wiarygodna

632 61 9
                                    

Rozdział 18

Kolejny patrol po hogwardzich korytarzach zdawał się być kolejnym marnowaniem czasu Layli na nic nie wnoszące latanie pod postacią kruka. Nie przyłapała ani jednego ucznia, zupełnie jakby nastolatkowie przeszli gruntowne, wewnętrzne przemiany, w efekcie których postanowili stosować się do prawa szkoły. Lub nauczyli się dobrze kryć, co w jej przypadku było praktycznie niemożliwe. Tak latając rozmyślała o tym, co kilka dni wcześniej powiedziała jej Lily Potter. 

Czego miałby bać się Albus Potter?

Ta informacja była kolejną, które jedynie rodziła nowe pytania, bez wnoszenia żadnych odpowiedzi. Pokręciła lekko kruczym łbem i skierowała się w stronę biblioteki. Przemierzała ciemne, puste korytarze, a w jej głowie rodziło się coraz więcej pytań. Gdy zatrudniała się w Hogwarcie chciała spokoju, odskoczni, pewnego rodzaju ukojenia od tych wszystkich trosk jakimi od zawsze owiane było jej życie. Los jednak w potwornym zwrocie akcji postanowił ją władować w beznadziejne śledztwo, którego nie potrafiła porzucić przez własną paranoję. Przynajmniej był jeszcze Severus, dzięki niemu wiedziała, że jeszcze nie zwariowała i faktycznie sprawa była podejrzana.

Wreszcie! Jej krucze słuch wychwycił rozmowę, a właściwie kłótnie. Podleciała bliżej i już chciała przemieniać się, jednak zdała sobie sprawę z dwóch rzeczy. Kłótnia miała miejsce w Dziale Ksiąg Zakazanych, a jej stronami byli Albus Potter i Scorpius Malfoy. Zbliżyła się, by lepiej słyszeć ściszone głosy.

- Nie rozumiesz, Scorp! - Albus był wzburzony, słyszała to mimo tego, że szeptał - Już wpadłeś, nie jesteś w stanie nawet mnie posłuchać!

- Bo się mylisz! - odparł równie wzburzony blondyn - Nie rozumiesz... Z resztą i tak nie zrozumiesz... Nie zrozumiesz!

Czarnowłosy chłopak zadrżał.

- Doskonale rozumiem - syknął Potter - Najwyraźniej lepiej od ciebie. Z tego nie będzie nic dobrego, mówię ci...

W zielonych oczach pojawiło się coś bardzo desperackiego, położył rękę na ramieniu blondyna.

- Będę wyjątkowy... lepszy... - głos Scorpiusa drżał, a Layla mimo słabego światła dostrzegła jego zaróżowione policzki - Tata zawsze chciał bym był...

Albus wydał z siebie coś, co Layla mogłaby określić jako dźwięk rozpaczy, oddychał niespokojnie. Nie zdjął ręki.

- Jesteś wyjątkowy bez... tego - wydusił w końcu błagalnie - Nie rób tego sobie, Scorp, nie rób tego mi... Proszę.

Layla była coraz mocniej zdezorientowana, podleciała jeszcze bliżej by dokładnie przyjrzeć się tym emocjom. Albus Potter emanował desperacją.

- Zostawisz mnie, Al? - zapytał Scorpius, warga drżała mu niemiłosiernie, a na twarzy pojawiły się kropelki potu - Z tym wszystkim? Z... przyszłością? Nie możesz... nie możesz mnie zostawić...

Potter spróbował uspokoić oddech, oparł się o regał, zdjął rękę. Desperacja jedynie się pogłębiła

- Nie zostawię - zadeklarował z mocą -  Boję się, Scorp, boję się...

- Wiem - rzekł Scorpius - Ale wielkości człowiek zawsze się boi. Chodźmy stąd, chyba Morton ma patrol, jeszcze jej nam tu brakuje.

Nim się obejrzała zniknęli z bibiloteki. Nie leciała za nimi, to by nie miało sensu.

Człowiek zawsze boi się wielkości.

To była jedna z wielu maksym Gellerta Grindelwalda, które wchłonęła w młodości. Powtarzana przez wielu, w tym i przez Lorda Voldemorta. Coś co rezonowało z nią przez wiele lat. Coś tak kuszącego, każdy przecież chciałby by być wielki, prawda? Odgoniła natrętne myśli, odgoniła własne paranoje, nie mogła dać im przejąć kontroli.

chosen ones • severus snapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz