egzaminy

592 55 4
                                    

Rozdział 20

Za wielkimi oknami wiał lekki wiatr, słońce przygrzewało, wpadając do rozległych przestrzeni Wielkiej Sali. Przechadzała się po niej, ze specjalnie wyciszonymi butami. Przyglądała się uczniom piszącym suma z obrony przed czarną magią. Widziała każdą ze zmarszczek tworzących się na ich twarzach, każde wahanie i niespokojnie rozglądanie się po sali. Widziała jak niektórzy zdecydowanie chcieli tą sale jak najszybciej opuścić. Też chciałaby to zrobić, nużyło ją niesustanne spacerowanie po sali i patrzenie na ręce uczniom. Uznała, że zdecydowanie ta część powinna zostać usprawniona. A czekały ją jeszcze dwa takie dni, gdzie miała pilnować części pisemnej suma z numerologi i owutema z zaklęć. No i oczywiście miała jeszcze przed sobą udział w egzaminowaniu uczniów piątego i siódmego roku w jej dziedzinie, transmutacji. Prawie westchnęła.

- Zostało piętnaście minut - oznajmiła monotonnie.

Wśród uczniów nastąpił spodziewany zryw, niektórzy wrzucili niemal kosmiczne tempo. Z drugiej strony przybywało rąk wyciągniętych do góry oznajmiających, że dany uczeń skończył odpowiadać na swoje pytania. Im bliżej końca tym więcej kartek wiedzionych jej różdżką lądowało na chwilowo zmienionym w katedrę stole nauczycielskim. Spojrzała na jedną.

Wymień pięć znaków charakterystycznych dla: wilkołaka, wampira, wiedźmy...

Layla miała wrażenie, że to było standarodowe pytanie a tego typu testach od lat, zupełnie jakby nie było innych kwestii do puruszenia...

- Koniec czasu. - oznajmiła.

W tym samym czasie podniosła różdżką wszytskie prace i złożyła je na stole.

Kolejne prowadzone przez nią egzaminy pisemne wyglądały podobnie, były tak samo nudne i Morton podczas nich zaczęła już liczyć z ilu bloków kamiennych składała się jednak ze ścian Wielkiej Sali. Naprawdę były to tortury.

Znacznie ciekawiej było na części praktycznej egzaminu z transmutacji. Skonstruwała je tak, by były dwa zadania, jedno łatwiejsze, drugie trudniejsze co było dość rewolucyjnym podejściem. Podzieliła się z drugiem egzaminatorem alfabetycznie, ona miała pierwszą połowe, a on drugą czym fenomenalnie pozbawiła się wątpliwiej przyjemności egzaminowania Weasley'ów. Zatem przychodzili do niej pokolei uczniowie różnych domów, aż trafiła na tego dość szczególnego.

- Dzień dobry, Malfoy - skinęła mu głową z czystym profesjonalizmem, jakby nie uczyła go przez rok - Proszę o przygotowanie różdżki.

Na blat wyjęła salamadrę, poprzednia niestety wybuchła przez wyjątkowo nieumiejętnego ucznia.

- Proszę zamienić ją w misę - poinstruowała go sucho, z kajetem w ręce.

Ku jej lekkim zdziwieniu Malfoy zrobił to za pierwszym razem, perfekcyjnie wyuczonym ruchem i bez żadnego zawachania. Misa była prosta w budowie i w przeciwieństwie do salamandry biała, co udowadniało, że transmutacja była pełna. Layla zapisała to w notesie.

- Proszę zniwelować transmutacje.

Znów Malfoy triumfował, miał nawet na twarzy lekko wywyższający się uśmieszek. Morton zbadała płaza i znów odnotowała pełne punkty w zeszycie.

- Proszę spowodować całkowite zniknięcie.

Tego była najbardziej ciekawa i tu już była bardziej zdziwniona, gdy Scorpius z tym samym wyćwiczeniem sprawił, że salamandra w pełni zniknęła.

- Test zaliczony - oznajmiła sucho - Otrzymałeś pełne punkty z tej części, ocenę łączoną otrzymasz w lipcu. Dziękuje, możesz zawołać Alexandrę Murphy.

chosen ones • severus snapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz