Rozdział 19 Pierwszy trop

28 3 1
                                    

Z miłą chęcią popatrzę w gwiazdy :) I pogadam w komentarzach :)


"Liliana"

Z zapartym tchem patrzyłam na Zośkę, co chwilę marszczyła brwi. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, co zrobi Pan Jan z Zackiem, bo z Sylwią to oczywiste, wyrzuci ją.

- Pyta mnie Pan czy u nas w porządku i jak sobie radzi Pana wnuk?! – zapytała zszokowana i spojrzała na mnie.

Wciągnęłam głośno powietrze.

ON NIC NIE WIE?!

- To znaczy, że...

- ...jego asystentka nic mu nie powiedziała. – dokończyła za mnie Zośka - Liluś, a jeśli źle zrobiłam, okłamując go? Mówiąc, że firma się dobrze rozwija.

- Zośka, nic złego nie zrobiłaś, jeśli jego asystentka mu nic nie powiedziała to, najwidoczniej ma ku temu powody. Trzeba się z nią skontaktować i wszystkiego dowiedzieć. Myślę, że tu chodzi o zdrowie Pana Jana. Zapewne musi unikać stresu.

- Ale... Pan Jan mi ufa... miałam go informować o wszystkim, o udanych transakcjach i o błędach szefa.

- I poinformowałaś. Powiedziałaś, że Milczewski znalazł dużego klienta, oznajmiłaś, że odbyły się wstępne konsultacje. A co do błędu, to nie zrobił go on, tylko Kaznodzieja. Ta czerwona wiedźma działa na szkodę firmy, musimy to przyznać, ale... - spojrzałam w stronę gabinetu – ufam mu Zośka. Wierzę w niego, wierzę w to, że Zack sobie ze wszystkim poradzi.

Powróciłam wzrokiem na przyjaciółkę, zobaczyłam w jej oczach dziwny błysk i lekki uśmiech.

- Ja też w niego wierzę, Lila, ja też.

- Będzie dobrze, pomożemy mu z Kaznodzieją.

- W grupie siła. – uśmiechnęła się i uścisnęłyśmy sobie dłonie na znak jedności w akompaniamencie krzyków Tymczasowego Szefa.

W naszą stronę szedł Leon, ręce mu się trzęsły, poluzował krawat, przywitał się z nami krótko i wszedł do sekretariatu. Nie zamknął drzwi, więc mogłyśmy dokładnie usłyszeć, o czym rozmawia z ochroniarzem.

- Niestety nie mogę Pana przepuścić.

- Jestem kierownikiem, wiesz to, mam prawo bronić moich podopiecznych.

- Tak wiem, ale moim szefem jest Pan Milczewski. Jego polecenia są dla mnie priorytetem.

- WPUŚĆ MNIE KURWA. – syknął.

Z gabinetu padły ostre słowa, brzmiące trochę jak „ladacznica".

- Słyszałaś to, co ja? – Zapytałam Zośkę, która patrzyła na mnie z szeroko otwartymi ustami.

- Nazwał ją ladacznicą???

- CO.TAM.SIĘ.KURWA.DZIEJE! WPUŚĆ MNIE! – Leon rzucił się w stronę ochroniarza, aby przejść. W tym samym momencie drzwi od gabinetu się otworzyły, a w nich stanęła Kaznodzieja.

Po jej policzkach płynęły stróżki łez, gdy tylko zobaczyła Leona, od razu rzuciła mu się w ramiona.

Leon zrobił kilka kroków w tył, robiąc przy tym miejsce Milczewskiemu, który zaciskał mocno szczękę, a oczy płonęły mu żywym ogniem.

- Wynoście.się.oboje.z.mojej.firmy – syknął.

Spojrzałyśmy na siebie z Zośką, obie chciałyśmy zrobić jedno, podejść do niego i go uspokoić, ale nagle spojrzał na nas, jak gdyby wyczuł naszą obecność i nasz zamysł, uniósł dłoń w górę, żeby nas przystopować.

I'm just like you(Traumy, Ataki Paniki)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz