Film.

3K 216 119
                                    


Rozgrzane place złapały jego nadgarstki, mocno przyciskając je do materaca. Mikołaj sapnął ciężko, próbując otworzyć powieki. Jednak dziwna, wyższa siła nie pozwalało mu na to. Leżał na miękkim materacu, a nad sobą czuł czyiś ciężar. Czuł mocne perfumy oraz otulający go oddech na twarzy. Ktoś był bardzo blisko. 

Szorstka broda dotknęła jego policzka, a chwilę później w tym samym miejscu, poczuł pocałunek. Usta nieznajomego były rozgrzane, miłe w dotyku. Pragnął je pocałować, aby dowiedzieć się, czy jego intuicja go nie okłamuje. Musi fantastycznie całować, pomyślał.

Gdzieś pomiędzy owymi myślami druga dłoń tajemniczej osoby dotknęła jego torsu. Powoli sunęła po nim, aż dotarła do pierwszego guzika koszuli. Starannie, bez żadnego pośpiechu, rozpinał jego odzienie. A przy okazji wciąż go całował. Coraz szybciej i coraz intensywniej. 

Chłopak jęknął, próbując się poruszyć. Jednak ciało nad nim nie umożliwiło mu to. Wciąż również nie potrafił otworzyć powiek. Był uwięziony w całej tej przyjemności. 

A pierwszej, większej rozkoszy doznał, gdy cała elegancka koszula została rozpięta. Ponownie poruszył się niespokojnie. Ich ciała się o siebie ocierały, a mu... cholera jasna, tak bardzo się to podobało. 

— W końcu... W końcu cię mam.

Męski ton rozbrzmiał tuż przy jego uchu, a on od razu rozpoznał ten głos. Sylwester Wardęga. Jedyne, co zdołał z siebie wydusić to jęk pomieszany z westchnieniem. Gdy zrozumiał, kto jest nad nim, kto trzyma jego dłonie, kto... robi to wszystko. Tylko Bóg wie, co wtedy pomyślał.

Poruszył biodrami, na co mężczyzna tylko się cicho zaśmiał. Jednak jego palce powędrowały do rozporka.

Gdzieś w tle usłyszał dziwny, irytujący dźwięk. Jakby... melodię? Próbował ją zignorować, aczkolwiek ona cały czas przybierała na sile i ciążyła mu.

— Tylko mój... — usłyszał kolejne szepty — Pocałuj mnie ostatni raz. 

Otworzył szeroko powieki, szybko oddychają. Budzik wciąż nachalnie dzwonił, co doprowadzało jego głowy do migreny. Wyciągnął dłoń po komórkę i mrużąc oczy, zerknął na wyświetlacz. Na samym środku widniała obecna godzina, a tuż pod nią dopisek: "FILM WARDĘGA, DO WRZUCENIA". 

Raczej do wyrzucenia, pomyślał. 

Odblokował ekran główny, aby od razu zobaczyć kilka wiadomości od Gimpera. Otworzył czat dymu i pierwsze, co mu się rzuciło w oczy to screenshot. Widniał na nim Wardęga i on sam. Zdjęcie, jak zdołał ocenić, zostało zrobione z ukrycia; nagłówek sprawił, że poczuł kolejne wypieki. Tym razem ze złości. 

"MIKOŁAJ KONOPSKYY I SYLWESTER WARDĘGA PRZYŁAPANI NA KŁÓTNI. CZY ABY NA PEWNO MIĘDZY NIMI JEST CZYSTA NIENAWIŚĆ?"

Później doczytał ostatnie wiadomości od przyjaciela.

Gimper: Mówiąc, żebyście nie robili sobie problemów, miałam właśnie to na myśli.

Gimper: I nawet się kłócić dobrze nie potraficie. Żeście sobie miejsce wybrali.

Gimper: Dostałem filmik. Wygląda to poważnie, chcesz o tym pogadać?

Ja: Nie wiem, chyba nie. I tak minął już tydzień. Nie ma sensu tego ruszać. 

Odpowiedź nastała niemalże natychmiastowo. 

Gimper: Normalnie może tak. Ale właśnie podłapały to media. Wiesz, że fani zaczną spekulować.

Ja: Wiem, ogarnę to. 

Nie ogarnie. 

