zgodni wrogowie

788 75 4
                                    

Rozdział 12

Malfoy Manor nigdy nie było wesoło wyglądającym miejscem, monumentalna willa otoczona idealnie przystrzyżonymi roślinami sama w sobie wyglądała ponuro, a co dopiero jak dołożyło się do tego skojarzenia. Od drugiej wojny czarodziejów Snape'owi kojarzyło się tylko i wyłącznie z Czarnym Panem i okresem gdy był przez niego uznawany za najwierniejszego sługę. Do tej pory nie rozumiał dlaczego Dracon postanowił zostać w tym budynku i wychować tam swojego syna. Lucjusz z Narcyzą nie znieśli tego brzemienia i obecnie mieszkali w Londynie, w specjalnie przystosowanym magicznie domu.

Od razu gdy zapukał do drzwi został przejęty przez jednego ze skrzatów, który mimo tego, ze Severus doskonale znał zawiłość korytarzy tej willi, zaprowadził go salonu. Mimo pozornego podobieńtwa do tego co widział tutaj latami, widać było różnicę. Wnętrza nadal należały do lukusowych, jednak były bardziej minimalistyczne i skromne, Draco sukcesywnie usuwał ze ścian zjawiskowe gobeliny i popiersia, z obrazów wisiały jedynie te najważniejsze.

Snape w oddali usłyszał głos, a właściwie to dwa głosy intensywnie ze sobą rozmawiające. Zmarszczył brwi, w końcu się umówił na to spotkanie i nawet poszedł Malfoy'owi na rękę przybywając do jego domu. Rozmowa stawała się coraz głośniejsza i głośniejsza, aż w końcu dwójka rozmówców przekroczyła próg salonu. Był Dracon Malfoy, ubrany w czarodziejski garnitur i z zaintrygowaną miną. Severus widział jak z roku na rok na jego twarzy było coraz więcej zmarszczek, oczy matowiały, a włosy traciły resztki koloru siwiąc. Dracon Malfoy ewidentnie wyglądał jak cień dawnego siebie. Snape'a bardziej zaciekawiła jednak postać, która szła obok niego. To był Azjata, napewno. Skośne oczy i grube, czarne włosy były zbyt wyraźne, a charakterystyczne rysy utwierdzały jedynie w tym spostrzeżeniu. Był blady, jakby jego skóra nigdy nie uświadczyła słońca. Jego ubranie również było charakterystyczne, to też był czarodziejski garnitur jednak w kroju niespotykanym w Wielkiej Brytanii, kojarzący się z Japonią. Mężczyzna nie obdarzył Severusa nawet spojrzeniem, po prostu wyszedł. Uniósł brew.

- To mój partner biznesowy - rzekł Draco - Ma naprawdę świetne kontakty wśród handlarzy artefaktami, a jego szef chyba zna wszystkich. To zręczni i obrotni ludzie

Białowłosy wskazał Snape'owi jedną z kanap o zielonych obiciach, sam usiadł na drugiej, dokładnie na przeciw czarnowłosego

- Coś nie tak ze Scorpiusem? - zapytał Malfoy.

Snape ani nie potwierdził, ani nie zaprzeczył.

- Muszę... zweryfikować pewne informację. - odparł zamiast tego - Twój syn jak mniemam spędził z tobą przerwę świąteczną, tak?

Draco przytaknął, z dezorientowaniem na zmęczonej twarzy.

- Tak, przyjechał do domu.

- Pytam się, czy spędził ją z tobą, Draco? - syknął Snape ponaglająco.

W szarych oczach Dracona Malfoya na chwilę błysnął gniew.

- Dopinam teraz ważny kontrakt, w większości Scorpius był tu sam.

- Wychodził?

- Być może, nie kontroluje każdego kroku swojego syna.

- A oceny szkolne kontrolujesz? - wycedził Snape.

Draco znów obrzucił go wściekłym spojrzeniem, poczuł się jakby był karconym uczniem i zdecydowanie nie podobało mu się to uczucie.

- Scorpius mówił, że jest w porządku.

Snape bardzo często nie rozumiał toku myślenia Draco i to był jeden z tych momentów. Raz traktował syna jak oczko w głowie, innem razem koncertowo go olewał, nie było ani grama konsekwencji.

chosen ones • severus snapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz