Rozdział ten oparty jest na prawdziwym wydarzeniu.
"Liliana"
Mój oddech stawał się coraz cięższy, obrazy, które nawiedzały mnie od piętnastu lat, drążyły we mnie kolejne dziury.
Siedziałam ze spuszczoną głową w klasie w drugiej ławce, próbowałam zakryć twarz moimi długimi włosami, czułam okropny ścisk w żołądku. Nagle na moim zeszycie wylądował zwitek papieru, drżącą dłonią odwinęłam go i zobaczyłam rysunek kościotrupa i wieszaka, to ja. To tak mnie widzą... Obok była namalowana świnia, a to moja koleżanka z ławki. Tak nas widzą.
Spojrzałam w tył na klasę nie po to, by cokolwiek powiedzieć, ale po to bym mogła na własne oczy zobaczyć jaką satysfakcję daje im gnębienie nas. Ten, kto przeżył kiedykolwiek gnębienie, wie dokładnie jaki wzrok ma oprawca, w moim przypadku, oprawców było czternaście. Tyle par oczu spoglądało na mnie z zawiścią, że śmiem oddychać tym samym powietrzem co oni. Z odrazą, jakbym śmierdziała i z pogardą.
Odwróciłam się, a z moich oczu wypłynęły łzy. Zagryzłam kostkę od palca wskazującego, zawsze tak robię, gdy próbuję utrzymać smutek w sobie, nie mogę przecież pozwolić im, na to by zobaczyli mnie w rozsypce.
- Nie dam im tej satysfakcji! – krzyknęłam.
Nagle zorientowałam się, że siedzę na krześle w tramwaju, zwinięta w kłębek. Dwójka starszych pań przyglądała mi się badawczo, a jakiś nastolatek zdjął słuchawki i nasłuchiwał czy coś mi się stało, zerkając przy tym, to na moje ręce to na oczy.
Przetarłam je dłonią i poczułam mokrą ciecz, ale to nie były łzy, to była krew z mojego palca wskazującego.
Wyjęłam pospiesznie chusteczkę, otarłam dłoń i twarz, przyglądając się w odbiciu telefonu.
- Miała pani koszmar. Wszystko dobrze? – zapytał chłopak.
- Ummm... tak. Dziękuję, wszystko dobrze.
Chłopak wrócił do słuchania muzyki, a starsze panie zaczęły debatować o tym, jak to młodzi są niewychowani i siedzą z butami na siedzeniu.
Zdjęłam je w dół, nie zrobiłam tego specjalnie, gdyby tylko wiedziały, że tak naprawdę nie spałam. Wszystko działo się na jawie, ten koszmar to wspomnienie.
Rozejrzałam się po okolicy, zauważyłam, że przejechałam dwa przystanki, więc wysiadłam na następnym i spacerkiem wracałam do domu. Nie dlatego, że nie było czym jechać z powrotem, ale dlatego, że nie chciałam być blisko innych osób. Na chodniku mogłam bardziej unikać ludzi, zająć przy tym głowę by przestała...
- Liliana... Lila... obudź się...
Zamrugałam kilka razy i spojrzałam w ciemne tęczówki mężczyzny, nie rozpoznawałam jeszcze twarzy, wszystko było rozmazane.
- Liliano, co się stało? Zemdlałaś... jesteś na coś chora?
Czy to głos...?
- Zack? To Ty? – zamrugałam kilka razy i dostrzegłam jego twarz.
Był przerażony.
- Możesz usiąść? – zapytał, a ja dopiero teraz zrozumiałam, że trzymał mnie w ramionach, klęcząc na kolanach.
Chciałam się unieść, ale zachwiało mną.
- Spokojnie... Weź trzy głęboki wdech, wtedy spróbujemy wstać.
Zrobiłam to, co mi kazał, wstaliśmy. Trzymając mnie w ramionach, zapytał.
- Zemdlałaś, akurat przechodziłem i zdążyłem cię złapać.
- Dziękuję.
Odsunęłam się od niego, czułam się zmieszana, nie chciałam, aby dowiedział się o moich atakach, o mojej traumie. Tym bardziej nie w taki sposób.
- Odprowadzę cię do domu.
Zgiął swój łokieć, abym mogła się podtrzymać.
- Masz w domu coś do jedzenia?
- Chyba tak...