Podniósł się ciężko z łóżka. Dopiero wtedy poczuł, że jego koszulka jest mokra od potu. Tak samo, jak reszta ciała. W pierwszej kolejności poszedł do łazienki. Zamknął za sobą drzwi i chcąc, czy nie chcąc, spojrzał w swoje odbicie. 

Nie wyglądał najgorzej, a nawet znośnie. Jedyne, co go teraz wyróżniało to większe sińce zmęczenia pod oczami. Nie sypiał dobrze. Pracował zbyt dużo i robił wszystko dookoła, aby nie rozmyślać o ostatniej imprezie. 

Jednak dzisiaj Pudelek zdecydował za niego. Dzięki temu, że ani internet, ani żaden ze znajomych nie wiedzieli o tym wydarzeniu, żył spokojniej. Chociaż... Czy aby na pewno? 

Samotność go dobiła. Od siedmiu dni nie wychodził ze swojego biura oprócz sporadycznych skoków do kuchni lub łazienki. Raz nawet wyszedł do sklepu po najpotrzebniejsze zakupy. Ale jego brak sił egzystencjalnych oraz niechęć większych interakcji z ludźmi, dokonał owego czynu tylko raz. Nie przejmował się, że jego lodówka zaczyna przypominać lodówkę najbiedniejszego studenta. Z głodu na pewno nie umrze. 

Nie chciał myśleć o sobie, jako o biednej, bezradnej ofierze. Większość ludzkości powiedziałoby, że nawet nic się nie stało, że była to tylko głupia pijacka zabawa. I zresztą, mają rację. Dlatego Mikołaj sam nie potrafił zrozumieć, dlaczego wciąż go tak bardzo boli. 

Uwierzył w świat, w którym pijani i zbyt pewni siebie ludzie będą brać odpowiedzialność za swoje czyny. Uwierzył w to wszystko, bo sam Wardęga powiedział, że niczego nie będzie żałować. A później uciekł, zostawiając go bez ani jednego słowa wyjaśnień. Co za cudowna ironia losu. 

Po częściowym ogarnięciu się wrócił do swojego pokoju. Usiadł przy biurku i włączył komputer. Było piętnaście minut po dziesiątej, co oznaczało, że już i tak spóźnił się z filmem. Otworzył folder z nagraniem. Obejrzał kilka minut i doszedł do wniosku, iż nawet nie ma sensu tego edytować. Gdzieś zgubił swój charakter i temperament w tym materiale. Cały czas się zacinał albo dawał sygnały sobie z przyszłości, aby dany fragment uciąć. Dwie godziny nagrań do wyrzucenia. I tak właśnie zrobił. Przeniósł plik do kosza, który następnie opróżnił. 

Koniec nagrywania o Sylwestrze Wardędze. Przynajmniej na teraz.

Odpalił Instagram'a i wybrał opcję instastory. Na czarnym tle napisał krótką notkę.

"Dzisiejszy, długo oczekiwany przez was film, nie wyjdzie. 
Przez sprawy techniczne zostałem zmuszony do przesunięcia materiału. 
Trzymajcie się i wierzcie w moc swoich komputerów :D"

Dodane. 

Już po kilku sekundach dostał DMy z zapytaniem co się stało. Albo kilku zrozpaczonych fanów. Jeden nawet wyzwał jego matkę. Tak czasem również się zdarza. Później pojawiły się powiadomienia z twitter'a. Bez zastanowienia wyłączył komórkę. 

Założył słuchawki i puścił swój ulubiony zespół na największą głośność. Może pękną mu bębenki, ale za to, choć na kilka sekund może zapomnieć o całym wszechświecie. 

Odetchnął z delikatną ulgą, gdy jego własny świat zaczął go otaczać i nie przejmował się niczym. Ani swoim brakiem jedzenie, ani niewyspaniem, ani chłopakiem, w którym niepotrzebnie się zakochał wiele miesięcy temu. Pełny spokój. 

Wszystko jednak zostało zrujnowane po kilku minutach, gdy ujrzał u dołu pulpitu małe powiadomienie. 

Wróg #1: Myślę, że powinniśmy porozmawiać. Dzisiaj na obrzeżach Warszawy?


___________

2.5k wyświetleń..... Moje serce się topi!<3
Oczywiście mam nadzieję, że rozdział się spodobał i do następnego :D


Zagadkowa miłość \ Wardęga x Konopskyy [enemies to lovers]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz