przy gospodzie

1K 98 11
                                    

Rozdział 4

Nadszedł październik, czyli również nadeszła pierwsza wycieczka do Hogsmeade w tamtym roku szkolnym. Była wyjątkowo wcześnie w porównaniu do poprzednich lat, powód tego nie był znany ani uczniom, ani większości nauczycieli. Layli przypadła odpowiedzialność za zaprowadzanie i odprowadzanie uczniów do wioski. Na dworze było zimno, padało, wprost idealna pogodna na takie wycieczki. Prychnęła pod nosem i jeszcze mocniej opatuliła się przeciwdeszczową, czarną szatą z kapturem. Na dziedzińcu już czekali uczniowie, ustawieni w rzędy przez Argusa Filtcha, a z drugiej strony ciemnoskórą Aurorę Sinistrę wyglądającą na mniej więcej tak samo zadowoloną z pogody jak Morton.

- Zgody sprawdzone, pani profesor. - powiedział obrzydliwie wyglądający woźny - Brak oszustów!

- Dobrze, może pan iść - rzekła czarnowłosa.

Tak też zrobił, zostawiając nauczycielki same. Layla skinęła głową Sinistrze.

- Ustawcie się w w parach od trzeciego do siódmego roku - rozkazała nauczycielka astronomii, a uczniowie bez większych protestów wykonali polecenie.

- Będę iść z tyłu, by mieć oko na grupę - oznajmiła Layla.

To był rozsądny wybór, w końcu Morton nie znała tak dobrze dróg w okolicach Hogwartu. Sinistra skinęła jej głową i przeszła na początek kolumny by poprowadzić ich do wioski. Morton ograniczała się jedynie do popędzania siódmorocznych, nic nie dodawała gdy Sinistra tłumaczyła zasady przebywania w wiosce. Po prostu wykonywała swoje obowiązki.

Przez kolejną godzinę chodziła po różnych sklepach ulokowanym w klimatycznym miasteczku, z typowo staroangielską architekturą. W niektórych była tylko po to by doglądać uczniów, w innych kupiła parę drobiazgów. Na jej szczęście nie musiała nikomu zwracać uwagi, przez miesiąc wyrobiła sobie reputacje dość ostrej nauczycielki, uczniowie zaczynali się zachowywać zwykle na sam jej widok. W końcu stwierdziła, że wykonała już swój obowiązek doglądania młodych czarodziejów, więc kupiła egzemplarz Transmutacji Współczesnej i poszła w stronę Pubu Pod Trzema Miotłami. Gdy tylko tam weszła, to srogo pożałowała. Tłum i gwar jaki tam panował przytłaczał ją, na tyle, by wyjść, zanim ktokolwiek zdąży ją zauważyć. Poszła do innej karczmy, której Minerwa McGonagall jej nie polecała, jednak Morton postanowiła to kompletnie zignorować. Gospoda Pod Świńskim Łbem znajdująca się na granicach Hogsmede była wprost obskurna. Pachniało stęchlizną, było pusto. Tylko w kilku rogach siedziały małe grupki podejrzanych osób. Morton nie zwróciła na to szczególnej uwagi, jakby nigdy nic podeszła do obdrapanego baru.

- Sherry dla mnie - mruknęła.

Barman, mocno pomarszczony i z długą, siwą brodą spojrzał się na nią oceniająco wycierając ścierką szklanki. Postawił jedną z nich na barze, by podać jej trunek. Użyła zaklęcia czyszczącego. Barman spojrzał się w jej oczy i jakby nagle sobie coś przypomniał

- Nowa profesor transmutacji? - spytał po chwili cicho.

Kiwnęła głową, a barman już nie dopytywał, to mu wystarczyło. Nalał jej trunku, a ona usiadła w jednym z kątów i zaczęła powoli ją sączyć czytając gazetę. Prawdopodobnie nie powinna pić alkoholu podczas pracy, Morton miała to jednak w mocnym poważaniu. Nie zamierzała się przecież upić. Co jakiś czas wypuszczała kpiąco powietrze nosem, nie umiejąc się powstrzymać w obliczu bzdur wypisywanych w czasopiśmie. Odwróciła wzrok od gazety dopiero wtedy, gdy do jej stolika dosiadła się pięcioosobowa grupa uczniów, Ślizgonów z siódmego roku. W rękach mieli szklanki, z jak się domyślała whisky. Pokręciła głową, osobiści uważała, ze wiek dorosłości w Wielkiej Brytanii był absurdalnie niski.

chosen ones • severus snapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz