mury

800 72 4
                                    

Rozdział 13

Hogwarckie patrole bywały nużące. Layla godzinami latała w postaci kruka po korytarzach i co jakiś czas udało jej się spotkać jakiegoś zbłąkanego ucznia. To było jednak raczej sporadyczne. Poleciała w stronę lochów, z nadzieją, że tam będzie działo się coś bardziej ekscytującego. Przywitała ją cisza, tak samo głucha cisza jak w reszcie zamku. Przepatrzyła jeszcze pobieżnie wilgotne korytarze, oświetlane gdzieniegdzie pochodniami, aż jej kruczy słuch wykrył jakieś szmery. Poleciała w tamtym kierunku, szmery zamieniały się w słowa, a echo w podniesione głosy. Doleciała w końcu do jednego z mniej uczęszczanych wyjść z lochów. Stało tam dwóch uczniów, jeden wysoki w gryfońskiej szacie, drugi niższy w ślizgońskiej. Mieli bardzo podobne do siebie włosy choć, te Ślizgona były dłuższe. Byli nawet podobni z twarzy, różnił ich kolor oczu i kilka szczegółów, jednak na pierwszy rzut oka było widać, że są braćmi, i to nie byle jakimi.

- Sprowadza cię na złą drogę! - wrzasnął Gryfon - Naprawdę tego nie widzisz, Albus!? Już pewnie rzucacie czarnomagiczne zaklęcia! Jesteś Potterem, do cholery!

Wspomniany Albus nie odzywał się, Layla podleciała bliżej, by móc więcej zobaczyć. Czarnowłosy James Potter był czerwony na twarzy i zaciskał rękę w pięści.

- Wolałbym nim nie być... - mruknął Albus, również czerwony na twarzy, w jego oczach wyło widać wyraźne wzburzenie - Wolałbym nie być twoim bratem!

- Dość! - wrzasnął James - Przynosisz wstyd rodzinie! Wyobrażasz sobie co musi czuć ojciec gdy jego syn jest częścią domu parszywych śmierciożerców!? I przyjaźni się z synem jednego z nich? Matka ma za dobre serce na ciebie i te twoje znikania! Z domu powinni cię wyjebać to byś zobaczył!

Zielone oczy Albusa zaszkliły się od łez, a on nie był w stanie nawet spojrzeć w stronę swojego brata.

- Ojca przez ciebie wezwali do szkoły, pewnie jeszcze musiał z tą gnidą Snapem gadać! - ciągnął wściekły James - Co ty tam robisz z tym Malfoyem... W co on cię w ciągnął...

Po policzkach Albusa zaczęły ciec łzy, stracił jakąkolwiek sposobność obrony słownej po prostu milczał.

- ODPOWIEDZ MI! - wrzasnął starszy Potter.

Tego było za wiele, Layla już za wiele usłyszała. Schowała się za zaułkiem i zmieniła się w swoją ludzką form, ubraną w lawendową szatę, doskonale widoczną nawet w skąpym świetle korytarza.

- Dość, Potter! - zawezwała idąc w stronę rodzeństwa - Dość.

James i Albus niemal natychmiastowo podskoczyli, Gryfon rozluźnił lekko zaciśniętą rękę, jednak czerwień z jego policzków nie zniknęła, tak samo jak łzy Albus.

- Nie będę nawet marnować, na ciebie słów, Potter - zwróciła się do Jamesa - Dwadzieścia pięć punktów od twojego domu za agresje w stosunku do innego ucznia, dziesięć za złamanie zasad ciszy nocnej i jutro o dwudziestej zgłosisz się do mnie po szlaban. Zejdź mi z oczu, prosto do dormitorium.

Layla machnęła różdżką wskazując na starszego z braci.

- Będę wiedzieć gdy nie zastosujesz się do moich poleceń.

- Ale...

- Radziłabym nie dyskutować - syknęła zimno - Żegnam.

James zrozumiał, że Morton jest niemiłosiernie zdenerwowana i taktycznie wykonał jak najszybciej jej polecenie.

- Potter - zwróciła się tym razem do Albusa.

- Nie potrzebuje pani pomocy! - podniósł głos czarnowłosy gwałtownie odsuwając się od niej - Ani niczyjej! Zostawcie mnie wszyscy w spokoju!

chosen ones • severus snapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz