Większość dnia minęła... intensywnie.
Konopskyy, jak i Wardęga po wykonaniu swoich niewielkich obowiązków (żadna puszka już nie wybuchła), przyjęli status odpoczywających. Osobno, jak można było przepuszczać, poruszali się po wielkiej i wysokiej hali. Miejsce coraz bardziej przybierało formę imprezy, którą miała stać się za zaledwie kilka godzin.
Z rana wszystko, od nierozpakowanych pudeł do złożonych stołów pod ścianą, przypominało bardziej pobojowisko wojenne. Na całe szczęście wiele osób, a może nawet i cała zatrudniona firma, rozpakowała rzeczy i ustawiła wszystko, tak jak powinno to być.
Całe to wydarzenie... zdawało się wielce przerysowane dla mężczyzn.
Nie powiedzieli tego nigdy otwarcie. Ba, z pewnością po niecałej godzinie straciliby zaproszenia, aczkolwiek nie czuli się tutaj komfortowo. Ozdób było za dużo. Ten przepych... nim się nie odwrócili, to już za nimi stawiali kolejną figurę lodową.
Za dużo i za bogato, pomyślał Sylwester. Siedział przy niewielkim stoliku wraz z kilkoma kolegami z branży. Rozmowa się kleiła, ponieważ większość z nich trzymała w ręce kamerę albo postawili telefon przed sobą, aby móc recenzować na bieżąco wydarzenia. Więc rozmowa musiała się kleić.
Śmiechów nie było końca, tak samo, jak słabych żartów albo jeszcze gorszych insynuacji.
To co, wyjaśniasz dziś na żywo Konopa?
A nie lepiej, żebyście obili sobie ryje? Zarobisz na tym.
Konop, Konopskyy, ty i Mikołaj...
Wardęga poczuł się tak bardzo przytłoczony, że postanowił w mgnieniu oka opuścić swoje towarzystwo i zajrzeć do łazienki. Potrzebował odpoczynku i trochę przestrzeni.
Mikołaj usłyszał skrzypnięcie drzwi, gdy zapinał ostatni guzik galowej koszuli. Miał wrażenie, że wszystko go ściska oraz drażni. A gdyby napiął mięśnie, guziki z siłą wyleciałby w powietrze. Jednak... wyglądał porządnie. Może nawet i trochę przystojnie, ale nie chciał się do tego przyznawać. Tak jak do tego, że garnitur pochodził ze studniówki, a nie został kupiony specjalnie na tę okazję. Żył nadzieją, że strony plotkarskie nie zauważą tego niewielkiego szczegółu.
Czasami tak bardzo nienawidził show-biznesu.
Spakował swoje codzienne ciuchy do torby sportowej, którą szybkim ruchem przerzucił przez ramię. Już miał wychodzić z kabiny, jednak znajomo męski głos, go zatrzymał.
- Ogarnij się, chłopie. Ogarnij się... - szum wody na chwilę zagłuszył idealną ciszę w pomieszczeniu - To tylko jeden wieczór, ogarnij się. - powtarzał cały czas.
Konopskyy nie mógł go zobaczyć, ale po samym cichym i niespokojnym głosie uznał, że Wardęga... nie czuję się dobrze. Stał tak przez kilka długich sekund, aż w końcu popchnął drzwi i wykonał pierwszy krok. Nie chciał zachowywać się, jak dzieciak oraz tchórzyć w publicznej ubikacji.
Sylwester nie musiał się nawet odwracać, widział doskonale sylwetkę chłopaka w odbiciu lustra. Zacisnął knykcie na umywalce, a następnie wykonał kilka głębszych oddechów.
- Oczywiście, że to ty, kurwa. - parsknął, udając rozbawionego - Dlaczego zawsze pojawiasz się w tym samym miejscu, co ja?
- Może dlatego, że... - podszedł do umywalki i odkręcił ciepłą wodę - Pracujemy w tej samej branży i jesteśmy na tym samym evencie? Wszystko w porządku? - ostatnie pytanie zadał znacznie ciszej oraz niepewnie. Spojrzał na niego z ledwo widoczną troską. Przecież go nienawidzi.
- Jakby cię to coś obchodziło...
- Właściwie to nie obchodzi. - skłamał - Ale jeśli coś ci się stanie, a ja teraz wyjdę, ludzie będą mówić.
Wardęga prychnął ponuro i odwrócił od chłopaka wzrok. Przez sekundę wyglądał tak... słabo oraz niewinnie. Jakby miał złamać się na pół, a Mikołaj poczuł potrzebę, aby go w razie ewentualności złapać.
Jednak nim Mikołaj zdołał cokolwiek dodać stary i zbyt pewny siebie Wardęga wrócił. Tym samym uczucie Konopa zostały odesłane w głęboką przepaść.
Oddychaj, pomyślał kolejny raz młodszy mężczyzna. Oddychaj i będzie dobrze.
- W takim razie mam nadzieję, że już się dziś nie spotkamy, Wardęgo. - wytarł mokre dłonie o spodnie i szybkim ruchem przejrzał się w lustrze. Wyglądał dobrze, rodzina będzie dumna.
Ruszył powolnym ruchem w stronę głównej sali.
- Źle zawiązałeś krawat.
- Huh, co? - odwrócił się niepewnie, a Sylwester pojawił się tuż obok niego. Może krok za blisko.
Bez zapytania chwycił jego krawat i rozwiązał go. Sprawnym ruchem, jakby robił to przez całe życie, zawiązał go poprawnie oraz przy okazji rozpiął guzik przy samym kołnierzyku.
- Tak będzie lepiej. I... - poruszył się niespokojnie - Nie mów, co tutaj widziałeś. Albo nie wykorzystuj tego w swoim filmie.
- Wardęga. - przerwał mu, a prawy kącik ust uniósł się znacząco - Jestem youtuberem, ale posiadam jeszcze kręgosłup moralny. Nie jestem aż takim dupkiem.
- Mam nadzieję. - odchrząknął - Wtedy nawet ja bym stracił wiarę w ludzkość.
A po tych słowach wyminął go i wyszedł. Mikołaj jeszcze przez chwilę stał, czując przy sobie wciąż jego obecność oraz mocne perfumy.
Przełknął głośno ślinę i potrząsnął głową, aby odsunąć od siebie wszystkie pojawiające się myśli.
Nienawidził go i to była jedyna prawda.
CZYTASZ
Zagadkowa miłość \ Wardęga x Konopskyy [enemies to lovers]
Novela Juvenil"- Przestań, bo się zarumienię, cukie... - zaczął, robiąc kilka kroków do przodu. " Dzieją się rzeczy z nie tego świata, gdy dwóch największych wrogów spotykają się na imprezie i wraz z nimi pojawiają się problemy...