— No dajże mi już tę chusteczkę! — Wardęga zniecierpliwiony wystawił rękę do kelnera, który raczej jak on, z klenerowaniem nie miał dużo wspólnego. Na całe szczęście chłopak, pomimo wielu godzin pracy, błyskawicznie zareagował i podał materiałową chustkę mężczyźnie — Dzięki. — burknął, już bardziej opanowanie i życzliwie. Nawet posłał do młodego niewielki uśmiech.
Wytarł swoją twarz od wylanego wcześniej na siebie napoju. Czuł, że skóra mu się klei od nadmiarów słodzików, aczkolwiek nie chciało mu się szukać łazienki.
Mimo wszystko widział, że to tak nie działa, ale rozbawiła go myśl, że mógłby zostawiać aromat Pepsi czy CocaColi za sobą.
A może jednak... Chwilę po tym, gdy ruszył, młoda blondynka podbiegła do niego.
— Cześć. O Jezu... Hej. — zachłysnęła się własnym powietrzem, gdy znaleźli się blisko siebie — Moja siostra jest twoją największą fanką... Ja właściwie też. — dodała nieco ciszej — I czy mogłabym zrobić z tobą zdjęcie? Byłabym...
— Jasne, nie ma problemu.
Blondynka nerwowym ruchem wyciągnęła komórkę i rozejrzała się dookoła, aż jej wzrok spotkał się z kimś na plecami Wardęgi.
— Przepraszam, czy mógłbyś nam zrobić zdjęcie? — zagadała, a brunet zerknął przez ramię i cudem powstrzymał atak śmiechu. Wymsknęło mu się ciche prychnięcie, które szybko zamienił w kaszel.
Za nim oczywiście stał Mikołaj Konopskyy z porwanym pudłem.
Chłopak przez moment wyglądał, jakby miał wszystko rzucić i uciec z miejsca wydarzeń. Policzki mu się zaczerwieniły i wpatrywał się w nich o sekundę za długo.
— Jeśli to problem... — zaczęła, nie wiedząc czy już nie lepiej zrobić zwykłego selfie.
— Wybacz, zamyśliłem się. — odłożył swoje rzeczy i podszedł do nich, odbierając od niej komórkę.
Zrobił kilka kroków do tyłu i namierzył na ich obiektyw. Fanka od razu się do niego przytuliła oraz ukazała swój największy uśmiech. Sylwester ucieszony objął ją oraz wykonał słynny znak, podnosząc dwa place do góry.
Chwilę później fanka zniknęła.
— No proszę, proszę... — Sylwester poklepał go po ramieniu — Nie sądziłem, że stałeś się tak pomocny, że angażujesz się w zorganizowanie imprezy.
— Przynajmniej mam dobre serce w porównaniu do kogoś. — podniósł starannie swoje rzeczy. Gdy się wyprostował, czuł że dłoń mężczyzny wciąż spoczywa na jego ciele.
Uspokój się, pomyślał Mikołaj. Czuł, że niekontrolowanie jego szyja, jak i uszy przybierają kolor krwistej czerwieni. Jak on go nienawidził...
— Oj no... Już spokojnie. Złość piękności szkodzi. — uśmiechnął się czarująco, choć również wielce teatralnie.
Odsunął się od niego, a Konopskyy ogarnęła jeszcze większa złość na samego siebie, że w ogóle się tym przejmował.
Nienawidzę go. Nienawidzę go. Nienawidzę go.
— Muszę iść. W przeciwności do ciebie mam ważne obowiązki.
— Widzę właśnie. — odpowiedział rozbawiony, zerkając na stos puszek — Nie będziesz mieć problemów za tę jedną...?
— Wyślę ci rachunek! — krzyknął, będąc już w drodze do wejścia na większą halę. Wardęga nawet nie zauważył, kiedy chłopak odszedł od niego.
— I jeszcze jedno! Z niecierpliwością czekam na twój nowy film!
Konopskyy nigdy tego nie przyznał, aczkolwiek niewielki uśmiech skradł się na jego twarz.
CZYTASZ
Zagadkowa miłość \ Wardęga x Konopskyy [enemies to lovers]
Roman pour Adolescents"- Przestań, bo się zarumienię, cukie... - zaczął, robiąc kilka kroków do przodu. " Dzieją się rzeczy z nie tego świata, gdy dwóch największych wrogów spotykają się na imprezie i wraz z nimi pojawiają się problemy...