Randka. [+18]

5.8K 256 1.2K
                                    


UWAGA: 
Pragnę tylko oznajmić, że wszystko, co tu się dzieje, jest fikcją literacką.
W tym opowiadaniu nie traktuję Sylwestra oraz Mikołaja jako realne osoby, a zwykłych bohaterów.



Ciemne chmury pokrywały niebo, a zimny wiatr nieprzyjemnie przypominał, iż wiosna potrafi również być chłodna. Ostatnie dni były słoneczne i ciche. Szelest drzew i ciche ćwierkotanie ptaków towarzyszyło Mikołajowi, gdy pracował w ogrodzie. 

Jego blada skóra od spędzenia tam wielu godzin złapała delikatne rumieńce. Słońce ogrzewało jego twarz, jak i nie tylko w tak przyjemny sposób, aż można było pomyśleć o pięknym lecie. Jednak do niego jeszcze daleko. 

Teraz pogoda zmieniła się dramatycznie. Mężczyzna wraz ze swoją najwierniejszą kotką, siedzieli w salonie pod ciepłym kocykiem oraz nawzajem się ogrzewali. Dzień mijał nudno, jakby czas postanowił zrobić mu psikusa i rzeczywistość zwolniła tempa. Co jakiś czas zmieniał pozycje na sofie, gdy jego ciało drętwiało albo na przemian włączał i wyłączał telewizor. 

Nie wiedział, na co ma ochotę i co mógłby zrobić, aby jakoś przeżyć do godziny szesnastej. Niepotrzebnie umawiał na tak późno Channel do weterynarza. Aczkolwiek nie spodziewał się tak okropnie nieinteresującego dnia. 

Spojrzał na kota, który od samego rana leżała tuż przy jego udzie. Pogłaskał ją subtelnie, aby nie wybudzać jej z głębokiego snu. Zawsze jego mama powtarzała, że tak mocno, jak on nie chciał być budzony, koty mają tak samo. Dlatego w specyficzny sposób szanował jej spanie, choć chęć okazania jej całej swojej miłości, aż w nim buzowała. 

Westchnął głośno, biorąc ze stołu laptop. Rozłożył się nieco, kładąc stopy na stolik kawowy i odpalił sprzęt. Po obejrzeniu kilku filmów na YouTubie i przeczytania dziesiątek komentarzy pod nich stwierdził, iż może przejść na Twittera. 

Nie korzystał z niego dużo. Praktycznie wcale. Wchodził tam, aby wrzucić informację o nowych materiałach lub obejrzeć memy. Tym razem nie było inaczej. Bez większych przemyśleń przewijał główną, skupiając się wyłącznie na multimediach. Dopiero, gdy drugi lub trzeci raz dostrzegł swój nick, zainteresował się. 

Ludzie pisali o nim i Sylwestrze. Większość tweetów wyrażała ogromne zaskoczenie, inne mówiły o dziwnym spisku lub chwycie marketingowym, a reszta... domniemali, iż są razem? Cóż, niewiele się mylili.

Podsumowując, internet tym razem to na nich skupił swoje ostre spojrzenie. 

Kilka tweetów nawet sprawiło, że mały uśmieszek pojawił się na jego twarzy. Skopiował link i w dwóch kliknięciach pojawił się ma Messengerze. Wybrał konwersację z Sylwestrem i już miał wysyłać, gdy spojrzał się na ostatnią rozmowę. 

Nie rozmawiali, ani nie pisali ze sobą od nieszczęsnego wywiadu. Początkowo Konopskyy myślał, że mężczyzna potrzebuje odpocząć, odwrócić uwagę od złego dnia, aczkolwiek... to wszystko trwało już kilka dni, a on nie miał pojęcia co o tym myśleć. Wpatrywał się w chat tak długo, aż sam poczuł się żałośnie. 

A uczucie się zwiększyło, gdy magicznie zauważył trzy migające kropki, a on nie zdążył wyjść z aplikacji. 

Wardęga: Słyszałeś, że piszą o nas jakieś opowiadania? 

Wardęga: Wow, co za szybkie odczytywanie. Powinienem się obawiać? 

Cholera. Cholera. Cholera. 

Zagadkowa miłość \ Wardęga x Konopskyy [enemies to lovers]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz