Rozdział 7 Jak ugasić ogień?

49 8 3
                                    

Zapraszam do GWIAZDKOWANIA i KOMENTOWANIA :)

____________________________________________

"Liliana"

Siedziałam na dachu firmy z nogami zwieszonymi w dół, patrzyłam na nocne światła miast i rozmyślałam o tym, co się dziś wydarzyło.

Nie zapanowałam nad swoimi emocjami i nie wzięłam pod uwagę uczuć Milczewskiego.

- Potraktowałam go w taki sposób, w jaki nie chciałam, aby nas traktował. - westchnęłam.

Ludziom często puszczają nerwy, nie patrzą na to, co swoim zachowaniem mogą wyrządzić innym. Nie lubię takich osób, a okazało się, że jestem taka sama.

„Nikt nie jest idealny, Pani Liliano." Przypomniały mi się słowa Pani Ani, mojej psychoterapeutki, z dzisiejszej sesji. Czy to prawda? Czy ja naprawdę chcę być idealna i czy oczekuję zbyt wiele od innych? Myślałam o Milczewskim jak o osobie bez uczuć, jak o zadufanym w sobie dupku, ale Pani Ania dała mi pewne zadanie. Nie patrzeć na niego przez pryzmat moich oczekiwań.

Wyobraziłam sobie idealnego szefa ratującego firmę, spokojnego i rozważnego, takiego, który ochoczo z nami będzie rozmawiał. Takiego, który powinien wiedzieć już wszystko o naszej firmie, ale przecież ja nie wiem, czy on kiedykolwiek zajmował się projektami wnętrz. Nic o nim nie wiem. Jakie miał życie przed pojawieniem się w firmie, może po raz pierwszy w życiu to robi?

- A może prośba Pana Jana o to, by pomóc Milczewskiemu, znaczyła więcej niż pomoc w poznaniu pracowników i terminów kontraktów?

Potarłam skronie ze zmęczenia i spojrzałam w gwiaździste niebo z nadzieją, że tam znajdę odpowiedź na to, w jaki sposób mam przedrzeć się przez ego mojego tymczasowego szefa.

Usłyszałam za sobą chrzęst kamyczków, ale po chwili ucichły. Zamarłam.

Wiedziałam, że to nie Pan Krzysztof, on nigdy się nie zatrzymywał to raz, a dwa na pewno nie było jeszcze północy.

- Ktoś mnie obserwuje. - szepnęłam z lekkim strachem.

Miałam nadzieję, że nagle nie włamali się tu złodzieje i nie związali naszego stróża, zostawiając go samego gdzieś w ciemności.

- Nie musi się Pani obawiać. Nie jestem złodziejem. - usłyszałam dobrze mi znany głos.

Tymczasowy szef zaczął zbliżać się do mnie, moje myśli krążyły wokół tego, czy czyta mi w myślach, czy po raz kolejny mówię na głos.

- Przyjemna noc, prawda? - zapytał.

Widziałam kątem oka, że stanął jakieś dwa metry ode mnie, milczałam. Nie wiedziałam jak się mam zachować. Było mi ogromnie wstyd po tym, jak go potraktowałam.

Westchnął.

- Lubię to miejsce, widok stąd jest niesamowity.

Poczułam na sobie jego wzrok.

- To prawda. - odezwałam się lekko drżącym głosem.

- Przychodzę tu, aby spokojnie pomyśleć, można tu uniknąć ludzk... - zawahał się.

- Ludzkich spojrzeń - dokończyłam i odwróciłam głowę w jego stronę.

Światła miast odbijały się w jego oczach. Włosy miał rozwiane i dopiero teraz spostrzegłam, że nie jest w garniturze, miał na ramionach zarzuconą czarną skórzaną kurtkę.

Wyglądał niesamowicie, a z tym uśmiechem...

Chwila, co? On się do mnie uśmiecha.

Zarumieniłam się.

I'm just like you(Traumy, Ataki Paniki)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz