Rozdział 7 część II Jak ugasić ogień

41 8 2
                                    

„Liliana"

Moje serce waliło jak młotem, kiedy tylko się nade mną pochylił, poczułam ostry zapach perfum, które drażnił moje zmysły. Miałam ochotę stamtąd uciec, był stanowczo za blisko mnie. Kiedy odbierał ode mnie harmonogram, musnął moje ramię dłonią, przeszły mnie ciarki. Cieszyłam się, że dziś ubrałam sukienkę z długim rękawem i nie było nic widać.

Kiedy zwrócił się do mnie po imieniu, poczułam jakąś nieokreśloną więź, nie lubię, gdy ktoś wypowiada moje pełne imię i tylko w jego ustach brzmiało inaczej, przyjemnie.

Spojrzałam na niego, gdy wchodził po schodach i uśmiechnęłam się sama do siebie.

Pierwszy raz od dziesięciu lat poczułam, że moje imię jest piękne. Nie wiedziałam jak mam to określić, ale tylko w jego głosie poczułam, jakby naprawdę mnie szanował.

Szanował jako człowieka, który ma prawo stąpać po Ziemi.

Moi oprawcy zabrali mi szacunek do samej siebie, ale on mi je oddał. Dla kogoś może wydawać się to dziwne, że wypowiedzenie imienia może mieć taką wartość, ale kiedy przez cztery lata, wszyscy z klasy wypowiadają twoje imię, jakby było brudnym śmieciem, to taka odmiana jest nie tylko piękna, ale i dająca nadzieję, że jest na świecie dobro.

Pomału zaczęli schodzić się pracownicy, Krzysiek przysunął swój fotel do mojego i poprawił swoją rudą czuprynę.

- Jak myślisz, dziś szef też będzie chciał kogoś wyrzucić z roboty?

- Myślę, że nie. Dziś chyba ma dość dobry humor.

- Skąd wiesz?

Spojrzałam zawstydzona na swoje kolana. Mój język jest zdecydowanie szybszy od mózgu.

- Rozmawiałaś z nim? Gadaj, co mówił, jak się zachowuje na osobności?

- Po pierwsze zadajesz za dużo pytań na raz, a po drugie nie syp mi tu łupieżem na moje biurko. – udałam, że strzepuje go z blatu.

- No wiesz ty co?!

- Co? – próbowałam ukryć uśmiech.

- Małpa jesteś i tyle! Ja go nie mam!

Wybuchliśmy śmiechem, cieszyłam się, że udało mi się odwrócić jego uwagę.

Do biura weszła Sylwia, rzucając z hukiem swoją złotą torebkę.

Krzysiek odjechał fotelem na swoje miejsce i zwrócił się do niej.

- Sylwia, widzę, że dziś jesteś jak czarna wdowa.

Ubrana była w czarne jeansy i czarną koszulę ze złotymi guzikami, których oczywiście nie zapięła pod samą szyję, ukazując tym swój pokaźny biust i skórzany biustonosz.

Poruszyłam się niekomfortowo, spojrzałam w dół na swój mały niewidoczny gołym okiem biust i westchnęłam.

Nie mam czym przykuć uwagę faceta z przodu, ale tył mam ładny. Ćwiczenia robią swoje.

- Dziś mam za zadanie uwieść naszego szefa. – jej głos wyrwał mnie z rozmyśleń.

Krzysiek momentalnie pozbył się zawartości swoich ust, opluwając się kawą, ja za to zamrugałam kilka razy zaskoczona jej bezpośredniością.

- Mówisz poważnie? – zapytałam.

- Tak. Mam nadzieję, że dziś wychyli się z gabinetu. – powiedziała i wyjęła telefon.

Nie wiem dlaczego, ale poczułam nieprzyjemne spięcie w brzuchu, myśląc o tym, co powiedziała. On i ona... razem.

- To będziesz miała szansę go uwieść. Szef powiedział, że o dziesiątej mamy przynieść raport z naszych postępów. – odezwałam się lekko zirytowana.

I'm just like you(Traumy, Ataki Paniki)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz