ludzi, bym mógł z ich komórek do niej zadzwonić. Myślałem, że celowo nie odbiera, bo na ekranie widzi moje imię. Jednak ona nie odpowiadała na żadne z połączeń..
To już wzbudziło we mnie ogromny niepokój.
Postanowiłem wrócić do mojego tymczasowego miejsca zamieszkania, w głębi duszy licząc na to, że zastanę ją w nim. Nic bardziej mylnego. Strach wzrastał, a ja nie byłem w stanie myśleć racjonalnie. Zacząłem panikować, tym bardziej wiedząc o wiadomościach z pogróżkami, jakie dostawała.
Bałem się, że może stać jej się krzywda. Nie mogłem na to pozwolić. Musiałem działać. Jak najszybciej i najbardziej skutecznie. Nie wiedziałem jeszcze tylko jak.
Po upewnieniu się, że Elizabeth nie ma w domu, po cichu wyszedłem na zewnątrz, nie chcąc obudzić nikogo z domowników. Będąc na dworze, ze swojej kurtki wyciągnąłem paczkę papierosów, a następnie wyjąłem z niej jedną fajkę, odpalając ją zapalniczką. Zaciągnąłem się nikotyną, czując pewnego rodzaju ulgę. Moje płuca tego potrzebowały. Wręcz mnie o to błagały. W międzyczasie próbowałem ponownie do niej zadzwonić, jednak bezskutecznie. Obdzwoniłem jednak wszystkie szpitale w Miami. Słuch po Elizabeth zaginął.
Czułem się winnym, bo przyjechaliśmy razem na tą imprezę. A wróciliśmy osobno.. Domyśliłem się, że zobaczyła wiadomość od Amber, dlatego mój telefon oddała przypadkowej osobie i nie miała ochoty mnie widzieć, ale odkąd pierwszy raz po trzymiesięcznej przerwie pocałowałem Elizabeth i dowiedziałem się, że z Dylan'em nic jej nie łączy, urwałem z dziewczyną kontakt, lecz ona nie dawała za wygraną. Wypisywała do mnie średnio kilka razy dziennie. Mimo tego, że dałem jej jasno do zrozumienia, że nic z tego nie będzie, ona tego najwyraźniej nie rozumiała. Za wszelką cenę chciała mnie zdobyć. Problem tkwił w tym, że ja za wszelką cenę chciałem zdobyć kogoś, kto nie chciał mnie znać.
Zgasiłem papierosa, wpadając na pewien trop. Wróciłem myślami do imprezy, na której widziałem Elizabeth po raz pierwszy od trzech miesięcy. Nie wróciła jednak wtedy do domu.
Pieprzony Joe przetrzymywał ją w jednym z pokoi grożąc bronią.
Ten człowiek był nieprzewidywalny i wiedziałem, że byłby gotów zrobić krzywdę, nawet swojej córce. Ten stary skurwysyn mógłby ją nawet zabić. Tak, jak zabił moją matkę. Nie mogłem pozwolić na to, żebym przez niego stracił kolejną, najważniejszą osobę. O ile mój trop był trafny.
Alkohol wciąż mnie trzymał, ale wsiadając za kółko, miałem to w dupie. Mogli mnie kurwa nawet złapać. Nie dbałem o to. Najważniejsze było dla mnie uratowanie jej.
CZYTASZ
RED LOVE
Romance,,Bo los sprawił, że chcąc czy nie chcąc, byliśmy na siebie skazani.'' część druga dylogii ,,LOVE''.