- Chyba mnie nie zadowala, zemdlałaś, a to znaczy, że twój organizm nie wytrzymał. Gdy cię odprowadzę, to pójdę do knajpki obok i zamówię ci rosół. To stawia na nogi od razu.
Uśmiechnął się, a ja lekko odwzajemniłam. Miałam nadzieję, że nie zobaczy mojego zmieszania. Wolałabym być teraz sama, nie pokazywać mu, że jestem słaba, że nie potrafię o siebie zadbać.
- Ummm... Nie musisz, dziś ma do mnie przyjść Zośka.
- Nie mówisz mi tego, tylko dlatego, aby się mnie pozbyć, prawda?
- NIE!
- ZA SZYBKO ODPOWIEDZIAŁAŚ! TERAZ CI NIE WIERZĘ! – jęknął z uśmiechem na ustach.
- Wybacz, nie ot to mi chodziło... w sensie... bo...
- I JESZCZĘ JĘZYK SIĘ CI PLĄCZĘ?! NIE NO...
Zrobił smutną minę, a ja wybuchłam śmiechem, w jego oczach pojawił się piękny błysk, który rozpromienił nie tylko jego twarz, ale i moje serce.
Uwiódł mnie.
„Zack"
Uwiodłem ją.
W tym momencie mogłem spokojnie wypytać, dlaczego źle się poczuła, ale do tego potrzebowałem Zofii.
- Dobra, zróbmy tak. Wejdę z Tobą do mieszkania, zrobię ci herbatę i poczekam na przyjście Zofii, co ty na to?
- Będziesz wtedy spokojniejszy?
Skinąłem głową i wskazałem jej na drzwi wejściowe.
Wpisała kod, po chwili byliśmy w jej mieszkaniu. Było dość małe i skromne, ale miało w sobie urok. Weszliśmy do kuchni, nastawiła wodę.
- Pomogę Ci – powiedziałem i zdjąłem jej torebkę, która zaplątała się w jej włosach.
- Dziękuję – szepnęła.
Liliana odwróciła speszony wzrok i pognała do szafki, wyciągając kubeczki i herbatę.
Po chwili zalała nam napój. I podała mi czerwony kubek z uchwytem serca.
Uniosłem go, przyglądając się mu chwilę.
- Hmmm... Chwyciłem Cię za serce.
Zamrugała kilka razy, a kiedy dostrzegła co zrobiła, wyciągnęła dłoń po mój kubek.
- O nie, nie, nie... - odsunąłem się i upiłem łyk – To serce od teraz jest tylko moje. Nie waż się dawać go nikomu innemu, rozumiesz?
Spojrzałem w głąb jej oczu.
- Chodzi ci o kubek tak? Tego kubka nie mam nikomu dawać tak?
- Kubka też nie dawaj. Miło się z niego pije.
Mrugnąłem do niej i zobaczyłem, że wciąga głęboko powietrze. Odwróciłem się i zacząłem rozglądać po mieszkaniu, zostawiając jej chwilę na to, aby mogła odzyskać oddech.
Moją uwagę przykuł fotel w kwiaty, kompletnie nie pasował do reszty mebli. Róż fotela wręcz krzyczała mi w oczy, ale miał swój urok. Usłyszałem kroki za sobą.
- Idziesz się umyć? Poczekam.
- Właśnie chciałam to zrobić. Wrócę za dziesięć minut, pewnie Zośka już do tej pory przyjdzie.
- Rozumiem. Będę na balkonie.
Gdy upewniłem się, że Liliana zniknęła za drzwiami łazienki, wyjąłem telefon.
- Witam Pani Zofio, mam do Pani maleńką prośbę.
Zapraszam do komentowania i gwiazdkowania :)
Mieliście kiedyś podobną sytuację? Jeśli chcecie tu otwieram wątek wygadania się, wyżalenia i wykrzyczenia swojego bólu...
Oraz:
Co myślicie, jaką prośbę może mieć Milczewski do Zośki? Hmmm...? ;)
CZYTASZ
I'm just like you(Traumy, Ataki Paniki)
HumorLudzie to chodzące traumy, jedni je mają, a inni je dają. Liliana Olszańska spotkała na swojej drodze sporo osób, które dały jej traumę. Praca jako projektantka wnętrz ma pomóc jej ruszyć z miejsca, wyjść do ludzi i nauczyć panować nad atakami panik...