Rozdział 10 Wycofanie

40 6 2
                                    

Przepraszam za opóźnienie, nie miałam weny :( Bardzo by mi pomogłyby wasze gwiazdki, miałabym większą motywację :)

Liliana

Zaparkowaliśmy auto. Zack zaproponował, że pomoże mi przy wyborze kanapy.

- To tu? – zapytał zdziwiony, wychylając się przy tym w stronę przedniej szyby.

Sklepik pana Karla składał się z kilku, na pierwszy rzut oka rozwalających się, garaży. Zamiast szyldu, na którym powinno widnieć logo firmy, wisiała stara szmata z odręcznie zrobionym napisem: „Czego pragniesz?"

- No tak, a co?

- Myślałem, że prowadzisz mnie do jakiegoś dużego centrum.

- Nie stać mnie na drogą kanapę, a tutaj są sprzedawane tak jakby z drugiej ręki.

- Masz na myśli taki czarny rynek tylko, że z meblami? – spojrzał na mnie z niedowierzaniem w oczach.

- Ty to powiedziałeś, nie ja. – otrzepałam dłonie.

- Nie wierzę, że zamkną mnie za robienie lewych interesów z handlarzem kanap. – zaśmiał się.

- Myślałam, że lubisz ryzyko, ale widzę, że się myli... - mówiąc to, posyłałam mu cwany uśmieszek.

- Nie pogrywaj ze mną. – zmrużył oczy.

Wybuchliśmy śmiechem.

Podobał mi się jego śmiech, niski ton przeplatał się z łagodnością w głosie, a patrząc na niego to, na łagodnego nie wyglądał. Wręcz przeciwnie, wyglądał na kogoś, kto ratuje gołymi rękoma kobiety w ciemnych zaułkach.

Ruszyliśmy w stronę wejścia, kopnęłam nogą trzy razy w drewniane drzwi.

- Mogliśmy jeszcze ubrać kominiarki, aby nikt nas nie rozpoznał. – zaśmiał się.

- Cicho, bo ich wystraszysz. – powiedziałam poważnym tonem, a kiedy zobaczyłam szok na twarzy Zacka, wybuchłam śmiechem i jak gdyby nigdy nic weszłam do środka.

- Ty mała... - usłyszałam syczenie Milczewskiego za sobą – Doigrałaś się, czekaj na rewanż.

- Dobra, dobra... - wytknęłam mu język.

Nie miałam pojęcia, co się ze mną stało. Kiedy nabrałam takiej odwagi? Co spowodowało, że jestem przy nim taka rozluźniona? Czy moja psychoterapia naprawdę działa?

Obserwowałam jak, rozglądał się po pomieszczeniu, dotykał niektórych mebli, a to fotela w obiciu w niebieską kratę, potem podszedł do czerwonej kanapy, której materiał w niektórych miejscach był wytarty. Spojrzał na jej nóżki i mruknął: „Imponujące". Zerknęłam na nie, miały wyżłobione głowy lwa.

- Jeszcze nie gotowa. – słysząc głos staruszka, na mojej twarzy wykwitł uśmiech.

Spojrzałam w stronę małych schodów, które prowadziły do schowanego między garażami pokoiku, w którym sypiał Pan Karl, gdy pracował do późna. Jego żona zmarła wiele lat temu i wolał spędzać noce tutaj, niż w zimnym, pustym mieszkanku, które bardzo go już przygnębiało.

Staruszek spojrzał z zaciekawieniem na Zacka.

- Dzień dobry! Jak miło pana widzieć. – podeszłam do niego i przytuliłam.

- Ubrudzisz się moje dziecko. – zaczął otrzepywać ze mnie pozostałości piasku i drewna.

- Nic nie szkodzi.

- Z kim przybywasz?

- Ach, to Zack Milczewski, mój sz...

- Szofer. Witam. - Wtrącił się Zack i podał dłoń właścicielowi sklepu.

I'm just like you(Traumy, Ataki Paniki)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz