Rozdział 9
- John jest dziwnie uparty w tej materii - mruknęła pod nosem Minerwa McGonagall.
Siedziała na krześle przy biurku w swoim gabinecie, a na przeciwko siedział Severus Snape. Minerwa wezwała go po poradę, gdyż niezbyt wiedziała co myśleć o sytuacji przy śniadaniu. Za murami zamku było już ciemno, większość z mieszkańców Hogwartu pogrążyła się we śnie. Oni jednak dyskutowali od dobrego czasu na temat dziwnej sytuacji. John Summerby, jakby nie patrzeć były auror i nauczyciel oskarżył Layle bezpodstawnie, bez żadnego dowodu, jednocześnie zarzekał się, że Morton nie jest godna zaufania i istniała pewna niepokojąca sieć konotacji wokół niej, nie chcąc zdradzić niczego innego. Zrobił to w dodatku na forum, tak naprawdę, całej szkoły. To było pogwałcenie wszelkich zasad o stosunkach nauczycielskich.
- Summersby nigdy nie należał do zbyt bystrych - prychnął na to Snape - Chociaż...
Nie dokończył wypowiedzi, celowo urwał ją w najistotniejszym miejscu. McGonagall rzuciła mu zszokowane spojrzenie.
- Ty też? - zapytała zrezygnowana - Myślałam...
- Nie, nie jestem głupi, by oskarżać ją o współprace z MACUSĄ - wciął się jej w zdanie Snape - prawdą jest jednak to, że nie wzbudza zaufania.
Mimo, że Snape zaczynał widzieć w Morton coś w rodzaju sojuszniczki w zamku, to nie był naiwny, nadal uważnie ją obserwował. Miała w sobie coś tajemniczego, coś co nie dawało mu spokoju. Coś co nie pozwalało jej ufać.
- Nie patrz się tak na mnie, Minerwo - wycedził - Nie widziałaś jej wtedy, podczas wojny. Przetrwać w tych lochach nie było łatwo, a ona zdołała przeżyć. Zdołała przekonać wariatkę Lestrange, że to co ukrywa może przydać się Czarnemu Panu. Zdołała też przekonać mnie, że faktycznie ukrywa coś przełomowego. Nie wiem co stało się w dniu jej ucieczki, zapewniam cię jednak, że Czarny Pan nie był na tyle głupi, by znieść bariery z lochu.
Snape przestał być spokojny, jego zimna fasada upadła, by na jego bladej twarzy mogła odbić się odczuwana przez miesiące roku szkolnego frustracja. Niemiernie frustrowała go Layla Morton.
- Jest po prostu podobna do ciebie, Severusie.
To był głos Albusa Dumbledore'a, wydobywający się z portretu. Snape zmielił w ustach przekleństwo.
- Nie żyjesz, to się nie wtrącaj - prychnął pogardliwie, różdżką zasłaniając bezczelnie portret byłego dyrektora
Minerwa McGonagall poprawiła się na swoim krześle i westchnęła.
- Albus ma rację, Severusie. - rzekła - Layla nie jest... zwykła. Zdobyła Mistrzostwo Transmutacji w wieku dwudziestu lat i uwierz mi, że to jest co najmniej porównywalny wyczyn jak twoje mistrzostwo. Layla zajmowała się przez lata transmutacją eksperymentalną, łączyła ją z innymi sztukami magicznymi czy dyscyplinami mugolskimi. Część środowiska regularnie oskarża ją o odchylenia w stronę czarnej magii. Co i raz próbują obalać jej teorie. Żadnej, które wyłożyła, im się nie udało. Kilka miesięcy temu nawet próbowano to zrobić, jednak nie udało się tego zrobić.
Wzięła oddech i spojrzała krytycznym spojrzeniem na swojego podwładnego. Snape z powrotem skrył się za fasadą spokoju.
- Nie chce sobie wyobrażać co by zrobił Sam - Wiesz - Kto z jej wiedzą. - rzekła, a w jej głosie naprawdę było czuć cień strachu - Wiem, że Layla mnóstwo ze swoich badań nie publikuje w obawie przed wykorzystaniem ich przez nieodpowiednie osoby. Wyobraź sobie, że jej referat na temat transmutacji materii w czasie wyszedłby przed wojną, to jest poważna podstawa do powstania efektywnych baniek czasu i ulepszenia zmieniaczy. Wyobraź sobie, że tylko to wpada w ręce Sam - Wiesz - Kogo.
CZYTASZ
chosen ones • severus snape
FanfictionDruga Wojna Czarodziejów się skończyła się lata temu, Severus Snape przeżył i nadal straszy uczniów jako profesor eliksirów, a Minerwa McGonagall jako dyrektorka Hogwartu od lat zmaga się z brakiem nauczyciela transmutacji, każdy kolejny okazuje się...